-
Moi drodzy, chciałbym wam coś ogłosić. - głos Scotta Granta
rozniósł się po całej Wielkiej Sali. - W tym roku Departament
Magicznych Gier i Sportów oraz Międzynarodowej Współpracy
Czarodziejów postanowiły zorganizować międzyszkolne zawody w
quidditcha. Pan Arnold Vogel oraz ja postanowiliśmy, że nabór do
naszej reprezentacji szkolnej odbędzie się jutro o godzinie
szesnastej na boisku. Mam nadzieję, że osoby, które kompletnie nie
znają się na tym sporcie nie będą zawracać głowy panu
Arnoldowi, bo naprawdę nie mamy na to czasu. - Dyrektor przerwał na
chwilę by spojrzeć na nauczyciela latania na miotłach, a by
upewnić się, że powiedział już wszystko w kwestii naboru. Gdy
mężczyzna kiwnął lekko głową, Scott wrócił do przerwanej
wypowiedzi. - Pierwszy mecz zostanie rozegrany u nas za ponad
miesiąc, dokładnie 19 października. Tydzień przed meczem przyjadą
do nas goście, z którymi będziemy rozgrywać ten pierwszy mecz
oraz pozostałe drużyny z innych krajów. Ja wraz z gronem
pedagogicznym postanowiliśmy zorganizować bal na ich powitanie.
Przyjść na niego mają wszyscy uczniowie od czwartego roku
wzwyż. Strój na tą uroczystość także został przez nas
uwzględniony, lecz aby nie przedłużać w Pokojach Wspólnych
zostały rozwieszone ogłoszenia z tym związane. - Grant wziął
wdech i zakończył swoją przemowę tym, że łaskawie pozwolił
uczniom iść do swoich dormitoriów.
Gdy
tylko dyrektor skończył wszyscy zebrani w Wielkiej Sali podnieśli
się ze swoich miejsc i pognali do wyjścia. Przepychali się
wzajemnie, aby jak najszybciej dojść do swoich pokoi.
-
Może skoczymy do Pokoju Życzeń? - zapytała Blackness, gdy ze
spokojem czekali aż wszyscy już opuszczą Wielką Salę.
-
Jak dla mnie okay. - mruknęła Rage, a Luda, Serpent i Devil
pokiwali zgodnie głowami.
-
A wy? - zapytał Devil elity Slytherinu.
-
My musimy jeszcze odrobić zadanie z astronomii. - odpowiedziała za
wszystkich Alie.
-
To było jakieś zadanie z astronomii?! - Blackness zmarszczyła brwi
patrząc na Ludę.
-
Jak widać było. - mruknął chłopak i wzruszył ramionami.
-
Ja tam nie wiem po co wy na to jeszcze chodzić. - powiedział Devil,
gdy rozstawali się ze Ślizgonami przy drzwiach.
-
Żeby poromansować pod gwiazdami. - zaśmiał się Max i w zamian
dostał od siostry po głowie.
-
Auu... O co ci chodzi, idiotko? - dało się jeszcze słyszeć, gdy
trójka schodziła w dół do lochów, aby dotrzeć do swojego Pokoju
Wspólnego.
Kiedy
pozostał piątka uczniów Hogwartu zbliżała się już do Pokoju
Życzeń nagle ktoś wypadł zza rogu i wpadł z impetem w Rage.
Rudowłosa upadłaby gdyby nie szybko reakcja Serpenta, który szedł
centralnie za nią. Osoba, która w nią wpadła nie miała jednak
takiego szczęścia i miała naprawdę bliskie spotkanie z kamienną
posadzką.
Osobnikiem
tym okazała się Chiara albo Costanaza. Chwilę... Gdy brunetka
zaczęła gorliwie przepraszać Rage, tej udało się domyślić, że
to Costanaza, która była z nią w jednym domu. Chiara na pewno nie
byłaby zdolna do jakichkolwiek przeprosin.
-
Nic się nie stało. - odparła mechanicznie Rage. - Gdzie się tak
śpieszysz? - zapytała, gdy Costanaza od razu po zebraniu się choć
po części z podłogi zaczęła szybko zbierać swoje rzeczy.
-
Emm... Umówiłam się z siostrą, a ona nie lubi jak się spóźniam.
- wytłumaczyła szybko i pognała w swoją stronę.
-
Coraz bardziej utwierdzam się w tym, że ta Chiara Lucchese to
naprawdę dziwna laska. - mruknął Devil, który zdążył już
doprowadzić Puchonkę do gniewu i przekonał się na własnej skórze
jak wygląda – choć z błahego powodu – wściekłość
dziewczyny. Kiedyś na zielarstwie Devil potknął się i przez
przypadek wysypał na nią ziemie wraz z nawozem. Mina Chiary mówiła
wszystko, nie trzeba było jej słuchać aby domyślić się, że
Devil jej zdaniem powinien zlizać z niej całą tą ziemię.
Profesorka ucząca tego przedmiotu dała dziewczynie szlaban i odjęła
punkty Hufflepuffowi za jej wydzieranie się na lekcji i obrażanie
Devila.
-
Ona chyba powinna być Ślizgonką, a nie Puchonką. - powiedział
Luda, który akurat należał do Hufflepuffu. - Dzisiaj rano wydarła
się na pierwszoroczniaka tylko dlatego, bo ośmielił się stać na
jej drodze i musiałaby go okrążyć, aby dojść do wyjścia.
-
Ta cała Lucchese nie pasuje do Slytherinu. My jesteśmy opanowani, a
zemsty knujemy po cichu, nie ogłaszamy tego całemu światu. -
odpowiedział szybko Serpent, a Rage z niechęcią przyznała mu
rację.
Ich
rozmowę przerwał fakt, że musieli wejść do Pokoju Życzeń, do
którego drzwi pojawiły się, gdy tylko Lily przeszła pod ścianą
trzy razy.
Pokój
do którego weszli miał dwie czarne ściany, a pozostałe dwie
wyłożone szarobiałymi cegiełkami. Pod jedną z szarobiałych
ścian stał czarny narożnik, a przed nim szklany stolik. Na
hebanowej podłodze pośrodku pokoju leżał biały, puchaty dywanik.
Pokój nie był zbyt duży, a oświetlały go halogeny znajdujące
się na suficie.
-
Następnym razem wy ruszacie mózgami, bo mi wena twórcza się
skończyła. - warknęła Rage, patrząc na swoje dzieło krytycznym
wzrokiem.
-
Jak chcesz. - mruknął Devil i rzucił się na kanapę. - Mogłaś
tu wstawić coś wygodniejszego.
-
Jeszcze jakieś wymagania. - prychnęła Lily i w pokoju zamiast
narożnika pojawiło się pięć czarnych foteli, które wyglądały
na wygodne. Dla Devila jednak w tej chwili nic mogło być wygodne,
bo gdy narożnik zniknął on wylądował dupą na podłodze i na
pewno nie było to... Wygodne. - Mam nadzieję, że teraz ci lepiej.
- Rage uśmiechnęła się złośliwie do leżącego na podłodze
chłopaka.
-
Jest za*biście. - warknął blondyn.
***
-
Czy ich już do reszty po*bało? - zapytała Rage, gdy tylko
zobaczyła ogłoszenie na którym było napisane jak mają się
ubrać. Każdy uczennica Hogwartu miała się ubrać w suknie balową
jednak mogła ona być tylko w kolorze należącym do jednego z
domów. Za to każdy z chłopaków miał być ubrany w mugolski
garnitur, a koszula także miała być w takiej kolorystyce jak
suknie dziewczyn. - Ja nie idę na ten pieprzony bal.
-
Wiesz, że Blackness cię zabije jak się o tym dowie. - mruknął
Devil, który leżał na sofie stojącej nieopodal.
-
Kiedyś trzeba umrzeć. - prychnęła i odeszła od ogłoszenia
siadając na fotelu.
-
Ona się tak łatwo nie podda i coś czuję, że zaciągnie cię tam
siłą.
-
Na pewno coś wymyślę, aby się wykręcić. - odpowiedziała, w
międzyczasie ze znudzeniem bawiąc się kosmykiem włosów. Zapadła
między nimi chwilowa cisza, która jednak została szybko przerwana
przez Rage. - Idziesz na ten nabór?
-
Nie wiem, może spróbuje, wiesz nigdy nie byłem aż tak dobry w
quidditcha. Mam nadzieję, że ty idziesz, bo przecież nie możemy
zmarnować twojego talentu. - zaśmiał się blondyn.
-
Nie wiedziałam, że jestem aż taka utalentowana we wszystkich
dziedzinach, za niedługo zrobisz ze mnie geniusza z eliksirów. -
zakpiła. - Może pójdę.
-
P... - Devil nie zdążył nawet dokończyć słowa, które miał na
myśli, bo do pokoju wpadł Albus, który zachowywał się tak
głośno, że nie dało się go nie zauważyć. Prowadził go Alec z
miną cierpiętnika. Brat Rage darł się tak głośno, że mógł
tym obudzić nie tylko całą wieżę Gryffindoru, ale i Ślizgonów.
Alexander chyba zrobił z tym coś wcześniej, bo nie weszło za nimi
całe grono pedagogiczne, ale teraz niestety już to nie działało.
Kiedy
z ust brata Lily wyleciała kolejna wiązanka przekleństw skierowana
oczywiście do jego przyjaciela, dziewczyna podniosła się z fotela
i podeszła do tej dwójki. Rzuciła na swojego brata zaklęcie
wyciszające i drętwotę, a potem prze lewitowała go do jego
dormitorium. Oczywiście podczas drogi nie obyło się bez
przypadkowego uderzenia jego ciałem w ścianę.
Gdy
wróciła do Pokoju Wspólnego opadła na fotel, na którym siedziała
wcześniej, a ten naprzeciwko niej zajął Alec.
-
Dzięki. - westchnął głośno chłopak. - Rzuciłem na niego
wcześniej wyciszające, ale on je jakoś zdjął. Na szczęście
byliśmy wtedy już przy wejściu do pokoju więc nie udało mu się
obudzić żadnego nauczyciela.
-
Bosko... A teraz powiedz mi gdzie ten idiota polazł tym razem? -
zapytała się, choć w rzeczywistości dobrze wiedziała jaką
odpowiedź usłyszy.
-
Polazł do tego swojego kumpla, z którym mieszka i jak widać się
upił. Ja znalazłem go jak wyczołgiwał się z tajnego przejścia
do Hogsmead. Ciekawi mnie tylko jak on zdołał się teleportować. -
odpowiedział Alexander.
-
Zabije tego sku*wysyna i mojego kochanego braciszka też, ale dopiero
jak wytrzeźwieje. - warknęła Rage. Albus od roku mieszkał z 5 lat
starszym od niego chłopakiem, który na pewno nie należał do
grzecznych chłopców, którzy chodzili codziennie do szkoły i
stronili od imprez – zresztą ona sama do takich dziewczyn nie
należała. Oczywiście ma to w dupie dopóki jej brat nie wraca do
Hogwartu i nie wydziera się jakby go ku*wa ze skóry obdzierali.
Właśnie po takich akcjach jej ojciec przyjeżdża do szkoły i
jakby nie było mało wydzierania się na jej brata to jeszcze jej
prawi kazania, aby nie brała z niego przykładu.
-
To może ja już pójdę. - mruknął Alec i szybko poszedł do
swojego dormitorium, które dzielił z Albusem.
-
Zachowujesz się jak starsza, święta siostra, która nigdy nie
piła. - zaśmiał się Devil. - A wątpię abyś podczas mojej
nieobecności ze smutku i żalu przestała chodzić na imprezy.
Dodajmy, że nie jesteś od niego starsza.
-
Mówił ci ktoś, że jesteś małym, podłym, wrednym... - zaczęła,
ale nie zdążyła dokończyć, bo zrobił to za nią ktoś inny, a
konkretnie Devil.
-
Człowiekiem. - wyszczerzył się i puścił jej oczko.
-
Miałam coś innego na myśli. - mruknęła i spojrzała na niego
zmrużonymi oczami.
-
Och, Rage masz dzisiaj chyba zły dzień. Może wybierzemy się jutro
po naborze do klubu Industrii. -zaproponował. - Nie widziałem ich
przez rok i stęskniłem się. - zrobił minę zbitego psa.
-
Okay. - zgodziła się łaskawie. - Wiesz Hogwart chyba na mnie źle
działa. - zaśmiała się.
-
Albo brak faceta. - Devil od razu po wypowiedzeniu tych słów ze
śmiechem zaczął uciekać przed Rage, która podczas gonitwy już
planowała w jaki sposób go zabić.
***
-
Mam nadzieję, że Vogel się pośpieszy... I że będzie wyglądał
tak samo bosko jak zawsze. - westchnęła Blackness, gdy zostawiali
ją na trybunach.
-
Ją już do reszty popie*doliło? - spytał Devil wskazując na
dziewczynę, od której coraz bardziej się oddalali.
-
Musisz się przyzwyczaić. - zaśmiał się Luda.
-
Przecież on ma z cztery dychy na karku. - prychnął blondyn.
-
Ma 23 lata tak dla ścisłości. - wetknęła swoje trzy grosze Rage.
-
To dlaczego nie gra w drużynie quidditcha tylko siedzi w szkole? -
dopytywał się Devil.
-
Miał jakąś tam kontuzje i nie mógł grać przez długi czas i
potem czekała go długa rehabilitacja... Bla, bla, bla. -
odpowiedziała mu Lily.
-
A skąd ty o nimi tyle wiesz? - tym razem do rozmowy wtrącił się
Serpent.
-
Czytałam jego biografie, bo jestem jego fanką. - warknęła. - A
ten dupek co tu robi? - spojrzała z nieukrywaną pogardą na
białowłosego chłopaka, który stał kilka metrów przed nimi i
flirtował z jej kuzynką Rose. Kolejna Słodka Idiotka do
kolekcji przemknęło Rage przez
myśl.
-
Proszę wszystkich o podejście bliżej mnie, tylko błagam nie za
blisko, bo nie chcę zostać zgnieciony. - Lily przez głos Arnolda
została zmuszona do przeniesienia swojego spojrzenia na jego
sylwetkę. Trzeba dodać, że bardzo umięśnioną sylwetkę. - Na
początek chciałbym abyśmy się pogrupowali tak abym wiedział kto
o jakie stanowisko się ubiega. Proszę aby koło mnie stanęli
wszyscy, którzy chcieliby zostać ścigającymi w naszej drużynie.
- Obok Vogel'a stanęło 12 osób w tym Luda,
Serpent i Hades, większość
stanowili chłopcy, ale były tam też dziewczyny. - Dobrze,
podzielcie się na cztery grupy. Zagramy sobie dwa krótkie mecze.
Teraz poproszę szukających. - Tym razem wyszły 4 osoby w tym Rage.
Lily została przydzielona do grupy, w której był Serpent i jakieś
dwie dziewczyny, które kojarzyła z widzenia. - A teraz obrońcy. -
Podeszło do niego pięciu
chłopaków i z tej grupy jedynymi osobami jakie Rage kojarzyła był
Luda i Raphael Moliere. Vogel czwórkę od razu po przydzielał do
jakichś drużyny, a ostatniego, czyli Raphaela postanowił zmieniać
z chłopakiem z grupy, w której znajdowali się Lily i Serpent. Na
sam koniec zostali pałkarze i zdziwieniem większości chłopaków
był fakt, że znajdowało się tam kilka dziewczyn. Na dodatek na
każdą drużyną przypadało dwa razy więcej pałkarzy niż powinno
i dlatego każda drużyna miała czterech pałkarzy i musieli się
oni zmieniać. - Okay skoro już jesteście podzieleni możemy zagrać
mecz. Najpierw te dwie drużyny. - wskazał na nie ręką i okazało
się, że do jednej z nich należy Hades, a do drugiej Luda,
a reszta osób była jej znana tylko z widzenie, gdy mijała się z
nimi na korytarzu czy też miała z nimi jakiś szlaban.
Każdy
mecz miał się zakończyć albo po dziesięciu minutach gry, albo po
złapaniu znicza przez szukającego. Pojedynek pierwszych
dwóch drużyn zakończył się po dziesięciu minutach gry, ponieważ
żadnemu z szukających nie udało się złapać znicza. Ostatecznie
jeżeli patrzeć na punkty, w prawdziwym pojedynku wygrałaby drużyna
Hadesa.
Kolejne
dwie drużyny podeszły do Arnolda Vogel'a. Do jednej z nich należała
oczywiście Rage, Serpent, Raphael i reszta, a do drugiej Devil oraz
pozostałe sześć osób, nie licząc dodatkowych pałkarzy.
-
Proszę dosiąść mioteł. - Gdy Lily usłyszała te standardowe
słowa, które słyszała przed każdym meczem w jakim grała od razu
podskoczyła jej adrenalina. Na
gwizdek piętnaście mioteł wzleciało do góry.
Rage
zaczęła krążyć wokół boiska. Obserwowała przez chwilę to co
się działo na boisku, ale już po chwili wróciła do poszukiwań
znicza, którego jak na razie nie było widać na horyzoncie.
W
pewnej chwili zauważyła tłuczek, który szybował w jej stronę i
w ostatniej chwili zrobiła unik. Dwójka pałkarzy – chłopaków –
chyba nie interesowała się za bardzo drugim tłuczkiem, bo jak na
razie we dwójkę obserwowali tylko jeden.
Kiedy
usłyszała gwizdek, rzuciła okiem na Arnolda, który właśnie
zmieniał pałkarzy w obydwóch drużynach oraz obrońcę w drużynie
do której należała. Z tego co zdążyła zauważyć ich obecny
obrońca był do dupy tak samo jak pałkarze. Teraz na boisko
wkroczyły dwie dziewczyny, które były o wiele lepsze od swoich
poprzedników.
Lily
jednak nie miała więcej czasu na zastanawianie się nad
kompetencjami poszczególnych
graczy ponieważ zauważyła
złoty błysk przy pętli, której bronił Raphael. Szybko
poszybowała w tamtą stronę i spostrzegła, że mała złota
piłeczka znajduje się tuż obok ucha chłopaka. Ja zawsze
mam takie szczęście pomyślała
i przeleciała tuż obok chłopaka łapiąc piłeczkę, która niemal
jej uciekła.
Po
gwizdku wylądowała z gracją na trawie i oddała znicza Arnoldowi,
schwał zarówno złotą piłeczkę jak i tłuczka. Kafla jednak
zostawił i przerzucał go z ręki do ręki.
-
Ponieważ nie zdążyłem sprawdzić jednego obrońcy, chciałbym aby
wszyscy ścigający go wypróbowali. Każdy po dwa rzuty. -
powiedział Vogel i rzucił kafla do Serpenta.
Po
chwili cała trzynastka wzbiła się w powietrze, a zaraz za nimi
nasz sędzia, który dokładnie obserwował każde ruchy zarówno
ścigających jak i obrońcy. Raphael przepuścił tylko jedną
piłkę, było już chyba przesądzone kto zdobędzie miejsce
obrońcy.
-
Na początku miałem zamiar wyniki ogłosić dopiero jutro... -
zaczął Arnold po wylądowaniu i zebraniu wszystkich uczniów wokół
siebie. Jego dalsze słowa niemal zagłuszył jęk protestu wydany
przez kilka osób. - … ale zmieniłem zdanie. Dowiecie się dzisiaj
wieczorem. - zaśmiał się i odszedł.
***
-
Kogo j atu widzę? - zaśmiał się Daemon, gdy zobaczył grupkę
wchodzącą do klub. Waszej czwórki się spodziewałem – wskazał
ręką na Rage, Blackness, Serpenta i Ludę – ale ciebie nie.
Myślałem, że zostaniesz w tej swojej Ameryce na zawsze, a nie
tylko na rok. - Poklepał chłopaka przyjacielsko po plecach. -
Właśnie miałem dzwonić po resztę.
-
Wyścig? - zapytał Devil.
-
O tej godzinie? - mruknął z powątpiewaniem, jednocześnie kręcąc
głową. - Musimy przygotować się do akcji, a właściwie bardziej
to Peggy musi przygotować te swoje urządzonka do ciężkiej pracy.
- wyszczerzył się. - Przed chwilą dowiedziałem się o tym od
Industrii.
-
Jaka akcja? - spytała Rage siadając na szklanym stoliku, który
stał za nią.
-
Industria cię udusi jak rozpie*dolisz mu kolejny stolik. - zauważył
uczynnie Dameon i sam też usadowił swój tyłek na stoliku. -
Podobno masz stary, dobry przyjaciel znów wkracza do akcji i idziemy
na hmm... Zwiady.
-
Debra tu była?
-
Nie, ale krążyła w okolicach. Widzieliśmy jej samochód nie
daleko już kila razy w tym tygodniu. Wątpię, aby tylko
przejeżdżała.
-
Ciekawe czego oni znowu chcą? Chyba nie przypomnieli sobie po dwóch
latach o tej forsie. Przez tyle czasu mieli okazje, aby się
zemścić...
-
Nie mam bladego pojęcia. - mruknął Daemon. - Ja idę zadzwonić. -
pokazał im telefon jakby na potwierdzenie swoich słów.
Piątka
uczniów Hogwartu została na chwilę sama. Nie minęła jednak nawet
minuta kiedy rozległ się huk i z góry zaczęły spadać papiery,
które wylądowały wokół nich. Zaraz po nich pojawił się
Industria. On jednak nie spadł z góry i nie rozsypał się, tylko
zbiegł na dół po schodach.
-
Rage złaź ze stolika. - warknął, a potem wyciągnął różdżkę,
machnął nią kilka razy i papiery znalazły się z powrotem w
teczkach, które zostały odesłane do jego gabinetu.
-
Daemon miał rację, jęczysz jak po czterdziestce. - zaśmiała się
Rage.
-
On tak powiedział?! Zabije sku*wysyna. - mruknął pod nosem i
przytulił Lily oraz Blackness, które chichotały pod nosem,
wymienił też męskie uściski z chłopakami. Zatrzymał się jednak
chwilę dłużej przy Devilu. - A ty co tu robisz?
-
Wiedziałem, że wszyscy się za mną stęskniliście, ale nie
wiedziałem, że aż tak bardzo. - mruknął z ironią słyszalną w
głosie.
-
Bardzo mi przykro, że nikt cię nie kocha, ale mam lepsze powody
zmartwień. - Industria spróbował zrobić smutną minę, ale
wyglądała ona jak... No po prostu nie należała do udanych.
-
Dziewczyna cię nie chciała? - spytała Rage. - Ja tam bym nie
marudziła. Urody nie ma, ale przynajmniej jest forsa.
-
Pieprzona materialistka już wiem dlaczego się tak do mnie
przyczepiłaś. - zaśmiał się i odwrócił do niej plecami, a gdy
ta już siadała na stoliku odwrócił się i spojrzał na nią
zmrużonymi oczami. - Złaź ze stolika.
-
Tak to jest po pięćdziesiątce. - mruknęła pod nosem.
-
Po czterdziestce, czy po pięćdziesiątce, zastanów się w końcu.
- spojrzał na nią rozbawiony.
-
Po pięćdziesiątce. - powiedziała i zrobiła minę obrażonego
dziecka.
***
Dzisiejszy rozdział jest kompletną porażką. Przez całe dwa tygodnie nie miałam nawet czasu przysiąść do komputera i cokolwiek napisać, a wszystko przez moją "kochaną" szkołę, która nie daje mi żyć. Napisałam go w dwa dni w przerwach między czytaniem przeróżnych lektur więc mogą tam się pojawiać jakieś dziwne, starożytne słowa, ale to nie moja wina... No może tak połowicznie moja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz