piątek, 16 października 2015

Rozdział 5

- Mama ochotę ją zabić. - powiedziała Rage na powitanie, gdy tylko przysiadła się do reszty.
- Co tym razem zrobiła? - zapytała ze znudzeniem Blackness. Od początku roku nasłuchała się już tyle o Russell, że chyba już nic nie potrafiłoby jej zdziwić.
- Dzisiaj chyba postanowiła zastawić na mnie pułapkę, czy coś w tym stylu, bo gdy tylko Cassandra weszła do łazienki wylała się na nią jakaś glutowata, śmierdząca maź, którą próbuję zmyć od już od pół godziny. - odpowiedziała rudowłosa smarując tosta dżemem.
- Nie wiedziałem, że ta twoja przyjaciółeczka jest taka hmm... Wredna. - zaśmiał się Serpent. Kiedy usiadł wraz zresztą w pierwszy dzień szkoły w Wielkiej Sali było słychać tyle szeptów, że zagłuszały one nawet myśli.
- A co chciałbyś ją zabrać do Slytherine'u? Jak dla mnie okay. - mruknęła Lily tak, że nikt oprócz Malfoy'a siedzącego obok niej nie mógł jej usłyszeć. - A poza tym żadna przyjaciółeczka.
- Drastyczne wydarzenia zmieniają ludzi. - zauważyła mądrym tonem jakaś Krukonka, która siedziała najbliżej nich.
- Czy prosił cię ktoś abyś się wtrącała? - zapytał Luda, uśmiechając się sztucznie do dziewczyny, która niemal od razu odwróciła wzrok. - Tak też myślałem.
- Nie chce nic mówić, ale chyba powinniście już iść na eliksiry. - rzuciła Blackness z entuzjazmem. Ona nie chodziła już na te zajęcia ponieważ nie miała odpowiedniej oceny z SUM-ów. Zresztą Luda także w nich nie uczestniczył.
- Mam nadzieję, że Vogel was nie zabije. - brunet posłał im uśmiech i wyszedł z Wielkiej Sali, a zaraz za nim szła Chloe.
- Pochowajcie mnie z kluczykami od samochodu. - westchnęła Rage, wstając od stołu i zgarniając swoją torbę z książkami.
- Wszystkimi czy tylko tymi od nissana? - zapytał Serpent, który szedł po jej prawej stronie.
- Tylko tymi od nissana.
- Chyba naprawdę za długo nie było mnie w tym kraju. - mruknął pod nosem Devil.
Trójka zeszła do lochów i stanęła przed salą do eliksirów przy której stała już nieliczna grupa, która jeszcze uczestniczyła w tych zajęciach. Bardzo trudno było dostać się na eliksiry i Lily sama się zastanawiała jakim cudem udało jej się zdobyć odpowiednią ocenę z tego przedmiotu.
Nagle drzwi od sali uderzyły z hukiem o kamienną ścianę i był to znak, że wszyscy mają wejść do środka. Vogel siedział przy swoim biurku przeglądając jakieś kartki pergaminu z niezadowoloną miną, ale u niego taką minę można było uznać za zwykły wyraz twarzy nie wyrażający niczego ponieważ taki grymas na jego twarzy widniał codziennie.
Wszyscy zajęli miejsca bijąc się o te na końcu sali. Rage i Devilowi udało się wywalczyć jedną z ławek na końcu przy której usiedli wyciągając książki.
Gdy profesor podniósł się i pokazał w całej okazałości ktoś kto go nie znał mógłby się zacząć z niego nabijać. Vogel wyglądał komicznie w obszernych szatach sięgających mu przed kostki, był dość wysoki i kościsty, ale nie oznaczało to, że nie można było uszyć na niego pasującej szaty. Mężczyzna miał krótko ścięte czarne włosy, bardzo ciemne brązowe oczy oraz orli nos, z którego większość się śmiała gdy miała stuprocentową pewność, że Vogel ich nie słyszy.
- Proszę przepisać wszystkie ingrediencję potrzebne do sporządzenia eliksiru Wiggenowego. - rozkazał cichym głosem profesor i zaczął krążyć po klasie przypatrując się wszystkim uczniom podczas tej pacy.
  • Pół litra z soku z chorbotka
  • 2 krople śluzu gumochłona
  • 7 kłów chropianka
Pamiętasz, że dzisiaj impreza?
Na jej notatkach zmaterializowała się malutka karteczka ze starannym pismem. Wiedziała, że to nie Devil, bo on pisał o wiele mniej czytelnie więc jedyną osobą, która mogła to napisać był pewien blondyn, który siedział po drugiej stronie sali w tym samym rzędzie.
Lepszego momentu nie mogłeś znaleźć na przypominanie mi o tym.
Ale pamiętasz?
Zachowujesz się jak idiota, wiesz? Och sorry... Ty jesteś idiotą.
Słyszałem to już tyle razy, że zdążyłem się przyzwyczaić.
Rage wróciła do pisania, ale jak można się było spodziewać nie było jej dane długo „nacieszyć” się tą chwilą ponieważ kolejna karteczka pojawiła się przed nią.
Ale pamiętasz? :)
Nie ku*wa zapomniałam, że mam dzisiaj przyleźć do gniazda węży.
No, trzeba było tak od razu.
Co powiesz na dawkę Eliksiru Żywej Śmierci. Tylko dla ciebie.
Nie dzięki, chyba się nie skuszę.
***
Do końca zajęć Rage wysłuchiwała na zmianę gadki Serpenta na temat dzisiejszej imprezy, jęczenia Blackness w co ma się ubrać na pożarcie przez węży oraz opowieści Devila o jakiejś nocy spędzonej w nowojorskim klubie.
Oczywiście Lily o imprezie przypomniało się niecałe dziesięć minut przed jej rozpoczęciem. Szybko pożegnała się z Alexandrem i po drodze do dormitorium rzuciła w stronę Devila aby na nią zaczekał.
Szybko wbiegła do dormitorium, które było całkowicie puste, lekko zdziwiło to Rage ponieważ niemal zawsze w nim ktoś był. Długo jednak się nad tym nie zastanawiała i zaczęła przekopywać szafę w poszukiwaniu ubrań.
Rzuciła na pokój zaklęcie, która uniemożliwiłoby każdemu wejście do dormitorium. Nie miała czasu na wchodzenie i wychodzenie z łazienki więc postanowiła się przebrać bez tych wszystkich ceregieli.
Ubrała się w krótkie, czarne spodenki oraz dość długą bluzkę bez rękawów, która lekko prześwitywała i oczywiście była w kolorze czarnym, bo jak mogłoby być inaczej. Do tego założyła czarne zakolanówki oraz botki z kilkunastoma, małymi ćwiekami z na pięcie, buty były na grubym obcasie.
Zrobiła sobie ciemny makijaż typu smokey eye, a usta pomalowała burgundową szminką, która była jedynym akcentem kolorystycznym w tej całej czerni.
Rozczesała swoje rude włosy, które po całym dniu były cholernie rozczochrane i wsadziła na głowę czarną czapkę typu smerfetka, która idealnie pasowała do całej stylizacji.
Gdy były już gotowa i miała wyjść szybko zgarnęła długi wisiorek z podobizną smoka i zawiesiła go sobie na szyi.
Zeszła do Pokoju Wspólnego i od razu został obrzucona spojrzeniami wszystkich tam zebranych. W końcu nie zawsze widzi się tak wystrojoną Lilyanne Potter.
Rage ich zignorowała i szybko podeszła do swojego przyjaciela, który siedział na sofie wraz z – niestety – jej bratem i jego kumplami oraz jakąś dwójką blondynek, które ona kojarzyła z widzenia.
- Gdzie się wybierasz siostrzyczko. - Albus spojrzał na nią tym swoim wiecznie znudzonym wzrokiem. Uwagę Lily przykuł jednak kolejny kolczyk, który pojawił się w lewym uchu chłopaka.
- Nie twój interes. - Rage uśmiechnęła się do brata swoim przesłodzonym uśmieszkiem i wbiła Devilowi paznokcie w ramię co miało być dla niego znakiem, że mają już iść.
Na szczęście chłopak zrozumiał o co chodzi i szybko podniósł się z kanapy. Razem wyszli z Pokoju Wspólnego i szybkim krokiem ruszyli w stronę lochów. Gdy doszli pod wejście do lochów zauważyli tam Blackness i Ludę.
- No ile można na was czekać. - powiedział z udawaną naganą w głosie brunet. - Dłużej nie mogłaś się stroić.
- Nie moja winna, że przypomniało mi się o tym dopiero dziesięć minut przed wyjściem. - mruknęła nadąsanym tonem Lily.
- Wiesz, zagadała się z Alekiem. - Devil sugestywnie poruszył brwiami w górę i w dół.
- A ten idiota. - Potter wskazała na blondyna. - Zapatrzył się na jakieś dwie laski siedzące z Albusem i ni ch*ja nie dało się go od nich odciągnąć.
- Możecie już skończyć te miłe pogawędki, bo czekam na was od piętnastu minut. - usłyszeli głos dochodzący od strony wejścia do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Oczywiście głos należał do Serpenta, który stał oparty o kamienną ścianę.
Miał na sobie czarne spodnie z niskim krokiem, tego samego koloru T-shirt z nadrukiem nazwy zespołu rockowego oraz glany. Włosy miała lekko rozczochrane jak zawsze, a na rękach było widać jego tatuaże, które były nowym nabytkiem w te wakacje - a zrobiły ich dość sporo.
Bez słowa weszli za Serpentem do Pokoju Wspólnego i od razu uderzył ich dźwięk bardzo głośnej muzyki. Nie daleko było widać było wijące się ciała w miejscu, które można było uznać za prowizoryczny parkiet, ponieważ było tam zupełnie pusto, nie licząc tańczących ludzi. W jednym kącie były poustawiane stolik z alkoholem i jedzeniem, a pozostałe miejsce było zajęte przez szmaragdowe sofy i stoliki wykonane z ciemnego drewna.
Blondyn poprowadził ich do jednego z stolików przy którym siedziała trójka osób – dwie dziewczyny i jeden chłopak. Jedna dziewczyna miała fioletowe włosy z różowym ombre, a pozostała dwójka miała czarne włosy.
- Stary, przedstaw mi swoje piękne koleżanki. - brunet uśmiechnął się do Potter i Blackness uśmiechem, który z pewnością mógłby powalić jakąś dziewczynę na kolana, ale na pewno nie tą dwójkę. Zresztą same w myślach śmiały się z tej sytuacji, bo już wyobrażały sobie minę chłopaka, gdy dowie się, że rudowłosa to Lilyanne Potter.
- Jasne Max. - Blondyn posłał chłopakowi cwany uśmiech. On też już wyobrażał sobie minę przyjaciela.
- To jest Blackness. - gestem ręki wskazał na dziewczynę. - Ten to Luda, a to jest Rage. Wam znana z pewnością jako Lily Potter.
- Co?! - krzyk niedowierzanie z ust tej trójki został zagłuszony przez muzykę, ale osoby które znajdowały się blisko nich od razu zaczęli się na nich patrzeć, jednak gdy zostali obrzuceni spojrzeniem Malfoy'a od razu odwrócili wzrok.
- No fakt nie przypomina za bardzo starej Potter. - mruknął Serpent.
- Nie przypomina?! Wygląda cholernie... Echem. Inaczej. - zauważył brunet.
- Wiem co chciałeś powiedzieć. - zaśmiał się blondyn i już otwierał usta by coś powiedzieć, ale Lily mu przerwała.
- Na prawdę wzruszyła mnie wasza historia, - warknęła Rage. - ale niestety chciałabym dzisiaj jeszcze usiąść na tyłku, bo stanie w tych butach całą noc jakoś mnie nie kręci. A więc skończcie już te swoje pogaduszki przedstaw nam swoich kochanych znajomych i do ku*wy nędzy daj mi w końcu usadowić swój tyłek na tej cholernej sofie.
- Też cię uwielbiam. - Serpent spojrzał na nią spod przymrożonych powiek. - To jest Alie. - wskazał na dziewczynę o fioletoworóżowych włosach. - A to Max i Izzy Zabini.
- Proponuje wypicie bruderszaftu. - Luda usadowił się na sofie.
- A ty jak zwykle o jednym. - Rage pokręciła z naganą głową.
- Jakbyś ty była lepsza.
***
- Wiecie, że to przegramy, co nie? - zapytał Serpent patrząc jak Alie rozgrywa ostatnią rundę w pokera grając z Max'em. Był remis. - On nie potrafi grać w pokera.
- Już widzę siebie bez koszulki kręcącego tyłkiem. - mruknął Luda.
- Nie jesteś jedyny. - warknął Devil.
- Ku*wa mać. - gdy usłyszeli okrzyk Max'a byli pewni, że przegrał. Jednak chłopak skoczył na równe nogi i zaczął odtańczać jakiś dziki taniec. - Wygrałem! Wygrałem!
- No dziewczynki wyskakiwać z bluzek. - zaśmiał się Malfoy i od razu została w niego rzucona cienka tkanina, która była bluzką Rage.
- Kiedyś się zemszczę. - dziewczyna posłała mu groźne spojrzenie jednak chyba nikt tego nie zauważył, bo wszyscy gapili się na dziewczyny, ale na pewno nie na ich twarze. - Zemszczę się. - mruczała dziewczyna pod nosem wdrapując się wraz z pozostałą trójką na stolik, który akurat zdołał pomieścić ich czwórkę.
Dziewczyny słyszały jak czwórka chłopaków z którą przegrały pogania je, ale one szeptały coś między sobą. Nagle Lily z niechęcią machnęła różdżką i z głośników popłynęła zupełnie inna muzyka.
...You love how you push me to the point of crazy
And I love when you're on your knees and begging for me
You got me good with all these mind games
There you go, you got my heart again...*
Przez naglą zmianę muzyki wszyscy przestali przez chwilę tańczyć by zorientować się co się dzieje. Gdy niektórzy zobaczyli czwórkę dziewczyn wyginającą się na stole od razu zaprzestała tańca na dobre. A ci którzy na początku nie zdołali tego zauważyć od razu dowiedzieli się tego od reszty. I teraz wszyscy wpatrywali się w dziewczyny, które nawet po alkoholu nie czuły się dość swobodnie na tym stole – no bo w końcu kto by się dobrze czuł w takiej sytuacji.
Kiedy w końcu piosenka się skończyła czwórka dziewczyn zeszła ze stołu z małą pomocą chłopaków i usiadły na sofie z minami, które na pewno nie wyrażały zadowolenia.
- To może kolejna partyjka. - zaśmiał się Devil. - Teraz o innym część garderoby.
- Chyba sobie kpisz. - warknęła Rage.
- Jak chcecie. - Serpent zaczął rozlewać alkohol, ale gdy tylko nalał Blackness i Potter te wypiły trunek jednym haustem, i od razu musiał uzupełnić ich kieliszki. Zresztą Alie i Izzy poszły za ich przykładem.
- Nie mam zamiaru cię rano targać do dormitorium. - Devil uśmiechnął się kpiąco do Rage, który odwzajemniła mu się tylko złowrogim spojrzeniem.
- Wiesz chyba prędzej ja ciebie, bo z tego co mi wiadomo to za dużo nie piłeś w tej swojej cholernej Ameryce. - powiedziała.
- Jeszcze się przekonamy.
- Aby rozstrzygnąć waszą kłótnię proponuje zawody w piciu na czas. - Max wyciągnął spod stolika kolejną butelkę z alkoholem.
- Coś czuje, że to nie skończy się dobrze. - mruknęła Izzy.
- Zależy dla kogo. - Potter posłała wredny uśmieszek Devilowi.
- Okay. Kto wypije więcej w 30 sekund ten wygrywa. - Max rzucił jedną butelkę Rage, a drugą jej przeciwnikowi. - Kto będzie mierzył czas?
- Ja mogę. - Luda wyciągnął swoją komórkę, na którą rzucił zaklęcie, które chroniło go od zniszczenia w Hogwarcie – takie same był rzucone na telefony Blackness i Rage. Choć nigdzie nie mogli znaleźć zasięgu telefony nie raz im się przydawały na przykład w takich sytuacjach.
- No to zaczynamy. - zaśmiał się Max i gdy powiedział „START” dwójka zawodników zaczęła pić prosto z butelki. Gdy minęło 30 sekund okazało się, że był nie mal remis, ale jednak minimalnie wygrała Rage, która była z tego powodu bardzo usatysfakcjonowana.
Po chwili jakaś dwójka chłopaków podeszła do nich i zabrała ze sobą Rage i Blackness, następnie zniknęły Alie i Izzy, które zostały także porwane przez jakąś dwójkę.
Po kilkunastu minutach, gdy w końcu wszyscy byli w komplecie. Tak pozamieniali się miejscami, że teraz Rage była wciśnięta pomiędzy Serpenta i Max'a, Devil był otoczony Izzy i Blackness, a Luda siedział na sofie tylko z Alie.
- Wiecie Ślizgoni nawet nie są tacy źli. - Potter zarzuciły ręcę na ramiona chłopaków, którzy siedzieli obok niej.
- Chyba wypiłaś za dużo. - zauważył Serpent.
- Oczywiście ciebie nie zaliczam do tego grona. - sprostowała dziewczyna.
- Czyli jednak wypiłaś za mało. - powiedział Max i od razu napełnił z powrotem wszystkim kieliszki. - No to wypijmy za nasz sojusz.
- Jaki sojusz do ku*wy nędzy? - zapytał Luda. - Żadnych sojuszy ma z nimi złe wspomnienia. Zresztą chyba nie tylko ja.
- Fakt. Żadnych sojuszy. - powiedzieli równocześnie Blackness, Devil i Rage. - Jak już może być znajomość. - dokończył blondyn.
- Niech wam będzie. Wypijmy za naszą znajomość.
***
- Malfoy ty tleniony zboczeńcu zabieraj te łapy. - mruknęła sennym głosem Rage, która spała w dość niewygodnej pozycji z głową na kolanach Max'a.
Chłopak w odpowiedzi na jej pretensjonalny głos mruknął coś tylko niewyraźnie i zrobił ruch jakby chciał zakryć głowę poduszką, ale coś mu nie wyszło ponieważ nie miał poduszki.
Rudowłosa, gdy ten nie zareagował tak jak oczekiwała, załapała go za rękę, którą ten oplatał ją w talii i przesunęła ją tak, że leżała na nodze chłopaka.
Gdy w końcu jakimś cudem udało jej się wyjść z plątaniny ciał jaką tworzyli ona, Serpent i Max, zaczęła się przeciągać, bo pozycja w jakiej spała naprawdę nie należała do wygodnych. Nie zwracając uwagi na ciała, które leżały na podłodze i w innych miejscach zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu swojej bluzki.
Udało jej się ją znaleźć dopiero po kilku minutach ponieważ najpierw musiała przedostać się przez różne niespodzianki jakie zostały jej pozostawione przez imprezowiczów między innymi górę pustych butelek i jakieś opakowania po jedzeniu.
Niestety gdy tylko ją ujrzała nie za bardzo miała ochotę ją zakładać. Była cała oblana alkoholem i było go czuć z pewnością na kilometr. Nie miała zamiaru przejść przez całą szkołę w czymś takim, bo z pewnością od razu czekałby ją szlaban, a zważając na fakt, że miała już kilka w swoim planie nie chciała mieć kolejnych w ten weekend. Przejście przez Hogwart w samym biustonoszu też nie wchodziło w grę więc musiała coś skombinować.
Znów przechodząc jakoś przez ten bałagan dotarł do drzwi, które prowadziły do męskiego dormitorium w Slytherinie. Ponieważ nie wiedziała gdzie mieszkają dwie dziewczyny, które wczoraj poznała nie mogła pójść do dormitorium dziewcząt, a że kiedyś dowiedziała się, które należy do Serpenta nie miała innego wyboru jak tam pójść.
Kiedy w końcu odnalazła pokój nie zwracając na nic uwagi weszła do łazienki. To co zobaczyła w lustrze mogłoby przerazić nie jedną osobę. Wyglądała jakaś dziewczyna z mugolskich horrorów lub jak kto woli zrozpaczona dziewczyna, która rozpłakała się w bardzo mocnym makijażu. Niestety z tego co sobie przypomina nie płakała w ostatnią noc.
Jej makijaż, jeśli nadal można go tak nazwać, wyglądał okropnie. Było on dość rozmazany, a rozmazany było naprawdę dużym niedopowiedzeniem. Włosy był cholernie rozczochrane i odstawały na wszystkie strony. Zostańmy przy tym, że wyglądała OKROPNIE.
W tej całej łazience na szczęście udało jej się znaleźć coś czym udało jej się zmyć makijaż. Wygrzebała też skądś szczotkę i rozczesała włosy przez co wyglądała już o wiele lepiej.
Weszła z powrotem do części w której chłopaki spali i znalazła tam szafę z której wyjęła czarny T-shirt z nazwą zespołu. Kiedy go na siebie włożyła był o wiele za długi, sięgał jej do połowy uda i zasłaniał spodenki przez co wyglądała dość komicznie. Nie przejmowała się jednak tym, w końcu lepsze to niż paradowanie po szkole w samym biustonoszu lub śmierdzącej bluzce.
Wróciła do Pokoju Wspólnego i okazało się, że wszyscy zaczęli się już budzić. Devil i Serpent byli już na etapie pełnej świadomości. A reszta jeszcze hmm... Znajdowała się w swoich dziwnych pozycjach, ale też już wracali do żywych.
- Mam nadzieję, że nic nie zrobisz z moją koszulką. - powiedział Malfoy.
- Wiesz miałam zamiar ją pociąć i spalić czy twoim zdaniem zalicza się do zrobienia czegoś z tą koszulką. - odpowiedziała dziewczyna uśmiechając się ironicznie.
- Możecie się zamknąć łeb mi pęka. - mruknął cicho Max.
- Jak sobie życzysz! - krzyknęła Lily.

- Rage. - usłyszała zbiorowe jęknięcie i uśmiechnęła się z satysfakcją. Takiej reakcji właśnie oczekiwała.

*Skrillex and Diplo - Mind (feat. Kai)

niedziela, 4 października 2015

Rozdział 4

Rage, gdy tylko się obudziła poczuła ramię oplatające ją w talii i ciepły oddech na policzku. Na początku była zbyt zaspana by zwrócić na to uwagę. Jednak gdy tylko otrząsnęła się z resztek snu postanowiła sprawdzić do kogo owe ramię należy. Przekręciła lekko głowę w prawą stronę i omal nie krzyknęła z zaskoczenia. Jej głowę i głowę Malfoy'a dzieliły centymetry.
Szybko odwróciła od niego głowę by Serpent, gdy się obudzi nie pomyślał, że ona mu się przypatruje. Na pewno nie obyło by się bez jego przemów o tym jaki to on piękny i o tym, że od zawsze był przekonany o miłości Rage do niego.
Lily szybko oswobodziła się z uścisku chłopaka i wyczołgała się z łóżka aby nie obudzić ani Industrii, ani Serpenta.
Po cichu przemknęła do łazienki i od razu gdy zamknęła za sobą drzwi zrzuciła swoje ubrania by po chwili znajdować się już pod strumieniem gorącej wody.
Dopiero po wzięciu prysznicu zorientowała się, że nie wzięła sobie żadnych ubrań na zmianę. Owinęła się więc ręcznikiem, rozczesała mokre włosy i dopiero wtedy wyszła z łazienki.
Gdy stała już przed drzwiami do garderoby usłyszała głos, który dochodził z łóżka, na którym jeszcze całkiem niedawno sama leżała.
- Fajny tatuaż.
Wystarczyły dwa słowa by Rage niemal upuściła przytrzymywany przez siebie ręcznik, jedyne jej okrycie.
- Hmm... Dzięki. - mruknęła i zniknęła za drzwiami garderoby, które oddzieliły ją od spojrzenia tego blondwłosego chłopaka.
Powoli zaczęła się ubierać w krótkie jeansowe spodenki, czarny, luźny T-shirt z nadrukiem i sandały na koturnie. Rage zapięła na ręce bransoletkę z ćwiekami i założyła pierścionek na dwa palce. Przy zakładaniu butów zawiesiła wzrok na tatuażu na swojej stopie. Tatuażu, który przedstawiał węża.

Gdy wyszła zauważyła, że nie tylko ona i Serpent już się obudzili. Wszyscy z ekipy już krążyli po jej pokoju. Nigdzie nie widziała Peggy, ale ta pewnie była już w łazience.
- Rage musimy dzisiaj jechać na Pokątną.- zauważyła Blackness, która wpadła do jej pokoju dosłownie przed chwilą i od razu usiadła na fotelu. - Jutro Hogwart, a my nie mamy żadnych książek.
- Fakt. - mruknęła rudowłosa wyciągając różdżkę i przywołując listę z książkami, które powinna kupić. W tym roku chodziła na Zaklęcia, Obronę Przed Czarną Magią, Transmutację, Zielarstwo i Eliksiry. Mogłaby chodzić też na Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami, ale jakoś nie miała ochoty marnować godziny czasu na wysłuchiwanie o przeróżnych stworzeniach o których potem i tak nie będzie nic pamiętać. - Zaczekamy na Peggy i Ludę, i wtedy pojedziemy.
- Jak sobie życzysz. - Blackness wstała z fotela ukłoniła się przed Rage i szybko wyszła z pokoju więc poduszka lecąca w jej stronę trafiła w drzwi.
***
- Wspominałem może, że nienawidzę zakupów? - zapytał Luda, który szedł obładowany torbami z książkami zarówno swoimi jaki i dwójki dziewczyn.
- Dzisiaj jakieś trzy razy, a w całym swoim życiu... Jest to tak duża liczba, że nie mogę nawet jej powiedzieć na głos. - odpowiedziała Blackness, która stała na stołku, a obok niej stała starsza czarownica, która przypatrywała się jak miara mierzy dziewczynę.
- Panno Mitchell może pani na razie zejść. - zakomenderowała czarownica i gdzieś zniknęła wraz ze swoją miarką.
- Długo będzie robiła tą cholerną szatę? - zapytał Luda kilka minut później, który chciał już iść do sklepu z miotłami, zresztą nie był w tym osamotniony. Lily, która swoje szaty dostał już dawno też chciała już stąd wyjść. Czarownica, która ją obsługiwała zdążyła już oddać jej szaty i zacząć mierzyć jakiegoś młodego faceta podczas gdy druga kobieta dopiero co kończyła mierzenie Blackness.
- W takim tempie to posiedzimy tu jeszcze z godzinę. - mruknęła Lily, ze znudzeniem obserwując swoje paznokcie z każdej strony.
- To może my pójdziemy... - zaczął Luda, ale nie dane mu było dokończyć ponieważ starsza czarownica podeszła do Blackness i kazała jej przymierzyć szatę.
Gdy dziewczyna w końcu otrzymała swoją szatę mogli wyjść ze sklepu z szatami by skierować się do tego, w którym sprzedawane są miotły oraz akcesoria do ich pielęgnacji.
Rage i Luda z entuzjazmem wkroczyli do sklepu, a Blackness zaraz za nimi z cierpiętniczą miną.
Dwójka, która szła z przodu od razu skręciła w alejkę, w której można było zobaczyć najnowsze modele mioteł zarówno tych wyścigowych jaki i do gry w quidditcha. Przez chwilę się nimi zachwycali, ale w końcu odeszli w stronę miejsca, w którym można było znaleźć zestawy do pielęgnacji mioteł.
Rage i Luda podeszli do sprzedawcy i zapłacili za zakupy. Gdy mieli już wychodzić zauważyli, że nie ma z nimi Blackness. Okazało się, że brunetka flirtuje z jednym z klientów sklepu. Chłopak wyglądał jak jedne z tych – w 100% - fascynatów quidditcha, więc Lily musiała w myślach pogratulować dziewczynie, że udało jej się w ogól oderwać wzrok tego gościa od mioteł.
Szybko odciągnęli Blackness od chłopaka – oczywiście nie obyło się bez pomruków niezadowolenia – i poszli do lodziarni Fortescue, która została nie dawni odrestaurowana i teraz wyglądała o wiele lepiej.
Zajęli stolik i zamówili lody, a po chwili już się nimi zajadali rozmawiając o różnych bzdetach. Jednak w końcu ich rozmowa przeszła na o wiele mniej przyjemne tematy, których głównym „bohaterem” była Salome Russel.
- No i jak ona na to zareagowała? - zapytała w pewnym momencie Blackness, zatrzymując łyżeczkę w połowie drogi do ust.
- Nijak. Wygłosiła przemowę o tym, że cały czas ją oszukiwałam. Uroiła sobie też, że ja ze Scorpiusem się przyjaźnimy. - -prychnęła Rage. - No a potem sobie poszła.
- Wiesz, że mówiąc, że na VI roku wszystko się zmieni nie mieliśmy na myśli aż takiego wszystkiego.- mruknęła z lekkim rozbawieniem Blackness.
- Teraz duet Salome i Lilyanne się rozpadnie na zawsze. - powiedział Luda dramatycznym tonem. - Chociaż może Lil... Auu! - przerwał, bo dostał od Rage łokciem w brzuch i w tym momencie próbował równocześnie posyłać groźne spojrzenia i zwijać się z bólu. Co – w przypadku spojrzenia – nie za bardzo mu wychodziło.
- Jeszcze raz powiesz Lilyanne, a obiecuje ci, że nie będę się hamować i zginiesz w ciężkich mękach. - warknęła dziewczyna rzucając mu złowrogie spojrzenie.
- Okay! Okay! Już się nie odzywam Lilya... Au!
- Tak teraz to on się na pewno już nie odezwie. - westchnęła Blackness wstając od stolika,a zaraz za nią wstała Rage i Luda. - Jedziemy do klubu?
- Mhm... Trzeba w końcu zrobić imprezę pożegnalną. - Luda uśmiechnął się od ucha do ucha. „I to na tyle z nie odzywaniem się” pomyślała Rage.
- Chcesz żebym wyglądała jutro jak zombie? - zapytała brunetka.
- Ty nie potrzebujesz imprez by tak wyglądać. - zaśmiała się Lily.
- Mam ochotę coś powiedzieć, ale się powstrzymam. - warknęła brunetka wsiadając do swojego samochodu, który stał zaparkowany przed Dziurawym Kotłem tak samo jak auto Rage i Ludy.
- Ja też cię kocham! - wrzasnęła Lily i zobaczyła rękę brunetki wystawioną przez okno, która pokazywała jej środkowy palec.
***
- Znowu szkoła. Nauka, wstawanie wcześnie i ględzenie nauczycieli. - westchnął Luda siedzący na tylnych siedzeniach w nissanie Rage.
- Ograniczenie imprez, chodzenie pod krawatem. - Dexter siedzący obok niego postanowił go jeszcze bardziej dobić.
Rage także nie uśmiechał się powrót do Hogwartu. Chodź ten rok i tak zapowiadał się lepiej od poprzednich. W końcu mogli razem zorganizować jakieś większe imprezy – w poprzednich latach spotykali się w Pokoju Życzeń. Lily będzie musiała się też jakoś zmierzyć z obrażoną na nią Salome, która była bardzo wybuchowa i w każdej chwili Rage mogła się spodziewać kłótni. Nie bała się jej, ale nie były jej potrzebne sceny na każdym kroku.
Gdy Potter zatrzymała się przed dworcem Kings Cross z ociąganiem położyła kluczyki na wyciągniętej ręce Dextera i oczywiście zaczęła wyliczać co mu zrobi jeżeli cokolwiek stanie się jej samochodowi.
Wystarczyło kilka minut by pojawili się na peronie 9 ¾. Od razu zobaczyli czerwoną lokomotywę, którą była już przygotowana do odjazdu. Młodzież co chwilę wsiadała do niego i wysiadała by pożegnać się z rodzicami.
Rage widziała wiele znajomych twarzy, ale prawie tyle samo nie znanych jej. Bardziej wrażliwe matki płakały w międzyczasie pouczając swoje dzieci lub machając do tych, które siedzą już w pociągu, a ojcowie pocieszali swoje żony.
Lily w tłumie mignęła blond czupryna, która z całą pewnością należała do Serpenta, ponieważ brat Blackness przyjechał z nimi i teraz odsuwał się od nich jak najbardziej, szukając wzrokiem swoich kumpli.
Luda i Blackness też po chwili zniknęli by przywitać się ze znajomymi ze swojego domu, ale Rage długo nie była sama, bo gdy tylko skierowała się w stronę pociągu dopadł ją Alec. Był to rok starszy od niej prefekt Gryffindoru, z którym utrzymywała dość dobre kontakty ze względu na jego znajomość z jej starszym bratem Al'em.
Jednak Albusa nie zauważyła nigdzie w pobliżu i za bardzo go nie poszukiwała zakładając, że szwenda się gdzieś z jakąś laską albo jest już w przedziale wraz zresztą jego paczki.
- Świetnie wyglądasz Ruda. - rzucił chłopak lustrując ją wzrokiem. - Wiesz o wiele bardziej podobają mi się te spodnie od tych twoich starych jeansów.
- Mi też. - zaśmiała się Lily.
- Jeśli szukasz Russell to widziałem ją w... - zaczął Alec, gdy przepychali się przez tłum w pociągu.
- Nie, nie szukam. - przerwała mu wchodząc w końcu do przedziału, który był kompletnie pusty i zatrzaskując mu drzwi tuż przed nosem.
Nie zdążyła jednak nawet usiąść, gdy drzwi od przedziału znów trzasnęły, a do środka wpadła gromadka składająca się z Blackness, Ludy i pewnego blondyna, którego poznała po samym zapachu fajek.
- Devil. - pisnęła i rzuciła się na chłopaka co kompletnie nie było w jej stylu. Blondyn ten był jej najlepszym przyjacielem od dzieciństwa i tak samo jak ona interesował się samochodami. Wyjechał jednak dwa lata temu z rodzicami do USA, bo tamci mieli tak załatwioną jakąś pracę. - Czemu nie powiedziałeś, że wracasz?
- Widzę, że nie próżnujesz Rage. - zakpił Serpent, który wpadł do przedziału i zastał Lily i Devila w dość dziwnej pozycji. Chłopak nie mal leżał na siedzeniu, a dziewczyna zaplotła mu nogi wokół bioder i dodatkowo ręce zawiesiła mu na szyi.
- Ja o czymś nie wiem? - dopytywał się Devil, który spoglądał to na przyjaciółkę to na przybysza. - Scorpius Malfoy dobrowolnie wchodzący do przedziału, w którym siedzi Lilyanne Potter.
- Jeszcze raz powiesz Lilyanne, a skończysz poćwiartowany na maleńkie kawałeczki. - Rage posłała mu złowrogie spojrzenie i stanęła na własnych nogach. - Serpent po prostu zaczął się zadawać z normalnym towarzystwem.
- Nie chce nic mówić, ale słowo normalne nie jest tu na miejscu. - zauważył uczynnie Devil.
- Jeszcze jedno słowo, a wyrzucę cię z przedziału. - warknęła Lily siedząca już na miejscu przy oknie.
- I tak wiem, że byś tego nie zrobiła. - blondyn posłał jej promienny uśmiech. - Za bardzo mnie kochasz.
- Na razie pozwolę ci w to wierzyć.
***
Droga do Hogwartu minęła im na żartach. Serpent nie został z nimi długo, bo dziś mieli jeszcze sprawiać pozory wrogów na śmierć i życie, więc Rage wraz z nim odstawili jeszcze kłótnie przed sporą grupką uczniów.
Do Hogsmead dotarli, kiedy słońce całkowicie schowało się za horyzontem, a jego miejsce zajął księżyc, który zwiastował pełnię za kilka dni.
Rage spojrzała na zamek, który widniał w oddali. Oświetlało go światło księżyca, a w oknach było widać światło. Gdy była młodsza czuła entuzjazm na samą myśl o powrocie do Hogwartu, ale to były czas kiedy jeszcze prowadziła w miarę zwykłe i nudne życie.
Wraz Blackness, Ludą i Devilem skierowała się do powozów, które zostały przygotowane specjalnie na przybycie uczniów Hogwartu. W oddali słychać było głos Hagrida, który nawoływał pierwszorocznych. Widząc teraz przestraszone miny co po niektórych nowych uczniów domyślała się, że starsze rodzeństwo naopowiadało im głupot o tym, co też nie będą musieli zrobić by dostać się do jakiegoś domu.
Gdy tylko wysiedli z powozu Lily dostrzegła niedaleko Salome, która szła w towarzystwie jednej z dziewczyn z ich wspólnego dormitorium – Penryn. Rozmawiały ze sobą z wielkim entuzjazmem, jednak gdy tylko Russell zauważyła przechodzącą obok nich Rage wraz zresztą swojej ekipy od razu przerwała swoją wypowiedź.
W Wielkiej Sali nic się nie zmieniło od chwili kiedy ostatni raz w niej była. Stoły stało na swoich miejscach, Tiara Przydziału leżała na krześle stojącym przy stole nauczycieli, przy którym tylko dwa miejsca były jeszcze nie zajęte.
Blackness i Luda pożegnali się z ich dwójką i skierowali się do swoich stołów by zająć miejsca przy reszcie swojego rocznika. Rage i Devil usiedli zaś jak najdalej od stołu nauczycielskiego co było dość zrozumiałe, bo byli osobami, które naprawdę nie miały ochoty na słuchanie corocznych przemów dyrektora.
- No a teraz łaskawie powiedz mi co się stało z Russell, że nagle jej miłość do ciebie zamieniła się w coś zupełnie innego. - powiedział blondyn.
- Emm... Pokłóciłyśmy się na ślubie mojego ojca. Ona umyśliła sobie, że gdy spotykałam się z Blackness i Ludą, tak naprawdę przesiadywałam z Malfoy'em. - odpowiedziała znudzona powtarzaniem tego po raz kolejny.
- Ona myśli, że ty i on...
- Nie! Uważa, że jesteśmy przyjaciółmi.
- Skąd wiesz, że nie chciałem tego powiedzieć?
- Pieprz się.
Pierwszoklasiści zostali wprowadzeni do sali. Wszyscy rozglądali się z zaciekawieniem po pomieszczeniu, niektórzy z lekkim zdziwieniem. Stanęli niedaleko Tiar, która po chwili ciszy zaczęła swoją coroczną śpiewkę o cechach domowników wszystkich domów oraz o ich zjednoczeniu aż w końcu znieruchomiała. Zastępca dyrektora profesor Shaw, który uczył zaklęć, zaczął wyczytywać nazwiska. Młodzi uczniowie siadali na małym taborecie, a tiara raz po raz wykrzykiwała nazwę domu.
Gdy jednak z tego tłumu pierwszaków zostały tylko trzy osoby, które na dodatek nie wyglądały na jedenastolatków w Wielkiej Sali zapanował szum. Przed wyczytaniem nazwisk tej trójki Shaw na chwilę przerwał i rzucił na siebie sonorusa by być lepiej słyszalnym.
- W tym roku do naszej szkoły dołączy trójka nowych starszych uczniów z francuskiej szkoły magii dla chłopców oraz szkoły hiszpańskiej. - cofnął zaklęcie i zabrał się za wyczytywanie nazwisk. - Paphael Moliere.
- Ravenclaw! - krzyknęła Tiara Przydziału niemal od razu po dotknięciu czarnych włosów chłopaka.
- Chiara Lucchese. - po wyczytaniu tego nazwiska na krześle usiadła brunetka, której mina była bardziej arystokratyczna niż ojca Scorpiusa Malfoy'a, co było dość dużym wyczynem.
- Hufflepuff!
- Costanaza Lucchese. - dziewczyna bardzo podobna do poprzedniej usiadła na krześle, lecz ta miała już dużo bardziej przystępną minę.
- Gryffindor!
Costanaza rzuciła spojrzenie swojej siostrze, która ją zignorowała. Nowa Gryfonka usiadła naprzeciwko Rage i Devila.
- Ile masz lat? - spytał prosto z mostu blondyn.
- Nie słyszałeś, że kobiet nie pyta się o wiek. - skarciła go Lily próbując udać ton swojej ciotki – Hermiony – co nie za bardzo jej wyszło.
- Rage nie bierz się lepiej za rolę Hermiony Weasley, bo nie jest stworzona dla ciebie. - zauważył Devil.
- Tak wszyscy wiemy, że ona jest niepowtarzalna. - powiedziała kpiącym głosem Lily. - Ale zeszliśmy z tematu. Na którym roku jesteś?
- Na piątym. - odpowiedział dziewczyna. - A wy?
- Na szóstym. - dało się słyszeć dwa głosy wypowiadające równocześnie te same słowa.
- Tak samo jak moja siostra.
- To ta druga laska? Wyglądała na su... - Devil nie dokończył, bo dostał łokciem w brzuch od Potter.
- Lepiej weź się za jedzenie. - mruknęła dziewczyna wskazując ręką na potrawy, któe przed sekundą pojawiły się na stole.
Gdy na stołach pojawiło się jedzenie w Wielkiej Sali momentalnie rozległ się gwar rozmów, wszędzie słychać było brzdęk sztućców.
Devil cały czas opowiadał Rage o roku spędzonym w Stanach Zjednoczonych, a ona słuchała go z uwagą, lecz zanudzał ją na śmierć. Chłopak uprzedzał ją, że nie wydarzyło się nic ciekawego, ale ona uparła się aby jej opowiedział, co wcale nie wyszło jej na dobre.
- Rozumiem, że próbowałeś pie*dolić wszystko co się rusza, ale jakoś ci to nie wychodziło. Dodajmy jeszcze, że były tam wyścigi, ale ty za ch*ja nie mogłeś wyprosić rodziców, aby dali ci forsy na samochód. - skróciła jego opowieść do minimum, gdy skończyła już pochłaniać wszystko co miała na talerzu.
Po jakimś czasie momentalnie wszyscy ucichli ponieważ z miejsca powstał dyrektor Scott Grant był to bardzo młody mężczyzna jak na dyrektora Hogwartu – nie miał jeszcze czterdziestki – i zawsze wpadał na jakieś „genialne” pomysły. W każdym roku jest dość sporo atrakcji takich jak bale czy też konkursy.
Dyrektor standardowo zaczął wygłaszać swoją przemowę. Oczywiście powtarzał to co w zeszłym roku. Na koniec tylko dodał coś o jakiejś niespodziance i wszyscy mogli iść do swoich dormitoriów.
Devil i Rage szybko wyszli z Wielkiej Sali i nie czekając na resztę Gryufonów zaczęli się przemykać tajnymi przejściami w stronę wieży Gryffindoru.
-Tak w ogóle to dlaczego ciebie nie przydzielali znowu do domu. - zapytała Lily w drodze do wieży.
- Dyrektor chyba uznał, że nie zmieniłem się od ostatniego przydziału i postanowił mnie zostawić w Gryffindorze. - odpowiedział blondyn wzruszając ramionami.
Po chwili stanęli przed portretem Grubej Damy i dopiero wtedy zorientowali się, że nie zapytali żadnego prefekta o hasło.
Zaczęli zgadywać hasła, wymyślając co raz to dziwniejsze kombinacje, gdy po raz enty nie udało im się go odgadnąć dało się słyszeć głos Devila:
- Ku*wa mać!
- Kobieto nie możesz nas po prostu wpuścić?! Znasz nas od dawna! - warknęła Rage do Grubej Damy.
- Gdybym wpuszczała tak każdego to.. - kobieta przedstawiona na obrazie nie zdążyła dokończyć ponieważ Rage znów zaczęła zgadywać hasła.
- Pie*dolnięte ryczące lwy. - Na jej słowa obraz w końcu się odsunął ukazując im wejście do Pokoju Wspólnego. - Ale tak z tym pie*dolnięte?
- Co za idiota wymyśla te hasła? - spytał Devil wchodząc do środka.
- Grant. - mruknęła Potter.

- Za dużo się nie pomyliłem.
Mia Land of Grafic