Moi drodzy czarodzieje, mugole i charłacy, którzy czytacie tego fanfica!
piątek, 25 grudnia 2015
Prorok Codzienny
niedziela, 13 grudnia 2015
Rozdział 9
Cała
ekipa siedziała w gabinecie Industrii, który został wyciszony więc
nikt nie mógł ich podsłuchać, a oni nie słyszeli muzyki
dochodzącej z dołu.
-
Rozumiem, że mamy zrobić gruntowne przeszukanie. - Luda spojrzał
na Industrię jak na idiotę. - Jak gliniarze?
-
Nie patrz tak na mnie. - Blondyn zaczął coś przeglądać w
komputerze. - Ten su*insyn coś planuje i ma zamiar nas w to
podstępem wkręcić albo któreś z nas. - spojrzał kątem oka na
Lily. - Rage i Serpent wkradacie się do domu. Blackness ty
obserwujesz ich na imprezie. Pomoże ci w tym Devil i będziecie
udawać parę. Lepiej nie spieprzcie tego złym zachowaniem, bo
naprawdę trudno mi było załatwić wam tam wstęp. Informujecie
mnie cały czas o czymś co wzbudzi wasze podejrzenie. Najważniejsze
jednak jest to abym wiedział jeżeli będą się zbierać do domu.
Dexter i Daemon zawozicie naszego Tygrysa i Serpenta na miejsce i
musicie być cały czas w gotowości, bo w każdej chwili może się
okazać, że musicie się zmywać. Luda jedziesz z nimi i rozbrajasz
na miejscu wszystkie przeszkody takie jak na przykład psy naszego
znajomego. Mam dla ciebie środek usypiający, który im
wstrzykniesz. Peggy oczywiście robisz to co zawsze. Tym razem będzie
jednak więcej roboty, bo to jest tzw. inteligentny dom. W środku
jest kamera termowizyjne i czujniki ruchu. Po domu mogą się
poruszać tylko psy, bo system został do tego jakimś cudem
przystosowany. Ja tam się na tym nie znam.
-
Skąd ty to wszystko wiesz? - Serpent był zszokowany, ale nie on
jedyny. Nawet pozostali członkowie ekipy, którzy znali jego
możliwości od dłuższego czasu byli lekko zdziwieni informacjami,
które udało się zdobyć Industrii.
-
Stąd. - Blondyn odwrócił laptopa w ich stronę i mogli tam
zobaczyć przeróżne wiadomości oraz kilka otwartych stron
internetowych na temat domów tego typu do którego mieli się dziś
„wybrać”. - Moi znajomi zbierali te informacje dość długo
więc nie możemy tego spieprzyć. - spojrzał na nich z dziwnymi
iskierkami w oczach. - A teraz idźcie się przebrać.
Wszyscy
zaczęli wychodzić z pomieszczenia biorąc przed wyjściem ubrania
dla siebie przygotowane. Oczywiście wszyscy oprócz Peggy i
Industrii, bo oni mieli zostać w klubie więc nie musieli się
przebierać. Reszta jednak otrzymała ubrania idealnie dopasowane do
„okazji”.
Dla
Rage i Serpenta były przeznaczone czarne kostiumy w których mogli
się z łatwością poruszać. Luda także otrzymał czarny strój,
lecz był pon mniej funkcjonalny, bo były to zwykłe jeansy, T-shirt
oraz czapka, która miała choć trochę zasłonić jego twarz. Devil
i Daemon otrzymali niemal identyczne stroje, w których głównymi
elementami były bluza z kapturem i czapka z daszkiem, aby nikt nie
mógł ich rozpoznać, gdyby przechodził obok ich samochodów.
Blackness i Devil byli ubrani oczywiście tak jak przystało na
imprezowiczów.
-
Skoro już wszyscy gotowi to czas zacząć działać. - Industria
znów posłał w ich stronę uśmiech. - Pierwsza wyjeżdża nasza
para. - wskazał głową na Blackness i Devila. - Pojedziecie którymś
z aut wygranych w wyścigach, których nie używamy zbyt często, aby
nikt ich nie rozpoznał. - rzucił im klucze. - Wybierzcie sobie
jakieś jak już uda wam się przejście przez zabezpieczenia naszego
parkingu. Nasza druga para – Rage odchrząknęła teatralnie, a
Serpent rzucił chłopakowi szybkie spojrzenie – znajomych
chodzących razem do jednej szkoły oraz ich świta pojedzie naszymi
niezawodnymi BMW.
***
Rag
jechała w jednym samochodzie z Serpentem i Daemonem, a zaraz za nimi
podążali Luda i Dexter. Byli już blisko do którego mieli się
dostać. Oczywiście cały czas byli w kontakcie z Industrią i
Peggy, aby mogli sobie wzajemnie przekazywać informację.
Kiedy
się zatrzymali nie wychodzili od razu z samochodów, bo Peggy
musiała przed tym uniemożliwić kamerą zewnętrznym obserwacje.
Zajęło jej to trochę więcej czasu niż normalnie, bo nie miała
ich wyłączać, lecz po prostu podstawić taki obraz jaki można
było zobaczyć do tej pory, bo inaczej dość szybko zleciała by
się tu cała zgraja, która cały czas obserwowała co się dzieje w
domu.
-
Okay możecie wchodzić na plac. - Usłyszeli w słuchawkach,
które mieli przymocowane do uszu głos Peggy.
Najpierw
z samochodu wypadł Luda, który zaczął się przemykać tak, aby
cztery mastify go nie zauważyły, a przynajmniej nie spostrzegły go
zbyt wcześnie. Kiedy dotarł do bramy jeden z nich go zauważył i
zaczął głośno szczekać czym zaalarmował resztę. Luda szybko
strzelił do pierwszego psa środkiem usypiającym, a potem to samo
uczynił z pozostałymi mastifami. Od razu po tym wrócił do
samochodu.
Teraz
przyszła kolej na Rage i Serpenta, którzy wypadli z Bmw już bez
czajenia tak jak Luda, bo nie musieli się ukrywać przed psami, a
dom był oddalony od reszty osiedla więc sąsiedzi nie mogli ich
zauważyć.
Pierwsza
po bramie zaczęła się wspinać Lily, który zrobiła to szybko i
sprawnie po czym zeskoczyła na ziemię. Serpent we „wspinaniu”
miał mniejszą wprawę więc zrobił to z mniejszą gracją, lecz
równie szybko jak rudowłosa.
-
Jesteśmy na emm... Terenie wroga. - powiedziała Lily do mikrofonu
umieszczonego w zegarku.
-
Spróbujcie się nie rzucać w oczy. Ja potrzebują chwilę by
usunąć zabezpieczenia. - pomimo, że głos Peggy jest niemal
jak szept w panującej ciszy brzmi niemal jak krzyk.
-
Możecie wchodzić. - dziewczyna odezwała się do nich
dopiero po kilku minutach, które tej dwójce wydawały się być
całą wiecznością. - Wszystko usunęłam. A właściwie prawie
wszystko. W garażu są pie*dolone lasery, które możecie
zlikwidować tylko jeżeli dotrzecie do wyłącznika, który powinien
się znajdować naprzeciwko wejścia, a przynajmniej tak mi się
wydaję. Nie jestem pewna, bo te kamery wcale nie nagrywają obrazu
dobrej jakości, a my nie mamy czasu na oczyszczanie obrazu i inne
duperel. - Ucichła na chwilę. - Industria każe mi wam
przekazać, abyście zaczęli od tego garażu, bo skoro jest tak
chroniony to musi być tam coś ważnego i/lub cennego.
-
Jak szef rozkaże. - mruknęła Rage i razem z Serpentem weszła do
domu.
Zachowywali
się jakby byli u siebie i znali cały dom jak własną kieszeń.
Ktoś kto ich nie znał mógłby pomyśleć, że przyjaźnili się z
właścicielem i bywali u niego co tydzień na herbatce. Ale nie było
to prawdą, bo nawet kiedy robili interesy zawsze spotykali się w
klubie. Dom ten znali tylko z planów i obrazów z kamer, które
Peggy przejęła kiedyś na chwilę by móc choć trochę rozejrzeć
się po domu.
Kiedy
Rage i Serpent doszli do pancernych drzwi, którymi z wewnątrz można
było dotrzeć do garażu, z dość dużym trudem otworzyli je i od
razu ujrzeli czerwone lasery.
-
Ja to zrobię. - oświadczyła Lily, a Scorpius nawet nie miał
zamiaru protestować.
***
Gdyby
spojrzeć na Blackness i Ludę na pierwszy rzut oka można by było
pomyśleć, że prowadzą sobie miłą pogawędkę. W rzeczywistości
jednak cały czas obserwowali Debrę i resztę jej rodzinki. Jej
najstarszy brat popijał drinki i tańczył z niby pierwszymi,
lepszymi osobami. Tak naprawdę każda z tych dziewczyn była
wpływową i groźną kobietą w nocnym świecie. To samo zresztą
robiła Debra tyle, że ona zwracała uwagę na mężczyzn.
-
Kochanie nie chcesz iść przypadkiem do toalety, aby przypudrować
nosek. - powiedział lekko natarczywie Devil. Udając jednak
chłopaka, który troszczy się o wygląd swojej dziewczyny. To co
miał naprawdę na myśli przekazał jej za pomocą spojrzenia.
Najpierw rzucił wzrokiem na nią, ale po chwili przeniósł
spojrzenie na brata Debry, który właśnie szedł gdzieś z jedną z
dziewczyn.
-
Och... Tak. Zaraz wracam. - Blackness podniosła się ze swojego
miejsca i skierowała w stronę Edgy'ego, bo tak właśnie nazywał
się jeden z barci ich starej, dobrej znajomej. Brunetka szła
zainteresowana wszystkim tylko nie ludźmi dookoła niej. Kiedy
poczuła, że na kogoś wpada od razu załapała się tej osoby, aby
nie upaść.
-
O matko, co ja zrobiłam! Przepraszam bardzo! Chyba za dużo wypiłam.
- zaczęła mruczeć trochę bełkotliwie. Zaczęła jak troskliwa
matka wygładzać mężczyźnie koszulę i gdy zorientowała się co
robi szybko od niego odskoczyła i popędziła w stronę Devila.
-
Podrzuciłaś? - spytał cicho chłopak, a ta niezauważalnie skinęła
głową.
-
Kotku chodźmy już stąd, bo mam ochotę na inną rozrywkę. -
spojrzała na niego figlarnie i pociągnęła za rękę. Wyszli z
klubu po czym wsiedli do samochodu, którym tu przyjechali.
Devil
wyciągnął z kieszeni komórkę, aby rozmowa, którą miał zamiar
zaraz przeprowadzić wyglądała w miarę normalnie.
-
Nadajnik został podrzucony. - powiedział do telefonu.
-
Dobrze. Obserwujcie resztę z samochodu. - dało się słyszeć
głos Industrii z urządzenia.
***
Rage
nad pierwszym promieniem przeszła, pod drugim się przeczołgała i
można by się było spodziewać, że do końca będzie tak prosto,
ale po chwili zaczęły się schody, bo lasery zaczęły być
podwójne, czy też potrójne oraz krzyżowały się pod różnymi
kątami. Teraz Lily musiała się naprawdę postarać by żadnego z
nich nie dotknąć i nie uruchomić alarmu.
-
Edgy oddala się od domu coraz bardziej więc jak na razie macie
czas, ale to nie oznacza, że macie się wlec. - usłyszeli nagle
w słuchawkach głos Peggy i Rage, która w tej chwili stała na
rękach zachwiała się i szybko musiała zmienić pozycję na
mostek, bo inaczej już dawno dotknęła by czerwonego promienia.
-
Powiedz jej, że jak tylko wrócę do klubu to ją uduszę. -
warknęła Lily do Scorpiusa, bo ona nie miała jak odpowiedzieć
dziewczynie.
-
Nie musisz Serpent słyszałam. - powiedziała Peggy. - Te
kamery rejestrują oprócz obrazu dźwięk więc ciesz się, że
udało mi się to szybko sprawdzić, bo inaczej już dawno ktoś by
was złapał podczas waszych wygibasów.
-
Wspominałam, że cię nie znoszę. - tym razem Rage nie przejmowała
się przekazywaniem informacji przez chłopaka i podczas czołgania
się po podłodze spokojnie rozmawiała sobie z drugą dziewczyną.
-
Hmm... Raczej nie. - Specjalistka od komputerów zastanowiła
się chwilę. - Wszystkim to już chyba mówiłaś, ale mi jeszcze
nie czyż to nie dziwne.
-
Lekko. - sapnęła rudowłosa i leżąc na plecach wyłączyła stopą
lasery, które od razu zniknęły. - A teraz znikaj.
-
A co masz zamiar robić z naszym biednym Serpentem?
-
S*ka.
-
Echem... ja tu jeszcze jestem. - odchrząknął Scorpius.
***
-
Debra właśnie odjeżdża spod klubu. - Devil był w dalszym ciągu
w kontakcie z Industrią.
-
Podrzuciliście nadajnik do jej samochodu.
-
Oczywiście, że tak.
-
Okay. Teraz trzeba go tylko aktywować. Dajcie mi chwilkę.
Industria
rozłączył się i Devil wraz z Blackness z niecierpliwością
oczekiwali na telefon od niego. Jeżeli dziewczyna jechała do domu
mężczyzna powinien najpierw zadzwonić do Rage i Serpenta. Jeżeli
chodziłoby o coś innego wtedy skontaktuje się z nimi. Chociaż
nie. Bez względu na wszystko skontaktuje się z nimi.
-
Obserwujcie ich dalej. Luda jedzie sprawdzić co ta dwójka
kombinuje. Debra jedzie w to samo miejsce co jej brat. Podrzućcie do
każdego z ich samochodów nadajniki.
-
Ale zostały nam tylko dwa, a tych samochodów jest jeszcze z pięć.
-
Podrzućcie do pierwszych lepszych, ale pamiętajcie, które to są.
Jeżeli odjedzie któryś bez nadajnika jedźcie za nim.
***
Rage
i Serpent szwendali się po garażu oglądając wszystko bardzo
dokładnie. Wszędzie było widać samochody jak to przystało na
takie pomieszczenie, ale nic więcej dopiero, gdy doszli w
najciemniejszy kąt pomieszczenia dostrzegli cudeńko. Lykan
Hypersport. Auto to rozpędza się do 395 km/h, a jego cena i w 2,5
sekundy osiąga prędkość 100 km/h. Kosztuje ono niemal trzy i pół
miliona dolarów, ale jego cena usprawiedliwia fakt, że LED-owe
oświetlenie ozdabiają najprawdziwsze diamenty, a tapicerka jest
przeszywana złotymi nićmi. Jest tylko 7 takich samochodów na
świecie i mimo że nie jest ono najszybszym autem ludzie naprawdę
się o niego zabijają przez co jego cena nie spada.
-
Chyba wiem co było tak chronione przez naszego przyjaciela. -
powiedziała Lily do zegarka nadal z szokiem wpatrując się w
samochód. - Lykan Hypersport.
-
Słyszałam to co słyszałam, czy może jednak się
przesłyszałam?!
-
Błagam cię tylko mi tu nie bełkocz, bo nic z tego nie zrozumiem.
-
Dobrze, że z kamer go nie widać, bo chyba umarłabym na zawał. -
Rage
nic nie odpowiedziała i wyszła razem z Serpentem z garażu.
-
Trzeba jeszcze przeszukać resztę domu. - zauważył Scorpius, a
Lily od razu pokiwała z aprobatą głową.
-
Moim zdaniem mam jeszcze trochę czasu, ale i tak musimy się
sprężać. - powiedziała i zaczęła się wspinać po schodach. -
Ja sprawdzę górę, a tobie zostawiam parter.
***
-
Musicie się zmywać! Macie koło 5 minut na oddalenie się.
Dexter, Daemon i Luda musieli się niestety zmyć. A nawet gdyby was
złapali poradzicie sobie, bo to tylko dwóch ochroniarzy.
Serpent
i Rage nie mieli zamiaru jej odpowiadać, bo już byli przy bramie i
zaczynali się po niej wspinać. Kiedy już obydwoje byli po drugiej
stronie pojawili się ci zapowiadani przez Peggy ochroniarze.
-
No chyba nie powiecie mi, że minęło 5 minut. - warknęła Lily i
rzuciła się na pierwszego faceta, który dopiero co wysiadł z
samochodu.
Dziewczyna
była naprawdę szybka. Wskoczyła na maskę samochodu i odbiła się
od niej, zrobiła zamach nogą i w ostatniej chwili wytrąciła broń
z ręki mężczyzny. Gdyby zrobiła to chwilę później mięśniak
na pewno by w nią strzelił. Następnie wbiła mu kolano w brzuch i
okrążyła go po czym szarpnęła za tył koszulki. Nieszczęśnik
wylądował u jej stóp z nieprzyjemnym hukiem i cichym jękiem. Od
razu postawiła mężczyźnie buta na klatce piersiowej.
Chwilę
po tym dało się słyszeć huk wystrzału. Rage od razu spojrzała w
stronę z której jej zdaniem dochodził ten dźwięk. Ujrzała
Serpenta, który siłowała się z drugim facetem. Mięśniak trzymał
w ręce broń i cały czas próbował lufę wycelować w blondyna,
który niemal na nim leżał. Chłopak jednak nie dawał za wygraną.
Lily
szybko kopnęła mężczyznę z którym walczyła w brzuch i
podbiegła do jego broni. Chwyciła ją nawet się nie zatrzymując i
od razu wycelowała ją w nadal leżącego na trawie „ochroniarza”.
Kiedy podbiegła już do tarzającej się dwójki byli na etapie
przygważdżania jednej ręki do ziemi, a drugą dusili się
wzajemnie. Rage powstrzymała się przed westchnięciem i nadepnęła
na rękę mięśniak. Dało się słyszeć nieprzyjemny chrzęst
łamanych kości. Facet oczywiście od razu puścił broń, którą
Lily podniosła bez zastanowienia.
-
Zmywamy się. - powiedziała lekko zniekształconym głosem
dziewczyna i szybko podała rękę Serpentowi, który podniósł się
błyskawicznie. - Teraz trzeba znaleźć jakiś transport.
-
Nie che nic mówić, ale obok nas właśnie stoi całkiem niezły
samochód bez właściciela.
***
-
Echem... Całkiem, całkiem macie ten samochód. - zaśmiał się
Dexter, gdy tylko Rage i Serpent wysiedli z samochodu ochroniarzy
Edgy'ego. - Tylko trzeba b y było wyklepać tu i ówdzie. -
powiedział kręcąc się wokół samochodu i oglądając go
dokładnie. - W co wjechaliście?
-
Gdyby nie wasze zniknięcie to na pewno nie byłoby ani tego
wgniecenia, ani samochodu. - warknęła Lily i zatrzasnęła za sobą
drzwi po czym rzuciła Dexterowi kluczyki.
-
Ale to nie moja wina. Obwiniaj sobie o to Industrię, bo to był jego
pomysł. Daemon i Luda jeszcze nie wrócili więc możliwe, że nie
był to kompletny niewypał. - odpowiedział blondyn,.
-
A na czym polegał ten wybitny plan? - spytał się Serpent odzywając
się po raz pierwszy od momentu ich powrotu.
-
Mieliśmy śledzić tego idiotę i jego siostrę. - mruknął i
skierował się w stronę wyjścia z parkingu. - Oczywiście jak
zawsze w naszym wypadku musiało pójść coś nie tak, więc tak oto
wy spotkaliście się z dwójką ochroniarzy Edgy'ego, a ci idioci,
to znaczy Daemon i Luda, coś spieprzyli w swoim samochodzie, a ja
nie miałem czasu aby sprawdzić o co chodzi. Wymieniliśmy się
autami, a ja wróciłem tutaj metrem.
-
A Blackness i Devil już wrócili? - Trójka szła spiralnym
podjazdem do góry i coraz bardziej zbliżali się do wyjścia z ich
prywatnego, podziemnego parkingu.
-
Nie. - Dexter otworzył drzwi i przepuścił w nich Rage udając
dżentelmena. - Nie mam bladego pojęcia gdzie są.
-
Ja naprawdę nie chcę wiedzieć co oni tam jeszcze robią. -
zaśmiała się Lily i dwom susami wskoczyła na szczy schodów. Po
czym otworzyła kolejne drzwi. Wyszła wprost na przy klubowy parking
dla wszystkich gości. Cały parking był zajęty i nie było ani
jednego wolnego miejsca, a blisko klubu szwendało się kilka osób.
Większość stałą oparta o ściany budynku i paliła papierosy.
Serpent,
Daemon i Lily weszli do klubu, ale nie skierowali się do części w
której Industria miał gabinet, lecz do głównej części klubu. Od
razu usłyszeli głośną muzykę i szum rozmów. Pierwszą rzeczą,
która rzuciła się im w oczy był oczywiście bar, który był
umiejscowiony centralnie naprzeciwko wejścia. Nowo przybyła trójka
od razu do niego podeszła.
-
O Rage dawno cię nie było. - Dziewczyna o platynowych włosach,
która kręciła się za barem od razu do nich podeszła. - Podać
wam coś.
-
Nie dzięki Lizzy. My zaraz musimy spadać. - rudowłosa rzuciła
szybko wzrokiem na Serpenta.
-
Aha. A gdzie zgubiliście resztę?
-
Wiesz Blackness i Devil zaginęli w akcji i naprawdę nie chce
wiedzieć co oni robią, a Luda i Daemon na pewno się gdzieś
szwendają. - skłamała gładko Lily.
-
Dobrze ja muszę wracać do pracy, bo zaraz zostanę zabita wzrokiem.
- westchnęła Lizzy i spojrzała na swojego współpracownika po
czym zaczęła przyrządzać drinki.
***
Pozostał
czwórka przyjechała dopiero godzinę później, a i tak nie
przynieśli żadnych informacji, które by im się przydały. Jedyne
czego się dowiedzieli to to, że Debra zaliczyła kolejnego faceta,
a na pewno nie była to przydatna informacja. Och... I jeszcze Edgy
dostał kosza od siedemnastolatki, która wyglądała jak
piętnastolatka.
-
Zmarnowaliśmy tyle czasu i jedyne czego zdołaliśmy się dowiedzieć
to to, że nasz „przyjaciel” - Industria nakreślił cudzysłów
w powietrzu – ma Lykana Hypersporta, a jego siostra jest niewyżyta
seksualnie, bo miała dzisiaj już trzech facetów. - Blondyn
westchnął i opadł na sofę. - Tylko jedna z tych informacji jest
przydatna, ale i tak nam nic to nie daje, bo przecież każdy
chciałby mieć ten samochód, a to że ma go akurat Edgy nic nie
zmienia.
-
Nie chcę nic mówić, ale to że Debra spała z tymi facetami nie
musi oznaczać tylko jednego. Z tego co wiem nie byli to przypadkowi
mężczyźni więc równie dobrze mogła mieć w tym jakiś interes.
- zauważyła Rage i tym razem on zastąpiła Industrię, który
jeszcze przed chwilą krążyła po gabinecie tak jak teraz ona. -
Najlepiej jak sprawdzicie tych facetów. Napiszcie jak się coś
dowiecie, bo już wiem gdzie będę mogła znaleźć zasięg więc na
pewno odczytam wiadomość. - przerwała na chwilę. - Ale teraz już
chyba będziemy musieli iść, bo i tak Blackness nie lubi chodzić
przez Wrzeszczącą Chatę, a teraz jest już pierwsza.
-
Nie zganiaj winy na mnie. - fuknęła brunetka. - Czemu nie pójdziemy
przez Miodowe Królestwo?
-
Jak dla nie możemy pójść przez Miodowe Królestwo, ale podróż
przez Wrzeszczącą Chatę byłaby bardziej ekscytująca. - Lily
uśmiechnęła się do dziewczyny.
-
A co dawno nie byłaś echem... Zwierzęciem?
-
Eee...
-
Idziemy przez Wrzeszczącą Chatę. - zadecydowała w końcu
Blackness.
wtorek, 1 grudnia 2015
Rozdział 8
Rage
siedziała wraz zresztą przy stole i wpatrywała się w swój
talerz, na który Blackness nałożyła jakieś kanapki. Nie miała
zamiaru ich tknąć. Oczywiście nie dlatego, że dziewczyna mogła
jej tam dodać jakiejś trutki na szczury, ale dlatego, że nie miała
ochoty.
Wyłączyła
się i próbowała rozmyślać o wszystkim tylko nie o meczu. Z tego
co zdążyła zauważyć to nie tylko ona chciała oderwać od tego
myśli. Serpent wystukiwał palcami jakąś dziwną melodyjkę,
Natalie dostała słowotoku i gadała jak najęta do koleżanki ze
swojego domu, która ją kompletnie ignorował, a Bellona wchłaniała
jedzenie jak odkurzacz.
-
Możesz łaskawie przestać? - Devil wyglądał na mocno
poirytowanego, gdy zwracał się do Scorpiusa.
-
Nie, nie mogą. - Blondyn przecząc swoim słowom zaprzestał jednak
wcześniejszej czynności i teraz zaczął z uporem maniak dźgać
jedzenie na swoim talerzu.
Te
dwa zdania były ostatnimi, które ktokolwiek wypowiedział w ich
gronie i cisza, która zapadła została dopiero przerwana przez
Raphaela, który podszedł do nich, aby poprosić ich... Nie rozkazać
im, aby przyszli do szatni, gdy skończą jeść śniadanie.
Rage,
Serpent, Luda i Devil zerwali się z miejsc w tym momencie, gdy
Raphael zniknął za drzwiami. Ktoś nie doinformowany mógłby się
zdziwić, że idą tam też Luda i Devil. Byli oni rezerwowymi
zawodnikami. Trener uznał, że nie którzy są na tyle dobrzy, że
nie można ich kompletnie wykluczyć z gry. Znalazł więc także
kilka innych osób, które miały być w zamian za graczy, którzy
byliby kontuzjowani.
Kiedy
doszli do szatni i weszli do niej spostrzegli, że jest tam tylko
Raphael, na dodatek ubrany tylko w spodnie, które zjechały mu tak,
że widać było część bokserek.
-
Ooo... Przyszliście już. - Moliere zarzucił na siebie czarny
przylegający T-shirt, a koszulę zawiesił na wieszaku.
Ani
jedno z ich czwórki nie odpowiedziało mu. Chłopaki zaczęli się
przebierać w szaty, a Rage siedziała na ławce i bez
zainteresowania wpatrywała się w swój telefon, który po chwili
namysłu wrzuciła do torby, którą przyniosła ze sobą.
-
A ty masz zamiar latać w tym? - Raphael wskazał ręką na
skórzane spodnie, które Lily miała na sobie.
-
A co nie podobają ci się? - odpowiedziała pytaniem i spojrzała na
chłopaka z uniesionymi brwiami. Ten w odpowiedzi tylko prychnął i
odwrócił wzrok. - Uznam to za tak.
Kiedy
cała ich piątka była już przebrana w szaty do quidditcha - które
swoją drogą wyglądały parszywie – do szatni wpadły dziewczyny,
a zaraz za nimi Hades otoczony chłopakami, którzy byli graczami
rezerwowymi.
-
Piękne wdzianko Rage. - Hades skierował swoje słowa bardziej do
pozostałych dziewczyn, ale te go zignorowały. Zaśmiali się jednak
chłopcy i zlustrowali spojrzeniem czerwoną szatę dziewczyny z
herbem Hogwartu na plecach.
Oczywiście
stroje były pomysłem dyrektora, który był kompletnym bezguściem.
Każdy zawodnik miał szatę innego koloru, łączyły je tylko
herby.
-
Och...
Doprawdy? - westchnęła. - Dziękuje ci bardzo. Zawsze zależało mi
na twoim zdaniu.
-
Widzisz jakim jestem dla niej autorytetem. - Tym razem białowłosy
posłał uśmiech do najbliżej stojącego chłopaka, który był na
siódmym roku.
-
Zawsze wiedziałam, że jesteś bi. - Rage szepnęła Hadesowi do
ucha, gdy koło niego przechodziła.
-
A twój francuski blondasek jest bi, czy może jednak homoseksualny.
- uciął ich rozmowę z kpiącym uśmieszkiem na ustach.
Tą rundę wygrał. -
przemknęło Lily przez myśl, gdy zaczęła zmieniać kolor swej
szaty na czarny. Za jej przykładem poszła reszta drużyny.
***
-
Witam wszystkich na międzyszkolnych
rozgrywkach quidditcha. Jakby ktoś nie wiedział nazywam się
Brandon Fading. - głos pracownika z
Departamentu Magicznych Gier i Sportów rozniósł się po całych
błoniach. - Do ostatniej chwili nie było wiadomo z kim dziś
zagrają uczniowie Hogwartu. Ale nie było to spowodowane tym, że
nie chcieliśmy im powiedzieć, lecz tym, że sami nie wiedzieliśmy.
Jako główni organizatorzy wraz z Departamentem Międzynarodowej
Współpracy Czarodziejów postanowiliśmy zrobić losowanie tuż
przed meczem. Poproszę aby kapitanowie drużyn podeszli do teraz do
mojego kolegi sędziego. - wskazał ręką na bruneta, który stał
obok niego z zwykłą plastikową miseczką.
-
Wylosujesz Rosję, a tak ci wpie*dole, że nie wyjdziesz ze Skrzydła
Szpitalnego przez miesiąc. - warknęła Raphaelowi do ucha Rage.
Ten
nawet na nią nie spojrzał tylko od razu skierował się do
czarnowłosego mężczyzny. Okazało się, że była to najzwyklejsza
metoda sparowania drużyn jaką można było wymyślić. Kapitanowie
mieli po prostu wylosować karteczkę z nazwą szkoły. Losować
miało tylko czterech kapitanów, a pozostałych pięciu mogło się
tylko przyglądać. Oczywiście każdy miał grać z każdym podczas
tych rozgrywek, ale na razie wybierano przeciwników na najbliższe
mecze.
-
Dobrze wszystko już wiem. - Głos Brandona znów można było
usłyszeć wszędzie. - Drużyna Hogwartu zagra dzisiaj przeciwko
Rosyjskiej Szkole Magii i Eliksiroznawstwa.
-
Ku*wa. - wymknęło się Lily, ale na szczęście na tyle cicho by
nie dotarło to do uszu nauczycieli. - Już widzę siebie spadającą
z miotły. - Widziała jak Rosjanie grali. Tłuczek za tłuczkiem w
szukającego, a gdy nie udało im się go szybko zlikwidować
przerzucali się na ścigających.
-
Mam nadzieję, że jesteś szybka Potter. - mruknął do niej
Moliere, gdy wrócił do drużyny.
-
I wściekła. - dodał Devil.
-
Nawet nie wiesz jak bardzo. - prychnął Hades.
-
Nie wiem jak bardzo jest szybka czy wściekła? - zapytał lekko
zdezorientowany Raphael.
-
I to i to. - odpowiedział z wyraźną niechęcią białowłosy. -
Znam to z doświadczenia.
-
Nie chce wiedzieć co wy ze sobą robiliście. - Kapitan drużyny
przejechał ręką po włosach i spoglądał to na Rage, to na
Hadesa.
-
No co się tak patrzysz? My się nienawidzimy. - powiedziała Lily i
po chwili namysłu dodała. - Niemal od zawsze.
-
Czyli nie od zawsze? - Moliere uniósł brwi patrząc tym razem tylko
na bladą twarz Hadesa.
-
Proszę o podejście obydwóch drużyn do mnie. - krzyknął sędzia.
***
Rage
unikała tłuczków już od dobrych piętnastu minut i była już
nieźle wkurw... Wkurzona. Na początku obydwie piłki były
kierowane w jej stronę i wtedy Lily była otoczona przez Belonę i
Sanę, ale gdy Natalie niemal niespadła z miotły przez tłuczek,
który poleciał w jej stronę Rage odrzuciła pomoc pałkarek i
odesłała je do reszty drużyny. Teraz była atakowana tylko co –
mniej więcej – minutę, ale i tak nie było to wystarczająco dużo
czasu, aby mogła się dokładnie rozejrzeć za zniczem.
Przegrywali.
Rosjanie mieli nad nimi siedemdziesięcio punktową przewagę. Jedyne
co mogło uratować drużynę Hogwartu to złapanie znicza. Rage
rozglądała się za nim, ale tłuczki jej w tym nie pomagały. W
momencie kiedy zauważyła jakiś błysk przy trybunach spostrzegła
też tłuczek, który był niebezpiecznie blisko niej.
Na
szczęście rosyjski szukający nie starał się za bardzo, a z tego
co zdążyła zauważyć Lily miał naprawdę dużo okazji, aby
złapać znicza. Najwyraźniej dobrą stroną Rosjan była siła, a
nie spostrzegawczość szukającego, którą chyba powinno się mieć,
aby nim zostać.
Rage
widząc jak jeden z tych napakowanych kolesi przymierza się do
zrzucenia Natalie z miotły postanowiła zniweczyć jego plan.
Przeleciała mu tuż przed nosem tak, że ten zdesperowany skręcił
i wpadł na kolegę ze swojej drużyny. Jeden z nich zaczął spadać,
ale w ostatniej chwili złapał go pałkarz.
Rosjanie
zaczęli krzyczeć do sędziego, że to było nieczyste zagranie –
oni mieli takich o wiele więcej -, ale ona gładko skłamała, że
widziała znicza. Oczywiście sędzia przyjął to kłamstwo.
Pół
godziny od rozpoczęcia meczu, a przewaga Rosji zmalała do
czterdziestu punktów, dzięki jednej interwencji Lily i kilku
słówek, które szepnęła do Belony i Sany.
Dzięki
temu zdobyła nawet więcej czasu na poszukiwania znicza. Gdy
ścigający z drużyny Hogwartu zbliżali się do obręczy
przeciwników pałkarze zawsze skupiali na nich całą uwagę.
Kiedy
właśnie był taki moment Rage wypatrzyła złotą piłeczkę i to
dość blisko. Leciała tuż obok ucha Hadesa, który był tak
zaabsorbowany grą, że jej n ie zauważył. Lily szybko poleciała w
tamtą stronę, a gdy była już naprawdę blisko chłopak
zorientował się, że ona leci prosto na niego. Wtedy jeszcze nie
wiedział dlaczego i odleciał, a piłeczka razem z nim.
-
Znicz, idioto! - wydarła się Rage do niego i ten w końcu
przystanął, ale piłka nie była tak łaskawa. Teraz jednak Lily
miała ułatwione zadanie, bo nie musiała uważać by nie wpaść na
kogoś. Wyciągnęła rękę i złapała znicza.
***
-
No to może mała imprezka. - zaproponowała ktoś z tłumu, który
okrążył drużynę po wyjściu z szatni.
-
Tak! - niemal wszyscy zaczęli zgodnie krzyczeć, a potem zaczęli
między sobą omawiać szczegóły jej dotyczące.
Blackness
jakoś udało się przepchać do drużyny Hogwartu co było niemałym
wyczynem. Od razu zaczęła ściskać wszystkich, dosłownie
wszystkich.
-
Ciekawe gdzie oni mają zamiar zorganizować tą imprezę. -
prychnęła brunetka. - Niestety ja was im ukradnę, bo wszystko już
na nas czeka. Oczywiście wy – wskazała na Serpenta, Rage i Lude.
- macie mi się nie upić... Aż tak bardzo. Zresztą ty też Devil
możliwe, że będziesz potrzebny.
-
Od kiedy zmieniłaś się w naszą matkę? - zapytał Luda.
-
Och... Ja od dawna jestem waszą matką. W końcu gdyby nie ja już
dawno byście zginęli. - odpowiedziała i spojrzała na nich z
wyższością.
-
Mam ci przypomnieć jak... - zaczęła Rage, ale druga dziewczyna
szybko jej przerwała.
-
Zamknij się! To było dawno.
-
No nie powiedziałabym. W czerwcu.
-
A może mam ci przypomnieć kto cię powstrzymał od pokazania się w
domu po twoich urodzinach.
-
Po których? Bo z tego co pamiętam zawsze robił to Industria.
-
No to pa dziewczyny! I chłopaki. - Belona oraz Sana pomachały im i
już miały odejść kiedy Blackness ich zatrzymała.
-
Przykro mi bardzo, ale tak łatwo się nas nie pozbędziecie. Macie
być za godzinę na siódmym piętrze przy gobelinie z Barnabaszem
Bzikiem. Jeżeli nie to przyjdę po was i siłą was tam przyciągnę.
Oczywiście mówię do wszystkich. - spojrzała – jej zdaniem –
groźnym wzrokiem na drużynę. Po czym wzięła Rage pod rękę i
zaczęła ją ciągnąć po schodach.
-
Gdzie ty mnie do cholery wleczesz? - warknęła Lily, ale nie
wyszarpnęła ręki z uścisku dziewczyny.
-
Oczywiście do Pokoju Życzeń. Trzeba cie w coś ubrać. - oznajmiła
z entuzjazmem.
Gdy
dotarły do miejsca gdzie miały pojawić się drzwi Blackness
przeszła pod ścianą trzy razy, a następnie nacisnęła klamkę i
wpadła do pokoju razem z Rage. Pierwsze co ukazało się ich oczom
był bar, taki jak w każdym klubie tylko brakowało barmana.
Pomieszczenie było dość duże i przestronne. Podłoga była z
ciemnego drewna, a ściany były w kolorze marsala. W jednym z rogów
stał biały, skórzany narożnik i szklany stolik, a zaraz obok był
drzwi.
-
W stylu Industrii. - zaśmiała się Rage wskazując na szklany
stolik.
-
Może troszkę. - Blackness posłała jej uśmiech i wskazał na
drzwi, które znajdowały się przy narożniku. - Idź się wykąpać,
a potem się przebierzesz. Drzwi w łazience będą prowadziły do
garderoby.
***
-
Nie ma opcji. Nie dam ci się w tym pokazać na imprezie. Masz
poderwać jakiegoś chłopaka, a niego pobić. - Blackness spoglądała
na strój Rage krytycznym wzrokiem. Dziewczyna była ubrana w
jeansowe szorty i czarny T-shirt z nadrukiem. Na to narzuciła cienką
kurtkę w kolorze khaki z podwiniętymi rękawami, która sięgała
jej niemal do połowy uda. Do tego założyła czarne zakolanówki i
tego samego koloru creepersy.
-
Kogo ty tu niby zaprosiłaś?
-
Emm... Kilka najbliższych znajomych.
-
Pół szkoły?
-
Chodź już. Muszę ci wybrać jakieś sensowne ciuchy. - Blackness
zniknęła w drzwiach garderoby i po chwili wyszła z pomieszczenia
trzymając na ręce jakieś ubrania i inne duperele. - Przebierz się.
Kiedy
w końcu Rage wyszła z łazienki kompletnie ubrana miała na sobie
krótką, czarną, lekko rozkloszowaną spódniczkę z ćwiekami,
które były rozmieszczone w idealnych odległościach. Brunetka
wcisnęła na nią też czarną, prześwitującą bluzkę bez rękawów
z kołnierzem, którą dziewczyna wpuściła w spódnice. Buty i
zakolanówki zostały na miejscu jednak zostały do tego dodane także
czarne, cienkie rajstopy.
-
No od razu lepiej. Teraz wystarczy zrobić makijaż i cię uczesać.
- Blackness niemal podskoczyła z podniecenia na myśl o układaniu
włosów.
-
Nawet nie myśl o dotykaniu moich włosów. Ostatnio, gdy dałam ci
się uczesać skończyłam z jakimś gównem na głowie i nie mogłam
przez to rozczesać włosów. Złamałam dwa grzebienie i popsułam
szczotkę. Dopiero na drugi dzień udało mi się w bibliotece ojca
znaleźć jakieś zaklęcie rozczesujące włosy. - Lily przyjęła
pozycję bojową i patrzyła twardo w oczy drugiej dziewczyny. - I
tak już dałam ci się ubrać.
***
-
Może zagramy w butelkę? - zaproponowała Natalie kiedy wszyscy
siedzieli na narożniku. Wbrew domysłom Rage nie było wcale dużo
osób. Przyszła cała drużyna Hogwartu – bez rezerwowych -, część
ekipy znajdująca się w zamku oraz elita Slytherinu.
-
Na całowanie? - zaśmiał się Max.
-
Nie. - zaprotestowała od razu Belona. - W pytanie czy wyzwanie.
-
Jak chcesz. - mruknął lekko zawiedziony Max. - Ale jak ktoś odmówi
odpowiedzi na pytanie albo nie zrobi wyzwania ma wypić dość spory
łyk Ognistej.
-
Z chęcią. - wyszczerzyła się Rage i od razu chwyciła pustą
butelkę, która dziwnym trafem leżała obok niej. I zakręciła
nią. Wypadło na Belonę. - Pytanie czy wyzywanie?
-
Pytanie.
-
Ile miałaś lat, gdy całowałaś się po raz pierwszy?
-
Eee... 15. - Dziewczyna zaczerwieniła się lekko i zakręciła
butelką. Wypadło na Hadesa. Wybrał pytanie.
-
Wolisz dziewczyny czy chłopców?
-
I to i to. Ale chyba bardziej dziewczyny. - chłopak odpowiadając
spojrzał na Lily wyzywająco na co ta tylko uniosła lekko brwi. Gdy
Hades zakręcił wypadło na Izzy.
-
Pytanie czy wyzwanie?
-
Nie jestem aż tak pijana by wybrać wyzwanie.
-
Kiedy straciłaś dziewictwo? - Max, który właśnie pił drinka
zakrztusił się i omal nie wypluł tego co miał w ustach na
siedzącą obok Alie. Isabelle zaczerwieniła się i odmówiła
udzielenia odpowiedzi, przez co musiała wypić trochę Ognistej.
Razem z nią zrobiła to Rage.
-
Pytanie czy wyzwanie? - Tym razem wypadło na Raphaela.
-
Pytanie.
-
Czy podobają ci się angielskie dziewczyny?
-
Oczywiście. - chłopak puścił oczko Izzy i zakręcił butelką.
Lily wybrała pytanie.
-
Jak poznałaś Jeremiego? - Rage przekręciła lekko głowę i
spojrzała na Blackness. Ta głową wskazała na swojego brata.
-
Eee... Na wyścigu. - mruknęła.
-
Jakim?
-
Czy przypadkiem nie powinieneś zadawać tylko jednego pytania.
***
-
Rage pytanie czy wyzywanie?
-
Wyzwanie. - Kiedy padła ta odpowiedź wszyscy byli już nieźle
podpici i zadawali co raz to dziwniejsze pytanie. Niektórzy prosili
także o wyzwanie, tak jak teraz Lily.
-
Zatańcz na rurze. - Max posłał jej sprośny uśmiech.
-
Jak sobie życzysz. - Nie miała zamiaru zadawać pytań typu „Skąd
masz zamiar wziąć rurę?” bo przecież byli w Pokoju Życzeń,
Tu wszystko jest możliwe.
Kiedy
pojawił się już przedmiot na którym miała się wyginać jak
idiotka podeszła do niego powoli ściągając buty.
-
Oczywiście się zemszczę. - warknęła przed tym jak wskoczyła na
rurę i zaczęła się układać w jakiejś skomplikowanej pozie.
-
Nie wiedziałem, że masz w tym wprawę. - zaśmiał się Zabini.
Rage
zaplatając nogi na rurze odchyliła się do tyłu i gdyby stała na
ziemi na pewno zrobiłaby mostek. Mając tak głowę do góry nogami
spojrzała na chłopaka tak jakby miała go zabić po czym z powrotem
chwyciła się rękami rury. Zaraz potem znów zaczęła układać
się w inne dziwne pozy.
wtorek, 17 listopada 2015
Rozdział 7
12
października zdaniem Rage nadszedł stanowczo za szybko. To dzisiaj
do Hogwartu mieli przyjechać ci cholerni
goście, a
konkretnie mają się pojawić za minutę, bo wtedy aktywują się
świstokliki. Cała szkoła zebrała się w Wielkiej Sali oczekując
na całą tą zgraję. Nauczyciele siedzieli podjarani na swoich
miejscach przy stole, próbowali udawać, że wcale nie czekają na
te wszystkie szkoły, z marnym skutkiem. Za to Rage i cała reszta
drużyny sterczała przed stołem. Oczywiście Vogel przekazywał im,
że mają się ubrać elegancko, ale jakoś im to nie wyszło.
Rage
ubrała się w burgundowe rurki i białą koszulę w czarną kratę,
a na nogach miała czarne, zamszowe botki. Nie obyło się też bez
mocnego makijażu i bransoletki z ćwiekami.
Serpent
wcisnął na siebie czarne rurki i T-shirt, na to miał narzuconą
bordową koszulę w kratę oraz skórzaną kamizelkę. Na nogach miał
glany, a z kieszeni wystawał mu kabel od słuchawek.
Raphael
Moliere wyglądał w miarę elegancko w zgniłozielonych spodniach
oraz czarnej koszuli, w której podwinął rękawy.
Hades
oczywiście był ubrany cały na czarno, a jego strój składał się
z bluzy,
rurek i trampek. Do niedawna kaptur miał na głowie, ale pod
ostrzałem spojrzeń wszystkich nauczycieli łaskawie go ściągnął.
Dwie
przyjaciółki – pałkarki -, Bellona i Sana były ubrane w trochę
przydługie swetry w kolorze szmaragdu i szafiru oraz obcisłej
jeansy z dziurami na kolanach.
Ostatnią
osobą z tej grupy byłą Natalie, ścigająca w drużynie Hogwartu.
Dziewczyna może nie była zbyt mądra, ale jeśli chodzi o
quidditcha stawała się prawdziwym geniuszem. Dziś ubrana w
łososiową spódnicę z baskinką, żakiet w tym samym kolorze,
białą bluzkę oraz szpilki wyglądała chyba najbardziej elegancko
z nich wszystkich.
Gronu
pedagogicznemu nie chodziło jednak o taką elegancję jaką
prezentowała Natalie. Arnold Vogel wspominał chyba coś o szatach,
które nie wyglądałyby jakby ktoś w nich spał, ale gdy mówił on
o czymś co nie miało związku z quidditchem, drużyna wyłączała
swoje myślenie i nie pamiętała nic z jego paplaniny.
Nagle
w Wielkiej Sali zaczęło się pojawiać co raz więcej osób.
Oczywiście byli to uczniowie z zagranicznych szkół. W jednej
chwili pojawiło się osiem drużyn quidditcha wraz opiekunami i
zawodnikami rezerwowymi.
Rage
udało się wyłapać potępiające spojrzenie dyrektora, który
spostrzegł gość z francuskiej szkoły magii dla chłopców, którzy
byli wystrojeni w wyjściowe szaty.
-
Nie da nam żyć przez ten strój. - mruknęła Rage nawet nie
odwracając wzroku od gości. - Nadal nie rozumiem po co my tu w
ogóle sterczymy.
-
Pewnie będziemy się widać z tymi... No z nimi. - odpowiedziała
Sana wskazując podbródkiem na przybyłych. W tej samej chwili słowa
dziewczyny się potwierdziły, bo
opiekun Francuzów zaczął poganiać swoich podopiecznych w swoją
stronę. Gdy byli oni już dość blisko Rage przeżyła szok widząc
Louisa Weasleya
-
To ty nie skończyłeś jeszcze szkoły? - syknęła chłopakowi do
ucha, gdy ten zamknął ją w uścisku.
-
Tak jakoś wyszło. - zaśmiał się cicho i przeszedł do kolejnej
osoby.
Tysiące
uścisków rąk później, jedną chorą przemowę oraz bardzo głośną
kolację w końcu
mogli pójść do Pokojów Wspólnych. Scott
Grant oczywiście podczas swojej cholernie długiej przemowy
uwzględnił fakt, że ci cali goście muszą w końcu gdzieś spać
więc porozdzielał po dwie szkoły na jeden dom. Gryffindorowi
dostali się Francuzi oraz Rosjanie. Oczywiście trzeba było te
szkoły jakoś doprowadzić do domów więc prefekci mieli
porównywalną robotę jak ta na początku roku.
-
Czy tylko ja czuję się jak na początku roku? - zapytała Rage
Devila, gdy szli skrótami do Pokoju Wspólnego.
-
Wiesz tym razem znamy hasło i z łatwością dostaniemy się do
środka. - mruknął chłopak w odpowiedzi i podał także hasło
Grubej Damie, która odsunęła się ukazując im wejście do Pokoju
Wspólnego, który jak na razie był całkowicie opustoszały.
Rage
wraz z Devilem weszli do środka i od razu opadli na sofę, która
stał przy kominku przez co siedzącym było przyjemnie ciepło.
-
Mam jedno małe pytanko. - zaczął blondyn. - Czy ty masz znajomości
wszędzie?
-
A co masz tym razem na myśli?
-
Tego chłopaka z którym się przytulałaś.
-
Ach... To mój kuzyn, Louis. Szczerze mówiąc byłam zdziwiona, gdy
go zobaczyłam, bo myślałam, że już skończył szkołę, ale jak
widać myliłam się.
Gdy
usłyszeli głosy wchodzących Gryfonów i reszty przerwali rozmowę.
Nie minęła nawet minuta, a przysiadł się do nich Louis z wielkim
uśmiechem na twarzy.
-
No to co tam u ciebie Lils? - zapytał rozsiadając się na fotelu.
-
To sam co zawsze. - mruknęła w odpowiedzi. - Widzę, że czujesz
się jak u siebie.
-
Oczywiście. W końcu chodziłem tu do aż dwa miesiące. - pochwalił
się z dumą. - Znam ten zamek jak własną kieszeń.
-
Echem... Coś czuję, że chyba nie nosisz spodni z kieszeniami. -
Rage uniosła jedną brew patrząc na blondyna.
-
Je... - Louisowi przerwał jakiś
Francuz, z którego gadania jedyne co Lily zrozumiała to Louis.
Takie życie, gdy zna się tylko jeden język.
-
Nicolas naprawdę nie musisz szpanować swoim francuskim, bo ona na
to nie leci. - zaśmiał się kuzyn Rage, a drugi chłopak posłał
mu mordercze spojrzenie.
-
Ty tylko o jednym myśleć. - powiedział Nicolas ze śmiesznym
akcentem i rudowłosa oraz Devil musieli się powstrzymać od
śmiechu.
-
Och... Nie histeryzuj Nico. - Louis wstał i usadził chłopaka na
swoim poprzednim miejscu. - Usiądź sobie i
słuchaj naszych jakże fascynujących rozmów, a wszystko będzie
dobrze.
-
Ugh... Qu'est-ce que une cruche…
- Nicolas
zaczął coś gadać po francusku i w głowie Rage znów pojawiła
się jedna myśl Co on pie*doli?
-
Louis mógłbyś łaskawie przetłumaczyć. - Lily posłała
chłopakowi przesłodzony uśmiech.
-
No, a więc... Mówi, że jestem idiotą. Nie wie dlaczego jeszcze
się ze mną zadaje. No i inne takie brednie. Jest strasznie
wybuchowy więc nie próbuj go denerwować, bo twoja szkoła może
zniknąć z powierzchni ziemi. - zakpił Louis. - A teraz pozwól o
pani, abym mógł go odprowadzić, bo dostał słowotoku i nie
skończy gadać przez następny kwadrans.
-
A gdzie masz ten swój pokój? - Devil odezwał się po raz pierwszy
od pojawienia się dwójki chłopaków.
-
Nie mam bladego pojęcia, ale ten dyrektorek coś mówił, że mamy
się zgłosić do jakiegoś prefekta. - odpowiedział. - Znacie
jakiegoś?
-
Ten przy wejściu. - Devil wskazał na Aleca, który stał w jednym
miejscu od pewnego czasu.
-
Uuu... Przystojny. - Louis zagwizdał i dostał łokciem w żebra od
swojego kumpla.
-
Bo jeszcze pomyślę, że jesteś gejem Lou. - Rage spojrzała na
niego przenikliwie, a ten tylko poruszał brwiami w górę i w dół
i pognał z Nicolasem w stronę prefekta Gryffindoru.
***
-
Rage jaką sukienkę zakładasz na bal? - zapytała Blackness, która
pojawiła się w Pokoju Wspólnym około dwudziestej-trzeciej,
wpadła do środka, gdy jakiś Gryfon wchodził pokoju.
-
Nie zakładam. - mruknęła rudowłosa kręcąc się Pokoju Wspólnym
w poszukiwaniu zasięgu. Blackness siedziała na sofie i wodziła
tylko wzrokiem za dziewczyną.
-
Jak to?! To idziesz w jeansach? - zszokowała się brunetka, a
wszyscy którzy siedzieli jeszcze w pokoju spojrzeli się na nią.
-
Nie nie idę. - warknęła, a tym razem wszyscy spojrzeli się na
nią.
-
Jak to nie idziesz?!
-
Normalnie.
-
Ale jesteś w drużynie. Musisz iść.
-
Nie wiem co bycie w drużynie quidditcha ma do pójścia na jakiś
cholerny bal.
-
Ma i to bardzo dużo. Przecież musisz reprezentować Hogwart.
-
Nie dramatyzuj Blackness. Nie idę i tyle.
-
Nie martw się. Zaciągnę cię tam.
-
Hmm... Raczej ci się nie uda. Mam szlaban.
-
Ale... - Blackness momentalnie zamilkła nie wiedząc co powiedzieć.
Lily
nadal krążyła po pokoju kiedy z dormitorium chłopców wyszedł
Devil, który od razu do niej podszedł i cicho szepnął do ucha:
-
Podstępna s*ka. - Rage zareagowała na to śmiechem, ale nagle
urwała go i zaczęła piszczeć wisząc na jednym z foteli na którym
siedział jakiś chłopak z siódmego roku. - Co ci odwala? - zapytał
Devil teatralnie pocierając skronie.
-
Mam zasięg! - pisnęła.
-
Tutaj? - spojrzał na nią z niedowierzaniem i wyciągnął z
kieszeni telefon, po czym podszedł do dziewczyny. Rzucił okiem na
ekran i spostrzegł, że ma aż trzy kreski zasięgu. - Och... życie
jednak jest piękne.
-
Mam 48 wiadomości głosowych i 196 SMS-ów od ostatniej wizyty w
klubie. - mruknęła Rage i zaraz podleciała do nich Blackness nadal
z obrażoną miną. - Czy ci debile nie rozumieją, że skoro nie
odpisuję przez miesiąc to już nigdy nie odpiszę?
-
Jak widać. - odpowiedziała w tym samym czasie pozostała dwójka
-
Czy tylko do mnie Industria wysłał tą dziwną wiadomość? -
zapytała czytając SMS-a.
Rage
mam nadzieję, że uda ci się odczytać tego SMS-a. Specjalnie
wysyłam go wcześniej. Za miesiąc musicie być wszyscy w
klubie. Podkreślam musicie. Najlepiej bądźcie przed dwudziestą.
Sprawa wagi państwowej.
-
Chyba tylko do ciebie. - Blackness zajrzała jej przez ramię. -
Przecież wie, że będziesz szukała zasięgu za wszelką cenę. -
Lily spojrzała na nią, a jej spojrzenie mówiło wszystko, ale na
pewno nie zapowiadało nic dobrego. - No co taka jest prawda. -
Rudowłosa nie przestała się na nią patrzeć. - Och... Mniejsza z
tym. Spójrz na datę.
-
20 września.
-
Dzień po meczu.
-
Zajebiście.
***
-
Lilyanne Luno Potter.
-
Jak myślisz ma zamiar mnie zabić, bo zastanawiam się nad tym jak
się bronić. Słownie czy może jednak trzeba użyć siły. -
mruknęła Rage próbując zignorować chłopaka, który zbliżał
się do niej co raz bardziej.
-
Wiesz najlepsza będzie ucieczka. Nie wygląda na słabego. -
odpowiedziała Blackness.
-
Dzięki. Rozumiem, że uważasz mnie za słabego człowieka.
-
Emm...
-
Pie*dol się. - warknęła.
-
Potter jak się wyrażasz. - upomniał ją nauczyciel mugoloznawstwa
przechodzący obok.
-
Przepraszam. - mruknęła potulnie.
-
Trzy, dwa... - Blackness zaczęła odliczać. - … jeden i zero. -
Gdy z wypowiedziała ostatnie słowo odsunęła się i stanęła pod
ścianą, a Lily została złapana za ramię i gwałtownie obrócona
przez bruneta. Chłopak przyparł ją do ściany, a ta zaczęła
żałować, że nie ma tu jednak nauczyciela mugoloznawstwa.
-
Moliere opanuj się, bo pomyślę, że chcesz mnie...
-
Nie kończ Potter. - chłopak spojrzał na nią złowrogo. Nadal
trzymał ręce na jej ramionach jednak uchwyt trochę zelżał. -
Możesz mi łaskawie wytłumaczyć dlaczego nie było cię dzisiaj
rano na... - Raphael nie dokończył, bo Rage pocałowała go, a ten
zdziwiony momentalnie puścił ją. Lily wywinęła się i szybko
stanęła w bezpiecznej odległości od chłopaka.
-
Żegnaj Moliere spotkamy się na następnym treningu. Are vaire czy
jak tam się u was mówi. - powiedziała Rage i podeszła do
Blackness, która cicho chichotała pod nosem.
-
Au revoir. - poprawił ją machinalnie Raphael po czym sam
odszedł w swoją stronę.
-
Widzisz nie wykorzystałaś żadnego koła ratunkowego. - zaśmiała
się brunetka.
-
Bo wymyśliłam nowe. - zauważyła z udawaną dumą.
-
Ta... Będę wykorzystywała je za każdym razem w takim wypadku.
***
-
To może jednak skusisz się na ten bal?
-
Mam szlaban.
-
Ale...
-
Nie.
Rage
spojrzała na jakiegoś chłopaka z czwartego roku, który chodził
od dziewczyny do dziewczyny i wypytywał się czy pójdzie z nim na
bal, co nie było za bardzo możliwe, bo prawie każda miała już
partnera, a nie który łudziły się, że ten wymarzony zaprosi je.
-
Okay zrozumiałem.
-
No to bosko.
Lily
ruszyła przed siebie omijając szerokim łukiem każdego chłopaka,
który zbliżył się do niej na odległość mniejszą niż metr.
Gdy szła tak slalomem omal nie wypadła na jakąś dziewczynę,
która była bardzo zajęta wlepianiem oczu w jakiegoś wysokiego
blondyna, którym okazał się Serpent.
Rage
postanowiła się na chwilę zatrzymać i złamać swój „zakaz”
pochodzenia do jakiegokolwiek chłopak na wyznaczoną odległość.
Ten jednak nie stanowił zagrożenia w postaci namawiania jej na
pójście na bal.
-
Jeżeli nie masz jeszcze żadnej kandydatki na bal to tamta niezdara
jest tobą cholernie zainteresowana. - mruknęła siadając obok
Serpenta na parapecie i wyjmując mu słuchawki z uszu.
-
Od kiedy tak się troszczysz o to z kim pójdę na bal? - zapytał
wyjmując jej słuchawki z ręki i wsadzając je do kieszeni razem z
telefonem.
-
Od teraz. - wzruszyła ramionami i widząc kolejnego zdesperowanego
chłopaka z siódmego roku. - Mam do ciebie sprawę, ale złapię cię
jutro. - zsunęła się z parapetu.
-
A ty nie idziesz na bal? - spojrzał na nią zdziwiony.
-
Jeszcze nie słyszałeś? Przecież Blackness żali się z tego
powodu każdej napotkanej osobie.
-
Nie słucham o żadnej rzeczy z balem związanej, bo mam szlaban i
nie idę. - powiedział, a Lily zagwizdała.
-
No to może jednak uda mi się ci to powiedzieć dzisiaj.
-
Też szlaban?
-
Mhm...
-
U kogo?
-
Kojarzysz może moją ciocię Hermionę. - zaśmiała się.
-
Ona? Myślałem, że lubi cię choć trochę.
-
Żyłeś w błędzie.
-
Jak widać.
***
-
Ale jesteś pewna, że nie przyjdziesz chociaż na chwilę? -
Blackness spojrzała na Rage oczami pełnymi nadziei, gdy ta układała
jej włosy. Przy tej minię nawet Lily nie miała sumienia jej
odmówić.
-
Może wejdę na chwilę. - mruknęła z niechęcią, a brunetka
rzuciła by jej się na szyję gdyby nie świeżo pomalowane
paznokcie. Nie powstrzymało jej to jednak przed piskiem radości
przez co Rage niemal pękły bębenki.
-
Ale przecież nie masz co na siebie włożyć. - panikowała
Blackness i znów niemal zerwała się na równe nogi, ale Rage
usadziła ją z powrotem na krześle. - Weź moją drugą sukienkę.
Powinna na ciebie pasować.
-
Okay. - rudowłosa po utrwaleniu drugiej dziewczynie fryzury podeszła
z różdżką do szafy i wyciągnęła szmaragdową suknię, którą
zmniejszyła i schowała do kieszeni spodni.
-
No i co ty byś beze mnie zrobiła. - zaśmiała się Blackness.
-
Mogłabym powiedzieć to samo. - wskazała ręką na fryzurę
dziewczyny.
-
Nie moja wina, że jestem w tym słaba. - prychnęła.
-
Ja już idę, bo zaraz mam szlaban, a muszę jeszcze odnieść tą
twoją sukienkę do pokoju.
-
Pa!
Rage
wyszła z dormitorium dziewczyn z Ravenclawu i skierowała się do
Pokoju Wspólnego. Nie spodziewała się tam nikogo zobaczyć, bo
wszyscy z pewnością szykowali się na ten bal. Zdziwiła się
jednak widząc tam Raphaela siedzącego na sofie. Chciała przemknąć
nie zauważona, ale jej „misja” od razu byłą przesądzona
na porażkę, bo chłopak siedział niemal na wprost wyjścia z
pokoju.
-
Och Potter. Spodziewałem się, że cię dzisiaj tutaj zobaczę.
-
Doprawdy. - mruknęła zbliżając się do wyjścia. - A ty co
czekasz na swoją dziewczynę.
-
Nie mam dziewczyny.
-
Bardzo mi smutno z tego powodu. Naprawdę miło było cię zobaczyć,
ale śpieszę się.
-
Do tego blondyna?
-
Którego, bo znam dużo?
-
Tego co ciągle za tobą chodzi.
-
Uważaj bo uznam, że jesteś zazdrosny.
-
O ciebie?
-
Nie o Devila.
Rage
nie zważając na to czy chłopak miał zamiar jej odpowiedzieć czy
też nie wypadła z Pokoju Wspólnego i pognała w stronę wieży
Gryffindoru. Miała trochę ponad pięć minut, aby dotrzeć do
swojego dormitorium i odłożyć sukienkę, a potem dojść jeszcze
pod gabinet woźnego.
Teraz
woźny był jeszcze gorszy niż za czasów jej ojca.
Czterdziestolatek z kompleksami. Pomimo, że nie był charłakiem
jego umiejętności magiczne były na najniższym poziomie i miał
trudności z zaklęciem rozbrajającym. Z niemałym trudem udawało
mu się rzucić zaklęcie czyszczące, gdy było mu ono naprawdę
potrzebne, najczęściej jednak wysługiwał się uczniami.
Gdy
Lily zostawiła już sukienkę została jej minuta. Wiedziała, że
nie zdąży i szczerze mówiąc nie miała zamiaru się spieszyć.
Lubiła jak woźny się wydzierał przez jej spóźnienie, a ona się
wyłączała i nie pamiętała nic z jego gadki.
Szła
spacerkiem, a gdy dotarła pod mieszkanko woźnego była
spóźniona już dobre dziesięć minut, bo nie szła skrótami, lecz
okrężną drogą. Weszła do komnaty nawet nie pukając i od razu
rozsiadając się na wolnym krześle przed biurkiem woźnego.
Podczas
jego przemowy miała ochotę położyć nogi na drewnianym meblu
zawalonym papierami ułożonymi w kupki, ale nie chciała go
doprowadzać aż do takiej wściekłości. Chociaż...
-
Powinien pan sobie kupić jakąś komodę na tę papiery. - niby
przypadkiem lekko trąciła najwyższą kupkę i wszystkie kartki
rozsypały się po komnacie. Wyścielały one posadzkę niczym dywan.
-
TY nie wdzięczny bachorze, plugawy szczeniaku. - wyleciały z jego
ust dwie podstawowe obelgi. - Masz to natychmiast posprzątać
zanim będziesz odrabiała swoją karę z resztą.
Lily
ze złośliwym uśmieszkiem wyciągnęła różdżkę. Jednym
machnięciem sprawiła, że papiery ułożyły się w kupkę, a
drugim, że wylądowały na biurku.
Woźny
nie odezwał się ani słowem choć Rage z jego wyrazu twarzy
wyczytała wszystko. Był wściekły, nawet bardzo. Gestem ręki
wskazał jej i pozostałej trójce, a by zanim poszli.
Oczywiście
milusi woźny podzielił ich na dwie grupy. Lily i Serpenta wysłał
do łazienki, a ich zadaniem było czyszczenie toalet. Pozostałą
dwójka musiała zaś szorować kociołki w sali od eliksirów. Nie
ominęło ich także oddanie różdżek. Po odtransportowaniu ich na
miejsca pracy zostawił ich samych sobie razem z toaletami lub
kociołkami.
Rage
obdarzyła toalety zniesmaczonym spojrzeniem i wyjęła jeszcze jedną
różdżkę, na co Serpent patrzył bez jakichkolwiek oznak
zdziwienia. Gdy wszystkie toalety były już uprzątnięte usiedli we
wnęce jedynego okna w łazience i Lily wyjęła paczkę papierosów.
Poczęstowała chłopaka, a ten z chęcią wziął jednego.
-
Teraz czeka nas siedzenie tu przez... No dość długo. - powiedział
chłopak patrząc na ekran telefonu.
-
Mhm... - mruknęła i zaciągnęła się papierosem.
***
Kiedy
woźny pozwolił im iść minęły już dwie godziny od momentu kiedy
Rage pojawiła się w gabinecie. Oczywiście najpierw dziesięć
minut zajęły mu oględziny łazienki i gdy stwierdził, że wygląda
w miarę dobrze, w końcu łaskawie ich puścił.
-
Co masz zamiar teraz robić? - zapytał Serpent, gdy tylko wyszli z
łazienki.
-
Niestety pojawię się na chwilę na tym pieprzonym balu, bo inaczej
Blackness nie odezwie się do mnie ani jednym słowem przez
najbliższy miesiąc. - westchnęła. - A ty?
-
Też chyba pójdę. Dziewczyny nie dawały mi żyć jak się
dowiedziały, że mam szlaban podczas balu. - powiedział i
rozdzielili się przy schodach. On poszedł w dół, a ona w górę.
Lily
dość szybko dotarła do wieży i od razu wparowała do dormitorium
z miną, która nie świadczyła o jej zadowoleniu. Zabrała się od
razu za wciśnięcie na siebie sukni Blackness, szmaragdowej sukni.
Pieprzona Krukonka zakochana w Ślizgonie. – pomyślała
Rage, gdy założyła już na siebie ubranie i przejrzała się w
lustrze – Przynajmniej w miarę dobrze w niej wyglądam.
Zrobiła
sobie makijaż i w miarę szybko pomalowała paznokcie. Gdy
rozczesała włosy i już była przy drzwiach przypomniała sobie, że
nie założyła butów. Spojrzała na wszystkie swoje buty. Raczej
nie założę trampek. - pomyślała i sięgnęła po wysokie
szpilki, które były cholernie nie wygodne.
Kiedy
jakimś cudem udało jej się dojść pod Wielką Salą zobaczyła
tam Blackness, która wyraźnie nie była w za dobrym humorze. Rage
westchnęła i podeszła do niej po czym usiadła na schodach.
-
Całował się z jakąś dzi*ką. - mruknęła płaczliwym tonem, ale
z jej oczu nie kapały łzy.
-
Pieprz go.
-
Chciałabym. - zaśmiała się Blackness.
-
Och... Nie użalaj się nad sobą. - powiedziała Rage. - Idź
poderwać sobie jakiegoś chłopaka.
-
Jestem za. - Serpent, który musiał dopiero co przyjść, stał
oparty o ścianę i przypatrywał się im.
-
To twój partner na bal? - zapytała brunetka.
-
Chyba sobie kpisz!
-
Nigdy w życiu!
-
Tak myślałam. - westchnęła. - Chodźmy już.
-
Jak chcesz. - Rage wzruszyła ramionami i wstała ze schodów. -
Jeżeli przeżyje dzisiaj w tych butach to będzie cud.
-
A co wyszłaś z wprawy. - Blackness poruszała brwiami w górę i w
dół z wyraźnie lepszym humorem niż wcześniej.
-
S*ka. - warknęła Lily. Pchnęła drzwi do Wielkiej Sali i weszła
do środka razem z pozostałą dwójką. Oczywiście wszyscy od razu
skierowali wzrok w stronę drzwi i zaczęli się przypatrywać dwójce
nowo przybyłych. Zarówno Hogwartczycy jak i reszta z zagranicy.
-
Pora zacząć to pie*dolone przyjęcie. - westchnął Serpent, a
dziewczyny tylko mu przytaknęły. Razem ruszyli w stronę reszty.
Subskrybuj:
Posty (Atom)