sobota, 30 stycznia 2016

Rozdział 11

Rage przez chwilę lustrowała wzrokiem Pokój Wspólny do którego przed chwilą weszła razem z Blackness i Devilem. Nie spodziewała się, że Ślizgoni mają w planach prawdziwą imprezę. A wystrój pokoju wyraźnie świadczył, że dzisiaj w nocy nikt nie powinien się nudzić.
W Pokoju Wspólnym Ślizgonów panował półmrok, a jedynym oświetleniem były małe lampki dające zielone światło. Sofy, stoliki oraz fotele były ustawione po jednej stronie pomieszczenia, natomiast po drugiej było całkowicie pusto, więc z pewnością było to miejsce wyznaczone na parkiet. Przy jednej ze ścian – tej najbardziej oddalonej od wejścia – stał bar, który obsługiwał jeden z Ślizgonów z siódmego roku oraz jego młodsza współdomowniczka.
Kiedy nowo przybyła trójka kierowała się w stronę elity Slytherinu zdążyli zauważyć, że w tłumie ciał wyginających się na parkiecie można wypatrzeć nie tylko uczniów z domu węża, ale także z pozostałych domów.
- Widzę, że impreza na całego. - powiedział Devil, gdy podeszli do elity, w której brakowało Maxa i Izzy, ale siedział z nimi już Luda.
- Max ma urodziny. - wyszczerzyła się Alie. - Ale daliśmy im już trochę potańczyć, bo taki tłum jest naprawdę irytujący.
- Czemu nam nie powiedzieliście wcześniej? Mam taki fajny pomysł na prezent. - mruknęła Blackness.
- Nic straconego jeśli załatwisz go w godzinę. - powiedziała dziewczyna bawiąc się różowym kosmykiem swoich włosów. - Izzy nie dawno mnie poinformowała, że rodzice zatrzymają ich trochę dłużej.
- Jeśli Blackness myśli o tym co ja to wystarczy jeden telefon i nasz prezent załatwiony. - Rage wyciągnęła swój telefon. - Nie macie tu zasięgu, co nie?
- Jesteśmy pod jeziorem czego się spodziewałaś. - prychnął Serpent. - Jeżeli znasz miejsce w którym jest zasięg to idę tam z tobą.
- Tak się składa, że znam. I na pewno bardzo ci się spodoba. - zaśmiała się. Malfoy w Wieży Gryffindoru... Mieszkańcy tego domu na pewno się ucieszą. I Lily była pewna, że Salome – jeśli już nie śpi – bardzo się ucieszy na widok chłopaka. - Chodź.
***
Tak jak spodziewała się Rage Gryfoni byli bardzo zadowoleni na widok Serpenta. Na początku siedzieli cicho w szoku, a dopiero po kilku minutach zaczęli cicho między sobą rozmawiać. Z pewnością wygłaszali przemowy pod tytułem Jakim prawem Potter przyprowadziła tu tą fretkę? Lily była pewna, że gdyby ktokolwiek inny przyprowadził tu Malfoya rok temu ona też należałaby do tych osób i wraz z Salome rozprawiały na ten temat. Chociaż równie dobrze rok temu mogłoby jej nie być wtedy w Pokoju Wspólnym, bo siedziałaby wtedy razem z Ludą i Blackness w Pokoju Życzeń.
- Co planujesz Rage? - zapytał w końcu Serpent przerywając panującą w Pokoju Wspólnym ciszę.
- Wezmę twojego kumpla do Industrii, a potem jeśli złoży przysięgę to może wezmę na małą przejażdżkę. - odpowiedziała uśmiechając się do telefonu.
- Przysięgę?
- No przesadziłam trochę. Ale ma obiecać, że nikomu nie powie.
- Okay. Rozumiem...
- Cieszę się bardzo, ale muszę zadzwonić do Industrii.
Dziewczyna przyłożyła telefon do ucha i czekała z nic nie wyrażającą miną aż chłopak do którego dzwoniła odbierze. Musiała dzwonić dwa razy, ale w końcu Industria odebrał.
- Pojawimy się dzisiaj u ciebie staruchu.
- Cieszy mnie to strasznie, ale co się stało, że tym razem postanowiłaś mi o tym powiedzieć przed czasem?
- Taki jeden ma urodziny i...
- Chcesz go zaprosić na imprezę do klubu?
- Nie do końca...
- A więc co wymyśliłaś tym razem?
- Chcieliśmy mu pokazać wyścig, ale tylko pod warunkiem, że nikomu nie powie.
- I dlatego potrzebowałaś mojego pozwolenia?
- Nie potrzebowałam twojego pozwolenia. Chciałam po prostu się upewnić, że jest dzisiaj wyścig i czy nie przyjadę na marne, bo nikogo z ekipy nie będzie w klubie.
- Wyścig za trzy godziny. Ekipa będzie. I czuję się urażony, że moje towarzystwo ci nie wystarcza.
- Nie jęcz. Może poudaję, że cieszę się w twoim towarzystwie.
- Ach... Co za zaszczyt.
- Do zobaczenia.
Rudowłosa rozłączyła się i wsadziła telefon z powrotem do kieszeni. Rzuciła okiem na Serpenta, który schował już swój telefon i teraz przypatrywał się jej.
- Idziemy? - zapytała, a chłopak pokiwał tylko głową.
Skierowali się w stronę wyjścia i kiedy Malfoy miał już pchnąć obraz by mogli wyjść z Pokoju Wspólnego, w którym wszyscy już otrząsnęli się z faktu, że właśnie Ślizgon był w miejscu w którym nigdy z własnej woli by go nie wpuścili, nagle ktoś krzyknął za nimi. Lily doskonale znała ten głos, w końcu przez pięć lat nasłuchała się go wystarczająco dużo.
- Potter kto ci pozwolił tu sprowadzać swojego kochasia? - Kochasia? Kto jeszcze używa takich słów? przemknęło Rage przez myśl zanim odpowiedziała dziewczynie.
- Po pierwsze Russell to on – wskazała na Malfoya odwracając się powoli w stronę dziewczyny, która już zdążyła stanąć metr przed Lily. - nie jest moim facetem, a po drugie to nie wiedziałam, że muszę się pytać kogoś o zdanie, gdy chcę przyprowadzić znajomego. Zapamiętam i w przyszłości będę pytać. Kogo? Ciebie? Chyba nie. Jesteś zbyt niedorozwinięta.
Blondynka chyba nie miała już nic więcej do powiedzenia, bo obdarzyła tylko Rage spojrzeniem, które – jej zdaniem – miało przestraszyć drugą dziewczynę, po czym odwróciła się na pięcie i wydała ciche prychnięcie.
1:0 dla mnie.- pomyślała Rage i wyszła z Pokoju Wspólnego omijając Serpenta, który chyba nie miał w planach ruszenia się z miejsca, więc rudowłosa złapała go za przedramię i pociągnęła za sobą. W końcu musieli się pośpieszyć, bo Max mógł przecież wyskoczyć z kominka wcześniej. Na szczęście Izzy była z nim i mogła ich o tym poinformować.
***
Kiedy muzyka przestała grać nagle w Pokoju Wspólnym Slytherinu można było usłyszeć szum rozmów, który mógłby w głośności konkurować z wcześniej puszczoną muzyką. Oczywiście wystarczyło kilka machnięć różdżką Alie, aby wszyscy umilkli pod wpływem rzuconego na nich zaklęcia.
- Proszę o ciszę! - krzyknęła niepotrzebnie dziewczyna, bo i tak nikt z „gości” nie mógł się odezwać. - Za chwilę zjawi się tu Max, gdy tylko go zobaczymy krzyczymy wszystkiego najlepszego. Tylko patrzcie kto wychodzi z kominka, żeby nie było to przedwczesne i abyśmy nie złożyli życzeń Izzy. Teraz zdejmę z was zaklęcie tylko macie być cicho. - wszyscy pokiwali głowami, a Alie zdjęła z nich zaklęcie.
- Gdyby nie te liściki od Izzy to pewnie już dawno bym tu zwariowała. - mruknęła Alie. - Dobrze, że już wracają. Nie wiem ile można siedzieć u rodziców.
- I ty o to pytasz. - prychnął Serpent. Ale nie mogła mu już odpowiedzieć, bo płomienie rozbłysła na zielono i wyszła z nich Izzy, a chwilę po niej pojawił się Max.
- Wszystkiego najlepszego! - wrzasnęła mieszanka uczniów z wszystkich domów, która zdążyła już się porozsiadać na sofach i fotelach. Jednak, gdy tylko pojawił się solenizant momentalnie wstali. A ci którzy tego nie zrobili byli szturchani przez swoich sąsiadów by podążyli za ich przykładem. Znając życie Alie zdążyła im już dawno wygłosić o tym przemowę.
- Maxiu – Amalie uśmiechnęła się złośliwie do chłopaka. - Mam dla ciebie prezent. Ten lepszy dostaniesz później. - Podała mu pakunek. Chłopak jednak chyba nie zamierzał się spieszyć z otwieraniem.
- Dzięki za imprezę, ale chyba nie mogę na niej wystąpić w takich ciuchach. - wszyscy którzy stali obok niego rzucili wzrokiem na ubranie chłopaka, które było aż zbyt eleganckie jak na niego.
- Tylko się pośpiesz staruchu, bo my też mamy dla ciebie mały prezencik, ale on nie może czekać. - powiedziała Rage. - Masz godzinę na wypicia kieliszka z każdym gościem, bo inaczej prezentu nie będzie. Chociaż lepiej by było gdybyś się wyrobił wcześniej.
- Może mi się uda. - rzucił chłopak i już zniknął w korytarzu prowadzącym do dormitorium, a Izzy zniknęła zaraz po nim, bo także wystroiła się na spotkanie z rodzicami.
- Macie jeszcze proszek Fiuu? - zapytała w pewnym momencie Rage.
- Nawet całkiem sporo. Dyrektor przesadził, gdy dawał go Izzy. - odpowiedziała Alie.
- To dobrze, bo nie mam ochoty na podróż do Hogsmead i teleportacje. - mruknęła Blackness uprzedzając Lily, która już miała coś powiedzieć.
- Ile można się przebierać? - zapytał Devil bawiąc się swoim telefonem, który i tak był bezużyteczny w tym miejscu. No chyba, że chłopak chciałby sobie posłuchać muzyki lub pograć w jakąś beznadziejną grę. - Oni mają tam zamiar spędzić wieczność?
- Nie, nie mają zamiaru. - warknęła Zabini, która nagle pojawiła się za chłopakiem. Miała na sobie sukienkę na grubych ramiączkach w kolorze marsala* oraz czarne szpilki na niebotycznie wysokim obcasie.
- Całkiem nieźle wyglądasz Isabelle, ale wątpię, aby twój strój był dobry na tą okazję. - powiedział Devil lustrując wzrokiem dziewczynę. - Oczywiście nie chodzi mi o urodziny Max'a. Bardziej o miejsce do którego się dzisiaj wybieramy.
- A ja myślę, że mój strój jest idealny. - prychnęła.
- Nawet nie wiesz gdzie jedziemy.
- Ale jednak...
- Dobra. Zamknijcie się już. - Max przerwał swojej siostrze tak jak ona pojawiając się niezauważony. Miał na sobie czarny, przylegający T-shirt i marynarkę, w takim samym kolorze, ze skórzanymi wstawkami na mankietach i kołnierzu. Założył też spodnie z dziurami, a na biodrach zawiązał czerwoną koszulę w kratę.
- Jak sobie książę życzy. - mruknęła Izzy, ale choć nie wygłosiła kazania Devilowi nadal patrzyła na niego złowrogo. Blondyn jednak ją ignorował i patrzył wszędzie tylko nie na nią.
- To może pójdziemy się czegoś napić? - zaśmiał się Max. - Skoro mamy tylko godzinę...
- Niecałą godzinę. Zmarnowałeś trochę czasu na tym swoim przebieraniu. - powiedziała Rage. - Daje ci pół godziny na opicie się. Chociaż nie. Lepiej się nie upijaj, bo nie będzie to sprzyjało naszym hmm... Interesom.
***
- Rage powiesz mi dlaczego jesteśmy w twoim pokoju? - zapytał Serpent spoglądając na nią. - Czy twój prezent to pójście do łóż...
- Nie. - warknęła. Ten blond włosy dupek oczywiście musiał udawać nic niewiedzącego choć doskonale zdawał sobie sprawę dokąd się wybierają.
- Okay. Tak tylko zapytałem. - zdusił chichot. - Wiesz muszę dbać o swojego przyjaciela. - Złapał lecąc w jego stronę poduszkę i odłożył na łóżku.
- Ku*wa dlaczego ta podłoga jest taka krzywa. - dało się słyszeć Izzy, która wypadła z kominka i wylądowała w ramionach Devila, który stał najbliżej. - Ej! Zrobiłeś coś z włosami? - spytała, gdy już stanęła na równych nogach przed blondynem.
- Tak, umyłem. Szampon to taki wspaniały wynalazek. - Devil posłał w jej stronę złośliwy uśmieszek.
- Albo ona się tak naje*ała, albo normalnie jest tak je*nięta, ale tylko próbuję udawać normalną. Co, szczerze, jej nie wychodzi. - mruknęła Rage ignorując „rozmawiającą” dwójkę.
- Z doświadczenia mogę ci powiedzieć, że ta druga opcja jest bardziej prawdopodobna. - powiedział Max stając obok rudowłosej. - To co z tym prezentem?
- Skoro już wszyscy to... - dziewczyna machnęła różdżką i buty Isabelle zmieniły się ze szpilek w balerinki. Dziewczyna w momencie się zachwiała, ale w ostatniej chwili od upadku - powstrzymał ją – tym razem – Luda. - Teraz możemy iść.
- I znowu moja kochana teleportacja. - jęknęła Blackness. Chwyciła Alie za rękę i po chwili już jej nie było. Luda teleportował się z Izzy, a Devil z Max'em. Zaraz potem zniknęli Serpent i Rage.


- Wow! Niezły klub. - powiedzieli jednocześnie Max i Alie, gdy już znaleźli się w środku. - Ale przecież imprezę zorganizowaliśmy. - dokończyła dziewczyna.
- Oczywiście, ale my nie przyszliśmy tu na imprezę. - zaśmiał się Luda i ruszył w stronę zawsze zajmowanego przez ekipę stolika, który – jak można się było spodziewać – był zajęty. Na sofach siedzieli Dexter, Daemon, Peggy oraz Industria i o czymś rozmawiali.
- Widzę, że coraz gorzej wyglądasz odkąd mnie nie ma.- zakpiła Rage zwracając się do Industrii i usiadła na jego kolanach.
- A ja widzę, że mamy piętnaście minut na to,aby znaleźć się na wy... Miejscu. - mruknął i zrzucił ją z kolan na sofę tak, że teraz leżała pomiędzy nim, a Dexterem. - Jedziemy?
- Oczywiście! - usłyszał odpowiedź od całej ekipy i od razu wszyscy podnieśli się ze swoich miejsc by zaraz ruszyć do garażu po swoje samochody. Ślizgoni cały czas podążali za nimi bez słowa. Byli lekko zdezorientowani, bo nadal nie wiedzieli gdzie się wybierają. - Może byście się jakoś podzielili. No chyba, że wszyscy macie zamiar zmieścić się w samochodzie Serpenta. - rzucił w stronę przyjaciół Malfoy'a. - A wątpię, aby wam się to udało. - wskazał na niebieskiego Hyundaia. - Chociaż... Moglibyśmy zmarnować kolejne kilka minut by porzucać kilka zaklęć i wpakować was do tego samochodu.
- Izzy pojedziesz z Daemonem, Alie z Dexterem, a Max jako ten najodważniejszy z Rage. - zdecydowała za wszystkich Blackness. - W końcu dziewczyny muszą poznać kogoś nowego. - zakpiła. - No, a Luda zabierze się z Serpentem i wszyscy będą zadowoleni. Ja jadę z Industrią.
- Jesteś pewna, że wszyscy? - zapytał Luda.
- Reklamacji nie przyjmuję.
***
Kiedy tylko dojechali na miejsce wyścigów dało się słyszeć zmieszane ze sobą różne piosenki. Jednak tylko jedna z nich była na tyle głośna by dało się rozróżnić co to za utwór.
...Hoppin’ out of Lambos and Ferraris in this bitch
Poppin’ bottles with a thick red super model bitch...**
- Powiesz mi do jasnej cholery po co tu przyjechaliśmy. - warknął Max, gdy przejeżdżali przez tłum, który się przed nimi rozchodził.
- Nie domyślasz się? - odpowiedziała mu pytaniem dziewczyna i zatrzymała się w miejscu, w którym było wystarczająco miejsca by zmieściły się też samochody reszty ekipy.
- Hmm... Nie. - prychnął. - Czy to jest jakiś zlot fanów szybkich samochodów.
- Byłeś blisko, ale to jednak nie to. - zaśmiała się i wysiadła z Nissana, a Zabini zaraz podążył jej śladem. - Strzelaj dalej. Może do jutra zgadniesz.
- No, a więc wystawa samochodów... I zajebistych lasek. - Max zaczął się ślinić na widok dwóch skąpo ubranych dziewczyn, które właśnie przeszły obok nich rzucając w stronę bruneta zalotne spojrzenia.
- Wyścigi idioto. - westchnęła i przywitała się z przechodzącym obok ciemnoskórym mężczyzną. - Jak chcesz to mogę cię zapoznać z jedną z tych lasek, ale jeśli rano obudzisz się bez swojego... Mózgu. - spojrzała wymownie w dół, a konkretnie na zapięcie od jego spodni. - To już nie będzie moja wina. Większość facetów potrafi być naprawdę zazdrosna o swoje dziewczyny.
- Okay... Rozumiem.
- Gdzie ten Yom znowu polazł. - mruknęła pod nosem Rage .
- Ktoś mnie szukał? - zaśmiał się ktoś za nimi, a tym ktosiem okazał się oczywiście Yom, który pojawił się razem ze swoim megafonem. - Nie spodziewałem się ciebie tu zobaczyć do świąt Rage. Zwykle jak się pojawiasz wcześniej to przesiadujesz w klubie.
- Ale tym razem postanowiłam cię odwiedzić. - odpowiedział posyłając w jego stronę uśmiech. - Masz może dla mnie jakiś przeciwników.
- Oczywiście, ale przez ciebie dużo nie zarobię. - mruknął.
- Och... Nie jęcz. Co dzisiaj do wygrania?
- Po tysiaczku od każdego. I nawet nie marz o większej forsie. - prychnął. - Ludzie w tych czasach są strasznie skąpi. Idziesz?
- Tak. Zaraz podjadę na miejsce.
- Masz dwie minuty.
Yom odszedł w swoją stronę, a Rage i Max podeszli do reszty ekipy, która zdążyła już przyjechać podczas gdy wcześniej wspomniana dwójka gadała z organizatorem tych wyścigów. Lily tylko rzuciła w ich stronę, że będzie się ścigać i ruszyła z powrotem do samochodu, ale gdy zauważyła, że Zabini za nią nie idzie od razu się odwróciła.
- Nawet nie marz, że się wymigasz. - rzuciła w stronę chłopaka, a ten jeszcze zachęcany przez resztę wsiadł do samochodu razem z rudowłosą, która znowu podjęła się próby przejechania przez tłum. Tym razem było to o tyle prostsze, że ludzi było mniej, bo wszyscy zebrali się wokół ścigantów, którzy szykowali się do startu.
Kiedy Rage w końcu wjechała na pas startowy został obrzucona niezbyt miłym spojrzeniem blondynki, która siedziała w czerwonym Audi R8. Lily pierwszy raz ją tu widziała, ale w końcu nie znała wszystkich osób, które przyjeżdżały na wyścigi.
Chwilę później na tor wszedł dobrze znany Potter brunet z bronią za paskiem. Sięgnął po nią, powoli podniósł rękę do góry i strzelił. A cztery osoby siedzące w swoich samochodach na dźwięk tego charakterystycznego huku ruszyły z piskiem opon.
Max na początku ściskał w ręce pasy, ale po chwili zrezygnował z tego. Nadal jednak nie postanowił się odezwać. Widząc Rage nie odrywającą wzroku od drogi wolał jej nie przeszkadzać. Dopiero, gdy coś uderzyło w bok samochodu odzyskał mowę.
- Co to było do ku*wy nędzy?!
- To ta s*ka z audi. - warknęła Potter w odpowiedzi.
- Nawet o tym nie myśl. - odezwał się znowu Max wiedząc co zamierza zrobić dziewczyna.
- Ehh... Samochód i tak pójdzie do naprawy. - pocieszyła jakby sama siebie Rage i zajechała drogę dziewczynie i zahamowała na tyle szybko, że blondynka nie zdążyła zareagować i odjechać.
- Ona nas pieprzy w dupę. - sarknął Zabini, gdy czerwone Audi na nadal pchało ich do przodu.
- Dobrze, że reszta jest daleko.
- Jeśli twoim zdaniem daleko to dwieście metrów...
- Ugh. Zamknij się.
Lily wrzuciła wsteczny przez co teraz to ona pchała drugi samochód. Blondynce pomimo starań nie udało się powstrzymać drugiej dziewczyny i została wypchnięta z toru, a tył jej samochodu miał bliskie spotkanie z murem.
Rage za to znów ruszyła do przodu z zamiarem wyprzedzenia pozostałej dwójki, która nie była wcale aż tak daleko. Udało jej się ich wyprzedzić jeszcze ponad trzysta metrów przed metą. Kiedy już wysiadła z samochodu od razu usłyszała głos Industrii.
- Coś ty zrobiła z samochodem? - zapytał wpatrując się w zmaltretowany tył i bok Nissana.
- Tak się kończą wyścigi, gdy są dwie laski na torze. - zaśmiał się Yom, który pojawił się obok nich i wręczył Lily forsę.
- Dexter to naprawi. - mruknęła rudowłosa i rzuciła chłopakowi pieniądze. - Za to masz naprawić mój wóz. - podeszła do niego i szepnęła teatralnie. - Resztę wyciągnij od Industrii.
- Wiesz, że to słyszałem?
- Słyszałeś, bo miałeś słyszeć.
***
- Okay jedna niespodzianka już była. Czekam na drugą. - powiedział Max, gdy wrócili do Pokoju Wspólnego. Chłopak od razu rozsiadł się na wolnej sofie, która stała najbliżej baru.
- Cierpliwości braciszku. - zaśmiała się Izzy, która po rzuconym na nią zaklęciu wytrzeźwiała, choć teraz z pewnością bolała ją głową. Jedynym ratunkiem byłby eliksir na kaca, który zaginął w bałaganie panującym w pokoju, który Max dzielił z Serpentem.
- No to kto przyniesie napój bogów? - zapytał z głupim uśmiechem Zabini. - Wiecie ja bym poszedł, ale to nie wypada. W końcu to moje urodziny.
- To jak ja będę miała urodziny życzę sobie jakiegoś służącego na cały dzień. - prychnęła Rage i odeszła do baru biorąc od Ślizgona butelkę i osiem kieliszków. Porozmawiała z nim chwilę i wróciła do reszty stawiając z hukiem Ognistą na stoliku. - Wasz kumpel postanowił być naszym służącym dzisiejszego wieczoru. Oczywiście chce czegoś w zamian, a ja z przyjemnością spełnię jego życzenie.
- Nie mów mi, że masz zamiar dać mu się prze... - Max nie dokończył, bo dostał po głowie. - Nawet nie zdążyłem powiedzieć o co mi chodziło.
- Ja już dobrze wiem o co. - warknęła, a gdy skończyła mówić światło zgasło, a jedynym oświetleniem był zielony promień, który pojawił się znikąd, światło z niego było skierowane na parkiet, z którego zniknęli wszyscy tańczący.
Po chwili w tym oświetlonym miejscu pojawiła się grupka dziewczyn, a muzyka z rockowego kawałka zmieniła się na taką, która idealnie nadawała się do tańczenia.
...Can you see it?
The worst is over
The monsters in my head are scared of love
Fallen people listen up!
It’s never too late to change our luck...***
- Zakładam, że to jest mój prezent. - Zabini wyszczerzył się do Alie, która zdążyła już wrócić razem z Isabelle.
- Mhm. - Amalie ledwo powstrzymywała śmiech na widok Maxa wpatrującego się w dziewczyny które ubrane w krótkie topy i jeansowe spodenki z niskim stanem kręciły tyłkami podczas tańca. Zresztą nie tylko brunet ślinił się na ich widok. Prawie każdy przedstawiciel płci męskiej nie mógł od nich oderwać wzroku.
Niestety wszystko co dobre szybko się kończy i po kilku minutach faceci musieli wrócić do rzeczywistości, a nie którzy do swoich dziewczyn, które patrzyły nieprzychylnie na dziewczyny schodzące z parkietu.
- Takie prezenty to ja mogę dostawać codziennie. - westchnął Max. - Tylko niech Rage jeszcze przyprowadzi te laski z wyścigów.

- Z miłą chęcią przywlekę ci tu tą, która zniszczyła mi samochód.
***
* Ponieważ jestem pewna, że nigdy nie udałoby mi się opisać tej sukienki dodaje jej zdjęcie

** T.I. -Ball ft. Lil Wayne
*** Diplo - Revolution (feat. Imanos, Faustix & Kai)
Może i ten rozdział nie jest zbyt ciekawy, ale mam już pomysł na kolejny. Mam nadzieję, że uda mi się go zrealizować. ;)

piątek, 15 stycznia 2016

Rozdział 10

Przepraszam, że rozdział pojawia się po tak długim czasie, ale najpierw nie miałam czasu, a potem zostałam uziemiona przez chorobę. Mniejsza z tym. W ramach rekompensaty postaram się jak najszybciej dodać kolejny rozdział.
***
Ekipa i elita Slytherinu stali pod salą od transmutacji i czekali na nauczycielkę, która spóźniała się już 5 minut. Nie byłoby to dziwne gdyby tą nauczycielka nie była Hermiona Granger, która zawsze była punktualnie lub też przed czasem.
Kiedy już się pojawiła wyglądała inaczej niż zawsze. Jej włosy nie były związane w koka - z którego nie miał prawa wypaść ani jeden kosmyk -, lecz swobodnie opadały jej na ramiona i były lekko rozczochrane. Na jej twarzy zagościł lekki uśmiech, a policzki miała zarumienione.
- Co jej się stało? - zapytał szeptem Max, ale na tyle głośno by reszta mogła go usłyszeć.
- Są dwie opcje. - mruknął Luda. - Albo się zakochała, albo naćpała.
- Albo była w największej bibliotece świata. - dodała Blackness.
- Ja obstawiam wersje numer trzy. - powiedziała Rage wchodząc do klasy transmutacji i zajmując swoje miejsce tak jak pozostali.
Gdy wszyscy już usiedli zaczęli wyjmować książki, zwoje pergaminu, pióra i inne potrzebne rzeczy. Ich nauczycielka przerwała im chcąc im coś ogłosić.
- Moi drodzy, dziś na naszą lekcję przyjechał profesor, który jest specjalistą od transmutacji własnej. - zaczęła podekscytowanym tonem. - Mam nadzieję, że będziecie się dobrze zachowywać, ponieważ ten rodzaj transmutacji choć raczej nie przyda wam się w codziennym życiu może być przydatne w pracy, którą wybierzecie. Szczególnie w pracy aurora. - kobieta zaczęła się zbliżać w stronę drzwi. - A teraz pójdę po pana profesora.
Gdy tylko kobieta wyszła z sali wszyscy zaczęli między sobą szeptać. Luda i Devil niemal natychmiast obrócili się do dziewczyn siedzących za nimi.
- Czyli żadna z naszych opcji się nie sprawdziła. - mruknął Luda jakby dziewczyny tego nie zauważyły.
- Wiesz możliwe, że jest zakochana w tym profesorze i wzięła coś przed lekcją, bo potem idą na randkę do największej biblioteki świata. - wygłosiła swoją teorie Blackness z nadzwyczajną pewnością siebie.
Nikt jednak nie zdążył jej odpowiedzieć ponieważ Hermiona wkroczyła do sali razem z profesorem i od razu zaległa cisza. Mężczyzna był ubrany zupełnie inaczej niż wszyscy ich nauczyciele, nie miał na sobie szat, lecz niebieską koszule i spodnie od garnituru. Na nogach miał mokasyny na których nikt nie mógłby się dopatrzeć brudu. Swoje długie, brązowe włosy splótł w warkocza, który sięgał mu do pasa. Na nosie miał okulary w prostokątnych oprawkach. Elegancik mógł być po czterdziestce, mniej więcej w wieku ciotki Rage.
- Zaczynam wątpić w tą twoją teorię. - szepnęła Rage do brunetki siedzącej obok.
- A ja w gust twojej ciotki. - mruknęła niby naburmuszona.
- Witajcie! - przywitał się z nimi profesor. - Nazywam się Amycus Ignatius Marrydeth. Dziś chciałbym wprowadzić was w zasady transmutacji własnej, która jest podobna do metamorfomagii jednak nie jest to umiejętność, którą musimy mieć w genach. Ale o tym za chwilę. - mężczyzna odchrząknął i kontynuował swój wywód. - W waszej szkole zostanę przez tydzień i przez ten czas będę chciał was jak najwięcej nauczyć, więc mam nadzieję, że będziecie mnie uważnie słuchać. Liczę też na wasze skupienie i wytrwałość. - znów przerwał na chwilę by spojrzeć na Hermione, która cały czas stała obok niego. Gestem dłoni Amycus nakazał kobiecie usiąść co ta zrobiła natychmiast zajmując swoje miejsce za biurkiem. - Jak z pewnością wiecie transmutacja to jedna z najbardziej złożonych dziedzin magii, więc gdy na początku nie będzie wam nic wychodziło nie należy się tym przejmować. Przy transmutacji własnej może i nie trzeba wykonywać skomplikowanych ruchów różdżką, potrzeba jednak dużego skupienia i odpowiedniego zaakcentowania inkantacji. A więc wystarczy nakierować różdżkę na część ciała którą chcemy transmutować i wyobrazić sobie jak miałaby teraz wyglądać po czym wypowiedzieć zaklęcie. Dziś chciałbym abyście nauczyli się transmutować swoje włosy. Gdy już zdobędziecie tą umiejętność będziecie mogli dowolnie zmieniać długość oraz kolor swoich włosów. Zaklęcie brzmi novencvinis.* - machnął różdżką i inkantacja została „wypisana” w powietrzu dużymi literami. - Należy je akcentować nov-EN-cvi-NIS. A teraz zaprezentuje wam to zaklęcie w praktyce.
Amycus nakierował różdżkę na swoje długie włosy, które przed chwilą rozplątał z warkocza i teraz swobodnie opadały mu na plecy. Mężczyzna przymknął lekko oczy i wymruczał inkantacje. Po chwili jego włosy z długich, brązowych zamieniły się w sięgające ramion złociste loki, w których – szczerze mówiąc – wyglądał okropnie. Profesor Merrydeth szybko zmienił je tak aby wyglądały tak jak jeszcze przed chwilą.
- Dobrze, a teraz poproszę was abyście spakowali się, a potem wstali i odsunęli się od swoich ławek. - Kiedy wszyscy już to zrobili profesor machnął różdżką i wszystkie ławki wraz z krzesłami wylądowały pod ścianą. - Do końca lekcji poćwiczymy sobie to zaklęcie. Mam nadzieję, że choć kilku osobom uda się je rzucić poprawnie. Ja teraz załatwię kilka spraw z waszą nauczycielką, a potem zacznę was obserwować i poprawiać wasze błędy.
- Przypomnij mi ile trwa ta lekcja. - zwróciła się Blackness do stojącej obok Rage.
- Dwie godziny. - westchnęła dziewczyna w odpowiedzi. - Przecież Industria już dawno mnie tego nauczył.
- Nie tylko ty będziesz się tu nudzić Rage. - warknął stojący niedaleko Serpent.
- Ja pie*dole przez niemal dwie godziny mam tu umierać z nudów? - zapytała Lily choć doskonale znała odpowiedzieć i wcale jej nie zadowalała.
- No to ja sobie poćwiczę, a wy się ponudźcie. - mruknęła Blackness i zaczęła rzucać zaklęcie na swoje włosy. Na razie nie dawało to żadnych efektów.


Dopiero po czterdziestu minutach Amycus zauważył, że Serpent i Rage nic nie robią. Właściwie zauważyła to Hermiona, która wygłosiła im kazanie, którego oczywiście nie słuchali. Do ich umysłów dotarło dopiero ostatnie zdanie:
- Skoro tak się obijacie to może zaprezentujecie klasie swoje umiejętności. - powiedziała to z – jej zdaniem – złośliwym uśmieszkiem.
Serpent i Rage uśmiechnęli się rozbawieni i od razu podeszli do nauczycieli. Pierwszy swoją nową fryzurę miał zaprezentować Scorpius. Jego włosy po rzuceniu zaklęcia zmieniły się w czarne. Z prawej strony jego głowa była wygolona, a niektóre włosy które jeszcze pozostały po tamtej stronie były przerzucone na lewą.
- Dobrze, pewnie chcesz też znać prze... - zaczął profesor Merrydeth, ale Malfoy przerwał mu rzucając kolejne zaklęcie.
- Antiencvinis** - wypowiedział przeciw zaklęcie i jego włosy wróciły do stanu przed rzuceniem pierwszego zaklęcia.
- Rozumiem, że je znasz. - mruknął cicho profesor. - Dobrze, teraz przyszła kolej na pannę...
- Potter. - dokończyła za niego.
Wyciągnęła różdżkę i nakierowała ją na swoje włosy po czym rzuciła zaklęcie. Jej włosy w momencie stały się białe i były „obcięte na bombkę”. Po chwili rzuciła jeszcze jedno zaklęcie i w jej włosach pojawiły się fioletowe i czarne pasemka.
- Tak lepiej, ale i tak wolę swoje włosy. - powiedziała. - Antiencvinis.
- Emm... Skoro umiecie to zaklęcie możecie poćwiczyć zaklęcie zmieniające kolor oczu i kształt nosa. Zaraz powiem wam jak brzmią inkantację.
- Novocu*** - mruknęła Rage, a jej oczy zmieniły kolor na błękitny. - Novsus**** - tym razem to jej nos zmienił kształt.
- Ma pan jeszcze jakieś zaklęcie? - zapytała Lily ze złośliwym uśmieszkiem po czym rzuciła przeciw zaklęcia.
- Z pewnością twój kolega nie zna tych zaklęć. - powiedział Amycus, ale w jego głosie słychać było powątpiewanie. Serpent oczywiście pokazał mu jak bardzo „nie potrafi” rzucić tych zaklęć. - Na pewno nie umiecie zmienić całej swojej twarzy, budowy ciała, czy też koloru skóry.
- Mam panu to zaprezentować to dzisiaj, czy może zaczeka pan do jutra. - Scorpius spojrzał na profesora z uniesioną brwią.
- Malfoy nie bądź bezczelny. - Niemal każdy w klasie na dźwięk piskliwego głosu Hermiony musiała się powstrzymać od śmiechu. Ich nauczycielka transmutacji jeszcze nigdy nie miała aż tak wysokiego głosu, a jeżeli kiedykolwiek zbliżała się do takiego tonu oznaczało, że jest naprawdę wkurzona lub zbyt zażenowana by wydrzeć się na ucznia.
- Nie denerwuj się Hermiono. - Amycus poklepał kobietę po ramieniu. - Na dzisiaj macie wolne, ale jeżeli nie będziecie cicho to z łatwością znajdę wam jakieś zajęcie. - Rage i Serpent od razu odeszli, gdy meżczyzna skończył mówić.
- Czy tylko ja nigdy nie słyszałam o transmutacji budowy ciała? - zapytała Rage, gdy odeszli już dostatecznie daleko by nauczyciele ich nie usłyszeli.
- Nie, nie tylko ty. - mruknął cicho Scorpius.
***
- Może spotkamy się dzisiaj w naszym Pokoju Wspólnym? - zaproponowała Alie spoglądając na ekipę.
- Oczywiście. - zgodziła się z entuzjazmem Blackness.
- Zależy o której. - powiedziała Rage. - Mam trening. Zresztą nie tylko ja.
- Nie wiem. - mruknęła Alie machając lekceważąco ręką. - Najlepiej będzie jak przyjdziecie po treningu. My będziemy wiedzieli kiedy się skończy, bo w końcu Scor jest w drużynie.
- Okay, - przytaknął Devil – to spotkamy się później.
Razem z Lily skręcił w jedno z tajnych przejść, które miało ich doprowadzić prosto przed wejście do Pokoju Wspólnego Gryffindoru.
- No moja mistrzyni transmutacji mamy dwie godziny do treningu, więc możemy się ponudzić lub zrobić coś pożytecznego. - powiedział Devil.
- Co twoim zdaniem jest pożyteczne? - prychnęła Lily spoglądając na chłopaka kątem oka.
- Na przykład spacerek po Zakazanym Lesie. - zaśmiał się widząc jej zadowoloną minę.
- Możemy pójść do Zakazanego Lasu, ale ja osobiście wolę pobiegać.
- Jak chcesz.
Gdy weszli do Pokoju Wspólnego od razu usłyszeli jakieś krzyki. Okazało się, że to Salome wydziera się na Costanaze. Młodsza dziewczyna stała przygarbiona i nie odzywała się ani słowem. Pewnie stałaby tak do końca kazanie, gdyby nie nagłe pojawienie się Aleca, który rozdzielił dziewczyny, a właściwie odciągnął Russell od młodszej z sióstr Lucchese.
Oczywiście nie obyło się bez upomnienia chłopaka, który musiał zauważyć, że jeżeli dziewczyna jeszcze raz zrobi coś takiego to dostanie szlaban. Salome od razu wyszła z Pokoju Wspólnego, tak mocno zatrzaskując za sobą portret Grubej Damy, że kobieta przedstawiona na obrazie krzyczała przez dość długi czas.
- Co za idiotka. - mruknęła pod nosem Rage. - Spotkamy się za dziesięć minut, bo muszę się przebrać. - zwróciła się do Devila i zaczęła się wspinać po schodach prowadzących do jej dormitorium.
Kiedy dotarła już do pokoju zastała tam dwie jej współlokatorki, które siedziały na łóżku jednej z nich i plotkowały o facetach, najnowszych trendach i innych takich.
Lily nie zwracając na nie uwagi zgarnęła ubrania z szafy i zamknęła się w łazience. Zrzuciła z siebie szaty i mundurek, które potem położyła na szafce. Wciągnęła na tyłek czarne spodnie, założyła też T-shirt oraz czarną bluzę z kapturem, którą od razu zasunęła. Rozczesała włosy, po czym wyszła z łazienki. Gdy znalazła się w swoim dormitorium założyła czarne trampki oraz futrzaną kamizelkę.
Kiedy już znalazła się w Pokoju Wspólnym Devil już na nią czekał, wystrojony w granatową, puchową kurtkę oraz dresowe spodnie.
- Radziłabym ci założyć coś na głowę. - mruknęła na przywitanie.
- Brzmisz jak moja matka.
- Nie ma Blackness to ktoś musi ci matkować.
- Pff... - Blondyn wyciągnął jednak różdżkę i przywołał czapkę, którą od razu założył na głowę. - No to idziemy czy nie?
- Idziemy jęczy dupo.
- Jęczy dupo?
- Mhm...
***
- Zaczynam żałować, że w ogóle zaproponowałem to wyjście. - warknął Devil wciskając ręce jak najgłębiej w kieszenie kurtki.
- Dopiero wyszliśmy z zamku. - mruknęła Rage. - To mnie powinno być zimno, a nie tobie.
- Ale to nie ty będziesz latała za jakimś rudym stworem.
- Sam to zaproponowałeś.
- Ugh...
Kiedy dwójka uczniów Hogwartu weszła do Zakazanego Lasu. Lily posłała chłopakowi rozbawiony uśmiech i w momencie zniknęła. Na jej miejscu pojawił się tygrys, który spojrzał na Devila zielono-złotymi oczami, a następnie ruszył biegiem wzdłuż lasu. Blondyn z cichym jękiem rezygnacji ruszył za zwierzęciem.


Niecałe dwadzieścia minut później Devil zatrzymał się ciężko dysząc. Może i miał dobrą kondycję, ale bieganie sprintem za takim stworem było naprawdę męczące.
Kiedy chłopak się zatrzymał tygrys zawrócił i teraz wpatrywał się w niego swoimi przeklętymi oczami, które mówiły same za siebie. Gdyby tygrysy mogły się śmiać zwierzę już dano tarzałoby się po liściach ze śmiechu.
- Już nigdzie z tobą nie idę. - warknął Devil spoglądając ze złością na tygrysa. - Dopiero, gdy będę mógł się zmienić w jakieś szybkie zwierzę to pójdę z tobą pobiegać.
Chłopak dopiero po chwili zauważył, że zwierzę zniknęło. Na początku rozglądał się za nim, ale gdy usłyszał szelest za swoimi plecami i ciche sapanie od razu o tym zapomniał.
- Aaron z kim rozmawiasz? - usłyszał dziewczęcy głos, Odwrócił się i musiał się naprawdę powstrzymać, aby nie okazać swojego zdziwienia na widok Costanazy Lucchese, która była ostatnią osobą, którą spodziewał się tu zobaczyć.
- Em... Ja... Pewnie uznasz to za dziwne. Wyzywałem drzewo na, które prawie wpadłem. - wymyślił na poczekaniu, a coś zaszeleściło w krzakach. Szybko spojrzał w stronę z której dochodził ten dźwięk, ale nic nie zauważył. - A ty co tutaj robisz?
- Przyszłam się przewietrzyć. - odpowiedziała szybko. - Taki spacer mnie odpręża. Wiesz... Ta kłótnia z tą dziewczyną, moja siostra...
- Rozumiem, ale... - chłopakowi przerwał pisk dziewczyny, która ze strachu podskoczyła i złapała go za przedramię.
- Przepraszam. Zwykle nie jestem taka strachliwa, ale coś otarło mi się o nogę i... Nieważne. Pewnie to jakaś gałąź, czy coś w tym rodzaju. - wytłumaczyła dziewczyna i odsunęła się od niego.
- Pewnie tak. - mruknął choć był niemal pewny co to mogło być za coś. - Może pójdziemy już do zamku. Ja zaraz mam trening, a tobie chyba już wystarczy spacerów na dziś.
Devil i Costanaza wyszli w ciszy z Zakazanego Lasu i pewnie doszliby do zamku bez zamienia ani słowa jednak niedaleko nich nagle pojawiła się Rage. Nadeszła ona od strony domku Hagrida. Pół-olbrzym pomimo że nie uczył już ONMS i rzadko pojawiał się w zamku, nadal mieszkał na terenie Hogwartu.
- R... Lily, co ty tutaj robisz? - zapytał Devil, a jego oczy płonęły ze złości. Uciekła sobie zostawiając go samego z Costanazą, jakby nie mogła zamienić się z powrotem.
- Byłam pobiegać i przy okazji wpadłam do Hagrida, bo mój ojciec chciał abym go pozdrowiła. - wytłumaczyła i ruszyła w stronę zamku, a pozostała dwójka szła zaraz za nią. - A wy? Wybraliście się na romantyczny spacer po Zakazanym Lesie? - zakpiła.
- Nie, nie... Ja poszłam na spacer i natknęłam się na Aarona. - powiedziała szybko Costanaza, która do tej pory się nie odzywała.
- Aha... Chodźmy szybciej, bo muszę jeszcze coś zrobić, a za chwilę mam trening. - skłamała Rage i przyśpieszyła by jak najszybciej dotrzeć do zamku.
***
- Jeżeli jeszcze raz będę musiała przez dwie godziny bez przerwy łapać i wypuszczać znicza to rzucam tą robotę. - warknęła Rage, gdy weszła do Pokoju Wspólnego razem z Devilem i wystrojoną Blackness, która wprosiła się ponieważ zaczęło jej się już nudzić, gdy siedziała sama w dormitorium. - Blackness ja idę się przebrać, a dla ciebie mam zadanie bojowe.
- Mów.
- Pójdziesz do miejsca, w którym jest zasięg - wskazała na fotel na którym w tym momencie siedział jakiś chłopak z piątego roku – i sprawdzisz czy Industria i reszta się czegoś nie dowiedzieli. - rzuciła jej swój telefon.
- Ja zawsze mam takie interesujące zajęcia. - mruknęła brunetka, ale skierowała się w stronę wskazanego przez Lily miejsca.
Rage i Devil ruszyli za to w stronę schodów prowadzących do dormitorium, aby przebrać się przed pójściem do Ślizgonów.
Lily, gdy tylko weszła do swojego pokoju spostrzegła Salome leżącą na łóżku z głową ukrytą w poduszkach. Postanowiła nie zwracać na to uwagi i ruszyła do szafy zgarniając z niej ubrania, które miała założyć.
Kiedy zamknęła się w łazience zrzuciła z siebie mokre ubrania. Były zarówno mokre od potu jaki od mżawki, która zaczęła padać w trakcie treningu. Oczywiście nie była to ulewa, więc nie został zarządzony koniec treningu.
Wciągnęła na tyłek swoje ulubione skórzane spodnie w które wciągnęła czarną, prześwitującą koszulę, po czym rozczesała włosy, które były lekko rozczochrane pomimo że męczyła się z nimi już w szatni po treningu. Rzęsy przejechała tuszem, a usta pomalowała czerwoną szminką.
Wyszła z łazienki, a jej wzrok od razu skierował się na łóżko Russell, która nadal na nim leżała i teraz lekko pochrapywała. Rage zastanawiała się, czy może nie zrobić jej małego hmm... Kawału. W końcu blondynka śpiąca teraz w dormitorium próbowała wiele razy oblać czymś Lily... Potter rzuciła na nią wzrokiem jeszcze raz i uznała, że nie warto marnować czasu. Szybko założyła buty i wypadła z dormitorium.
- Rage nie zgadniesz kto do ciebie napisał! Michael! Ten Michael, który nigdy nie chciał mieć pseudonimu! - powitał ją podekscytowany głos Blackness.
- Czy ja nie mówiłam, że szukamy wiadomości od Industrii, a nie od Michaela. - powiedziała Rage.
- Mówiłaś, ale...
- Daj mi ten telefon. - rudowłosa wyciągnęła rękę po telefon, który dostała niemal od razu. - Devila jeszcze nie ma? Ile on się może przebierać? - usiadła na oparciu fotela, na którym nadal siedział ten sam chłopak z piątego roku, któremu najwyraźniej nie przeszkadzało, że jakaś laska nad nim wisi z telefonem.
- Jak widać nie ma. - mruknęła brunetka wzruszając ramionami.
- Zapomniałam, że on jest bardziej niezdecydowany od każdej dziewczyny i wybiera ubranie pół godziny. - prychnęła. Devil nie raz naprawdę zachowywał się jak baba. - Ku*wa pie*dolona mać!
- Co znowu zrobiłaś? - zapytała Blackness ze znudzeniem.
- Usunęłam wszystkie wiadomości, a mogło tam być coś ważnego.
- Tak. Na przykład, że Michael jest naszym szpiegiem i musi ze mną współpracować.
- Po pierwsze to niemożliwe, a po drugie gdyby coś takiego już miało się wydarzyć to chyba napisałby o tym do ciebie.
- Jeżeli chciałybyście wiedzieć to już jestem i możemy iść. - powiedział Devil, który w końcu łaskawie pokazał się w Pokoju Wspólnym, a można go było wyczuć na kilometr, bo chyba wylał na siebie całą butelkę perfum.
Kiedy Rage zaczęła udawać, że się dusi chłopak spojrzał na nią tylko unosząc brwi, ale chyba postanowił zostawić to bez komentarza.
- Okay chodźmy, bo nasz blondasek straci zapach. - zachichotała Blackness i razem z Lily ruszyły przodem.




* novencvinis - zaklęcie transmutacji własnej, które ma na celu zmienić wygląd włosów rzucającego zaklęcie.
** antiencvinis – zaklęcie przywraca naturalny wygląd włosów czarodzieja, który rzucił zaklęcie novencvinis.
*** novocu – zaklęcie sprawiające, że oczy rzucającego zaklęcie zmieniają wygląd na taki jak chce czarodziej.

**** novsus – zaklęcie powodujące zmianę kształtu nosa rzucającego zaklęcie.
Mia Land of Grafic