czwartek, 10 września 2015

Rozdział 2

Jak miło jest dostać przykazanie od ojca, aby przebrać się w coś bardziej oficjalnego. Rage kompletnie nie pocieszona wciskaniem się w jakieś kiecki szła do swojego pokoju, a zaraz za nią podążał Hades, który od swojej matki usłyszał coś podobnego.
Lily weszła do swojego pokoju, a potem do garderoby w której w większości można było zobaczyć skórzane kurtki, spodnie i T-shirty. Wisiało tam też kilka sukienek które zakładała raz może dwa w roku, gdy musiała się ubrać dość elegancko.
Teraz wzięła jedną z sukienek i zaczęła się w nią ubierać. Była to szmaragdowa, koronkowa sukienka odcinana pod biustem. Zmieniła też buty na czarne szpilki i wyszła z pokoju. Niestety spotkała tam – znowu – Hadesa. Chłopak był ubrany w czarną koszule oraz spodnie tego samego koloru przez co wydawał się jeszcze bledszy niż normalnie.
Gdy zeszli do jadalni byli w niej już zgromadzeni wszyscy. Jej ojciec oprócz jej braci zaprosił także Weasleyów, którzy nadal byli dla niego jak rodzina.
Pierwsze co Rage rzuciło się w oczy – pomijając dużą ilość rudych włosów – to fakt, że zostały tylko dwa wolne miejsca, które na dodatek znajdowały się obok siebie. Oczywiście te miejsca mieli zająć ona i największy idiota jakiego poznała w swoim nędznym życiu.
- Twoja rodzina nie grzeszy urodą. - szepnął do niej Hades, gdy usiedli obok siebie.
- A ty inteligencją. - warknęła. - Mam cichą nadzieje, że już nigdy cię nie spotkam. Ten dom jest wystarczająco duży bym mogła cię unikać.
- Zapomniałaś o Hogwarcie.
- Nie zwracałam na ciebie uwagi przez ostatnie pięć lat. Teraz też nie mam zamiaru.
- A co jak ja będę.
- Pieprz się Mitchell. Sorki zapomniałam nie masz jak. - Wymownie spojrzała na jego krocze.
***
- Zaraz trafi mnie szlag. - mruknęła sama do siebie Rage, gdy zauważyła jak jej kuzynki wpatrują się maślanym wzrokiem w tego idiotę Hadesa.
- Zazdrościsz mi. - zaśmiał się obiekt westchnień płci żeńskiej znajdującej się w tym pomieszczeniu.
- Nie przepadam za osobami tej samej płci. Różnimy się w wielu rzeczach w tej także.
- Wiesz mam ochotę cię udusić.
- Co cię powstrzymuje?
- Fakt, że tylko chwilę mógłbym być szczęśliwy, bo potem twoi bracia i ojciec zamęczyliby mnie na śmierć.
Potter otwierała usta aby coś odpowiedzieć kiedy nagle koło nich pojawiła się Rose. Jej znienawidzona kuzynka. Była w typie Hadesa. Słodka Idiotka. Lily nagle miała ochotę walnąć głową w stół. Od kiedy ona niby wie kto jest w typie tego stworzenia?
Czy wszystkie moje kuzynki są aż takimi idiotkami? zapytała sama siebie w myślach. Jedyną dziewczyną z jej rodziny, która nie przypatrywała się Hadesowi była Victoire, która była narzeczoną Teddy'ego no i oczywiście ich czteroletnia córka Sarissa.
Sariss była metamorfomagiem tak jak jej ojciec. Dzisiaj wyglądała nadzwyczaj normalnie i była wyglądała niemal jak matka. Kręcone, blond włosy sięgały jej do pasa, a niebieskie oczy były okolone długimi rzęsami. Dziewczynka była szczupła i wysoka jak na swój wiek. W tej chwili znudzona bawiła się widelcem i przypatrywała wszystkim dookoła.
- Próbujesz znaleźć jakąś mało puszczalską osobę ze swojej rodziny? - usłyszała szept przy swoim uchu. Drgnęła lekko co wywołało cichy śmiech Hadesa. - Wątpię abyś znalazła choć jedną.
- Wspominałam już, że cię nienawidzę?
- Kilka razy.
- To dobrze. Nienawidzę cię.
- I vice versa.
***
- Lily mogłabyś zostać dzisiaj z Sarissą. - Zapytał ją Teddy, który popsuł jej cały dzień ponieważ obudził ją o przed siódmą raną dobijając się do domu. A że jej ojciec już wyszedł do pracy wraz z Arianą Mitchell, a reszta mieszkańców nie miała ochoty otworzyć drzwi. To Rage musiała z czołgać się po schodach, aby wpuścić go do środka. - Wiesz Molly wyjechała na kilka dni a wszyscy dzisiaj są zajęci więc nie mam gdzie jej zostawić.
- Chcesz mi powiedzieć – spróbowała stłumić ziewnięcie co nie za bardzo jej wyszło. - że chodzisz po domach i budzisz ludzi o tej porze?
- Brawo Potter bardzo pięknie połączyłaś fakty. - usłyszała za sobą kpiący głos, który mógł należeć tylko do jednej osoby. Rzuciła okiem na Teddy'ego, który wzrok miał utkwiony w tym osobniku, który stał za nią.
Niechętnie odwróciła się i jej oczom ukazał się Hades w samych bokserkach i z rozczochranymi włosami. Jeszcze razy jej wzrok powędrował w stronę starszego chłopaka, który nadal intensywnie wpatrywał się w białowłosego dupka.
- Teddy możesz przyprowadzić Sarissę. Daj mi tylko dziesięć minut muszę się przebrać. - rzuciła i wbiegła po schodach by po dziesięciu minutach stanąć z powrotem na dole już w innym stroju, który na pewno nie przypominał jej piżamy.
Sarissa i Teddy pojawili się chwilę później wraz z misiem i tym podobnymi duperelami, które nie były nikomu do życia potrzebne oraz gadką Lupina na temat czego Rage nie powinna jej dawać do jedzenia.
Kiedy w końcu Potter pozbyła się nadopiekuńczego tatusia zatrzasnęła za nim drzwi i wysłała czterolatkę do kuchni z informacją, że zaraz do niej przyjdzie i uszykuje jej śniadanie. Najpierw jednak w planach miała ściągnięcie z łóżka Blackness, która jako jedyna w tym domu jeszcze spała.
Weszła do jej pokoju, wyciągnęła różdżkę i machnęła nią kilka razy. Już po chwili brunetka zerwała się z krzykiem z łóżka cała mokra. Posłała mordercze spojrzenie w stronę śmiejącej się Rage i weszła do łazienki po drodze biorąc suche ubrania.
Potter wyszła z jej pokoju nadal z uśmiechem na twarzy i udała się do kuchni. Na szczęście pomieszczenie wyglądało w miarę dobrze jak na takie w którym właśnie przebywało czteroletnie dziecko.
Sarissa siedziała na krzesełku i bawiła się swoimi zabawkami. Jak milutko... Przynajmniej nie lata po domu jak rok temu.
Lily wzięła się za szykowanie śniadanie dla niej i dla Sarissy. Pamiętając oczywiście o tym aby śniadanie dla czterolatki nie zawierało żadnych składników, które spowodowałyby kompletne zdemolowanie kuchni rzucanym na wszystkie strony jedzeniem.
Postawiła przed dziewczynką talerz z kanapkami i odwróciła się by uszykować coś dla siebie. Oczywiście nie mogło się obyć bez jakiś wypadków. Tym razem Rage przecięła się nożem.
- Ku*wa mać. - mruknęła pod nosem.
- Ku*wa mać. - powtórzyła Sarissa przez co Potter znowu się zraniła w palec. Odwróciła się do dziecka, które znowu wróciło do przerwanego posiłku. Postanowiła udać, że tego nie słyszała.
Pierwsza zasada w dzisiejszym dniu. Zero przeklinania aby nie demoralizować młodzieży.
***
- Nie dam rady. - warknęła do telefonu Rage jednocześnie obserwując Sarissę, która siedziała na podłodze w salonie i robiła jakieś głupoty.
- Jak to nie dasz rady?! - dało się słyszeć głos z komórki.
- Po prostu mam dziecko na głowie.
- Ale dzisiaj pierwszy wyścig Serpenta! Musisz przyjść.
- Pieprzyć Serpenta.
- Słyszałeś Serpent mamy cię pieprzyć.
- Zajebiście. Po prostu zajebiście. - zaczęła mruczeć do siebie Potter.
- Chyba pozbędziesz się jej do dziesiątej wieczorem?
- Jak z pewnością zauważyłeś wyścig zaczyna się za pół godziny a Teddy'ego jeszcze nie ma. Jak mi się uda to przyjadę.
- No to do zobaczenie.
Schowała telefon do kieszeni i wyszła z salonu by po chwili wejść do gabinetu ojca, który znajdował się na piętrze. Harry siedział za biurkiem przy jakiś papierach, ale gdy weszła oderwał się od nich i spojrzał na swoją córkę.
- Tato mógłbyś zerknąć na Sarissę dopóki nie przyjdzie Teddy. Mam ważną sprawę do załatwienia. - powiedziała przeczesując włosy ręką.
- Wszyscy macie dzisiaj ważne sprawy do załatwienia. - mruknął pod nosem. - Czy chociaż jedno z waszej trójki nie może zostać w domu wieczorem. - Gdybyś wiedział tatusiu gdzie się szwendamy...
- No proszę... Siedziałam z nią cały dzień. Teddy powinien za chwilę przyjść. - zaczęła mówić proszącym tonem.
- Wiesz mam masę pracy.
- No to może Ariana...
- Ona też nie należy do osób leżących w łóżku cały dzień. - Gdy Lily miała już wychodzić z gabinetu dodał. - Ale może przydałaby mi się chwila przerwy.
***
Rage przejechała przez tłum i zaparkowała samochód tam gdzie reszta jej ekipy. Wysiadła z samochodu i podeszła do Serpenta, Ludy i Peggy. Pozostałej czwórki nie było widać mogłaby pomyśleć, że ich nie ma gdyby nie fakt, że widziała ich samochody.
Trójka rozmawiająca przy samochodzie blondyna nawet jej nie zauważyła. Dopiero po nieudanej próbie przestraszenia ich – niemal wylądowałaby na samochodzie przygnieciona przez Luda gdyby nie lata praktyki i celny kopniak wymierzony w odpowiednie miejsce - zwrócili na nią uwagę.
- Jak tam Hades? - spytała Peggy. - Nadal żyje czy może jednak jest z nim już cholernie źle i szukacie odpowiedniej trumny. - Rzuciła wzrokiem na Lude, który nadal miał twarz lekko wykrzywioną z bólu.
- Niestety jeszcze żyje. - mruknęła z niezadowoloną miną. - Ale nie martw się już niedługo skończy się jego marny żywot.
- No Serpent twoi przeciwnicy już na torze. - Yom pojawił się na chwilę, ale nim zdążyli na niego spojrzeć jego już nie było.
Blondyn, zaczął wsiadać już do samochodu, ale został zatrzymany przez Peggy i Lude - życzyli mu powodzenia - oraz co go bardzo zdziwiło Rage.
- Mam nadzieję, że tego nie spie*dolisz bo inaczej zepsujesz moją reputację Wielkiego Sprawdzacza Umiejętności i Nauczyciela Niedouczonych. - rzuciła w jego stronę. - I lepiej nie używaj „dopalaczy” - nakreśliła cudzysłów w powietrzu – za wcześnie bo nie wyjdzie ci to na dobre.
Serpent odjechał samochodem na pas startowy. Był czwartym i ostatnim zawodnikiem. Po jego prawej stał żółty nissan a za kierownicą widać było gościa, który przypominał goryla – góra mięśni z dodatkiem nadmiernego owłosienia - po lewej srebrna honda a w niej brunetka o azjatyckiej urodzie. Jego ostatnim przeciwnikiem był jeden z kumpli Hadesa jeżdżący bordowym porsche. Rage zdawała sobie sprawę, że jest to przeciwnik z którym Serpent będzie miał najwięcej kłopotu.
- Twój blondasek przegra. - usłyszała głos za sobą. Nie musiała się nawet odwracać aby wiedzieć do kogo należy.
Postanowiła zignorować chłopaka, który jeszcze przed chwilą stał za nią i podeszła do ekipy, którzy wpatrywali się w startujące samochody. Na razie na prowadzeniu był Serpent, a tuż za nim jechał kumpel Hadesa.
Gdy do mety zostało im około 100 metrów Serpent stracił prowadzenie, które utrzymywał niemal przez cały wyścig na ćwierć mili. Gdy tylko wysiadł z samochodu otoczyli go wszyscy z ekipy, a Rage usłyszała głos Daemona, który powtarzał cały czas Impreza, impreza, impreza”
Zaśmiała się pod nosem. On chyba zawsze myślał tylko o jednym.
***
Nikt z ekipy nie był trzeźwy, a w szczególności Serpent, który świętował swój pierwszy wyścig. Choć nie wygrał był zadowolony, że przynajmniej nie skończył na ostatnim miejscu – wtedy i tak by się upił, ale ze smutku. Nadal jednak próbował trzymać poziom, bo z pionem było coraz gorzej.
- Chyba w tym twoim Slytherinie za dużo nie pijecie. - chłopak usłyszał głos Rage tuż przy swoim uchu. Nawet nie wiedział kiedy zdążyła się do niego przysiąść.
- Pijemy o wiele więcej niż wy. - warknął z wyższością, a jedyną reakcją dziewczyny był cichy śmiech. - Chodziło mi o Gryffindor a nie o ekipę.
- Wiesz jest kilka osób w Gryffindorze, które nie piją... - zaczęła na co on uniósł brwi. Zawsze był przekonany, że Gryffindor pije tylko sok dyniowy i co najwyżej... - piwa kremowego.
- Zakładam, że jedną z tych osób jesteś ty. - powiedział.
- Nie. Ja towarzyszę moim domownikom w piciu kremowego. - gdyby usłyszał to wcześniej z pewnością byłby skłonny w to uwierzyć, ale niestety teraz już nie żył w świadomości, że Lily Potter to grzeczna dziewczyna, która nie raz pokaże swój charakterek podczas kłótni z nim.
- Oczywiście... - mruknął do siebie ponieważ Rage już nie było ponieważ przed chwilą w tłum wciągnął ją jakiś chłopak, którego on nie kojarzył co nie było dziwne ponieważ przecież nie był tu stałym bywalcem od kilku miesięcy tylko od kilkunastu dni.
- Co tam misiek? - usłyszał jakiś nieznany mu do tej pory głos. Przy sofie na której siedział stała dziewczyna o szarych włosach z widocznymi ciemnymi odrostami związanymi w luźnego koka oraz dość ciemną karnacją. Jej długie paznokcie pomalowane w przedziwne wzorki wbijały się w jego ramię, a krótka, obcisła sukienka odsłoniła jeszcze więcej niemal odsłaniając całe uda.
- Nie mów tak do mnie, bo czuję się jak ciota. - rzucił w jej stronę, ale ta już go nie słuchała tylko paplała o jakiś bzdetach z których jedyne co zachował w pamięci to to, że mówią na nią Debra i, że jest byłą Daemona. Chociaż był skłonny uwierzyć, że dziewczyna mówiąc to miała na myśli dziewczynę na jedną noc.
Gdy Debra chwyciła go za rękę i spróbowała podciągnąć do góry spojrzał na nią lekko zdezorientowanym spojrzeniem, ale wystarczyła chwila by domyślił się o co jej chodzi.
- Wiesz zaciągnięcie mnie do tańca w tym momencie nie jest zbyt dobrym pomysłem. - zaśmiał się, gdy ta ciągnęła go w stronę tłumu ludzi, a on podążał za nią chwiejnym krokiem.
- A ja uważam, że to świetny pomysł. - powiedziała dziewczyna z poważnym wyrazem twarzy, ale zaraz potem zaczęła histerycznie chichotać. Pociągnęła blondyna tak, że niemal na nią wpadł co mogłoby się wydarzyć nawet jeżeli nie byłby pod wpływem alkoholu. Dziewczyna była nadzwyczaj silna jak na swoją drobną posturę.
To będzie naprawdę długa noc.
***
- Ciekawe gdzie go posiało tym razem. - rzuciła Blackness na co wszyscy skierowali na nią pytające spojrzenia. - Nie mówcie, że nie zauważyliście, że nie ma Serpenta.
- Ja widziałem jak odchodził z jakąś laską więc jakoś nie za bardzo mnie dziwi jego długa nieobecność. - zaśmiał się Luda.
- Z jaką laską? - zapytała Rage podejrzliwie. To, że przed klubem Industrii stali ochroniarze nie zmieniało faktu, że nie raz pojawiali się tu nieproszeni goście, którzy próbowali się tu wkręcić tylko po to by zrobić jakąś rozróbę.
- Bo jeszcze pomyślę, że jesteś o mnie zazdrosna. - Rudowłosa usłyszała znajomy głos tuż za swoimi plecami. Nie zdając sobie nawet z tego sprawy cicho westchnęła.
- Myślenie nie jest twoją najlepszą stroną więc radzę ci tego nie robić, bo papka którą masz w głowie zamiast mózgu może ci się przegrzać. - warknęła na co jedyną reakcją Serpenta był cichy śmiech.
- O tu jesteś misiek. - usłyszała przesłodzony głos i wtedy już po prostu musiała się odwrócić. Gdy obok blondyna zobaczyła Debrę nie mal udusiłaby się własną śliną. Choć dziewczyna zmieniła się dość znacznie od ich ostatniego spotkanie poznała ją bez problemu.
Doskonale pamiętała nieudane interesy z najstarszym bratem dziewczyny, a fakt, że Daemon przespał się akurat z nią – najmłodszą i najukochańszą siostrzyczką –nie poprawił ich interesów ani nie sprawił, że zapałali do siebie miłością.
- Debra. - rzuciła cicho z pogardą tak, że muzyka niemal ją zagłuszyła. Ten cholerny idiota jak widać wysłał ją na zwiady. Fakt, że dzisiaj Serpent się ścigał nie był jakoś ukryty, a to, że zawsze po wyścigach robią imprezy też nie był czymś nowym.
- Rage jak miło cię widzieć. - szaro-włosa dziewczyna uśmiechnęła się sztucznie.
- Niestety nie mogę powiedzieć tego samego. - Była pewna, że jeżeli wzrok mógłby zabijać dziewczyna przed nią byłaby już dawno martwa.
- Dziewczyny wiem, że... -wtrącił się niczego nieświadomy Serpent, ale od razu został uciszony przez zgodne „Zamknij się!”, które usłyszał od strony dwójki dziewczyn, które cały czas toczyły bitwę na spojrzenia.
- Po co tu przyszłaś? - warknęła niemiło w stronę dziewczyny.
- To nie można już legalnie wyjść do klubu by się trochę rozerwać?
- Można, ale nie które osoby po prostu nie nadają się do takich miejsc, a jedną z tych osób jesteś ty. - posłała w stronę dziewczyny zimny uśmiech. - A teraz może masz już ochotę przenieść się do innego klubu. Odprowadziłabym cię do drzwi, ale jestem strasznie zajęta. Mam nadzieję, że sama trafisz.
- Nie myśl się, że tak łatwo się mnie pozbędziesz. - powiedziała jeszcze Debra i odeszła kierując się w stronę wyjścia. Rage jeszcze śledziła ją wzrokiem dopóki nie zauważyła jak dziewczyna wychodzi z klubu.
Chwyciła Serpenta za koszule i pociągnęła w stronę miejsca w którym nikt nie mógł ich podsłuchać czyli miejsca gdzie zawsze spotykali się gdy mieli coś do obgadania. Usadziła go na sofie a sama zajęła miejsce na jej oparciu.
- Pytała cię o coś? - spytała, ale widząc jego zdezorientowaną minę dodała – Czy Debra pytała cię o coś związanego z ekipą.
- Pytała skąd wziąłem forsę na takie auto, a gdy powiedziałem, że Industria mi je załatwił próbowała się dowiedzieć skąd on ma aż tyle forsy, bo chyba nie wyciąga tyle na warsztacie i klubie. Oczywiście nic jej nie powiedziałem. Pytała też co mam pod maską bo... - nie zdążył dokończyć bo Rage uciszyła go machnięciem ręki.
- Dobrze, że myślisz choć trochę po pijaku i nic jej nie powiedziałeś. - mruknęła. - Coś czuję, że braciszek Debry znów wraca do akcji.
- O co wam tak właściwie chodzi z tą Debrą?

- Dowiesz się jak wytrzeźwiejesz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic