niedziela, 1 listopada 2015

Rozdział 6

- Moi drodzy, chciałbym wam coś ogłosić. - głos Scotta Granta rozniósł się po całej Wielkiej Sali. - W tym roku Departament Magicznych Gier i Sportów oraz Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów postanowiły zorganizować międzyszkolne zawody w quidditcha. Pan Arnold Vogel oraz ja postanowiliśmy, że nabór do naszej reprezentacji szkolnej odbędzie się jutro o godzinie szesnastej na boisku. Mam nadzieję, że osoby, które kompletnie nie znają się na tym sporcie nie będą zawracać głowy panu Arnoldowi, bo naprawdę nie mamy na to czasu. - Dyrektor przerwał na chwilę by spojrzeć na nauczyciela latania na miotłach, a by upewnić się, że powiedział już wszystko w kwestii naboru. Gdy mężczyzna kiwnął lekko głową, Scott wrócił do przerwanej wypowiedzi. - Pierwszy mecz zostanie rozegrany u nas za ponad miesiąc, dokładnie 19 października. Tydzień przed meczem przyjadą do nas goście, z którymi będziemy rozgrywać ten pierwszy mecz oraz pozostałe drużyny z innych krajów. Ja wraz z gronem pedagogicznym postanowiliśmy zorganizować bal na ich powitanie. Przyjść na niego mają wszyscy uczniowie od czwartego roku wzwyż. Strój na tą uroczystość także został przez nas uwzględniony, lecz aby nie przedłużać w Pokojach Wspólnych zostały rozwieszone ogłoszenia z tym związane. - Grant wziął wdech i zakończył swoją przemowę tym, że łaskawie pozwolił uczniom iść do swoich dormitoriów.
Gdy tylko dyrektor skończył wszyscy zebrani w Wielkiej Sali podnieśli się ze swoich miejsc i pognali do wyjścia. Przepychali się wzajemnie, aby jak najszybciej dojść do swoich pokoi.
- Może skoczymy do Pokoju Życzeń? - zapytała Blackness, gdy ze spokojem czekali aż wszyscy już opuszczą Wielką Salę.
- Jak dla mnie okay. - mruknęła Rage, a Luda, Serpent i Devil pokiwali zgodnie głowami.
- A wy? - zapytał Devil elity Slytherinu.
- My musimy jeszcze odrobić zadanie z astronomii. - odpowiedziała za wszystkich Alie.
- To było jakieś zadanie z astronomii?! - Blackness zmarszczyła brwi patrząc na Ludę.
- Jak widać było. - mruknął chłopak i wzruszył ramionami.
- Ja tam nie wiem po co wy na to jeszcze chodzić. - powiedział Devil, gdy rozstawali się ze Ślizgonami przy drzwiach.
- Żeby poromansować pod gwiazdami. - zaśmiał się Max i w zamian dostał od siostry po głowie.
- Auu... O co ci chodzi, idiotko? - dało się jeszcze słyszeć, gdy trójka schodziła w dół do lochów, aby dotrzeć do swojego Pokoju Wspólnego.
Kiedy pozostał piątka uczniów Hogwartu zbliżała się już do Pokoju Życzeń nagle ktoś wypadł zza rogu i wpadł z impetem w Rage. Rudowłosa upadłaby gdyby nie szybko reakcja Serpenta, który szedł centralnie za nią. Osoba, która w nią wpadła nie miała jednak takiego szczęścia i miała naprawdę bliskie spotkanie z kamienną posadzką.
Osobnikiem tym okazała się Chiara albo Costanaza. Chwilę... Gdy brunetka zaczęła gorliwie przepraszać Rage, tej udało się domyślić, że to Costanaza, która była z nią w jednym domu. Chiara na pewno nie byłaby zdolna do jakichkolwiek przeprosin.
- Nic się nie stało. - odparła mechanicznie Rage. - Gdzie się tak śpieszysz? - zapytała, gdy Costanaza od razu po zebraniu się choć po części z podłogi zaczęła szybko zbierać swoje rzeczy.
- Emm... Umówiłam się z siostrą, a ona nie lubi jak się spóźniam. - wytłumaczyła szybko i pognała w swoją stronę.
- Coraz bardziej utwierdzam się w tym, że ta Chiara Lucchese to naprawdę dziwna laska. - mruknął Devil, który zdążył już doprowadzić Puchonkę do gniewu i przekonał się na własnej skórze jak wygląda – choć z błahego powodu – wściekłość dziewczyny. Kiedyś na zielarstwie Devil potknął się i przez przypadek wysypał na nią ziemie wraz z nawozem. Mina Chiary mówiła wszystko, nie trzeba było jej słuchać aby domyślić się, że Devil jej zdaniem powinien zlizać z niej całą tą ziemię. Profesorka ucząca tego przedmiotu dała dziewczynie szlaban i odjęła punkty Hufflepuffowi za jej wydzieranie się na lekcji i obrażanie Devila.
- Ona chyba powinna być Ślizgonką, a nie Puchonką. - powiedział Luda, który akurat należał do Hufflepuffu. - Dzisiaj rano wydarła się na pierwszoroczniaka tylko dlatego, bo ośmielił się stać na jej drodze i musiałaby go okrążyć, aby dojść do wyjścia.
- Ta cała Lucchese nie pasuje do Slytherinu. My jesteśmy opanowani, a zemsty knujemy po cichu, nie ogłaszamy tego całemu światu. - odpowiedział szybko Serpent, a Rage z niechęcią przyznała mu rację.
Ich rozmowę przerwał fakt, że musieli wejść do Pokoju Życzeń, do którego drzwi pojawiły się, gdy tylko Lily przeszła pod ścianą trzy razy.
Pokój do którego weszli miał dwie czarne ściany, a pozostałe dwie wyłożone szarobiałymi cegiełkami. Pod jedną z szarobiałych ścian stał czarny narożnik, a przed nim szklany stolik. Na hebanowej podłodze pośrodku pokoju leżał biały, puchaty dywanik. Pokój nie był zbyt duży, a oświetlały go halogeny znajdujące się na suficie.
- Następnym razem wy ruszacie mózgami, bo mi wena twórcza się skończyła. - warknęła Rage, patrząc na swoje dzieło krytycznym wzrokiem.
- Jak chcesz. - mruknął Devil i rzucił się na kanapę. - Mogłaś tu wstawić coś wygodniejszego.
- Jeszcze jakieś wymagania. - prychnęła Lily i w pokoju zamiast narożnika pojawiło się pięć czarnych foteli, które wyglądały na wygodne. Dla Devila jednak w tej chwili nic mogło być wygodne, bo gdy narożnik zniknął on wylądował dupą na podłodze i na pewno nie było to... Wygodne. - Mam nadzieję, że teraz ci lepiej. - Rage uśmiechnęła się złośliwie do leżącego na podłodze chłopaka.
- Jest za*biście. - warknął blondyn.
***
- Czy ich już do reszty po*bało? - zapytała Rage, gdy tylko zobaczyła ogłoszenie na którym było napisane jak mają się ubrać. Każdy uczennica Hogwartu miała się ubrać w suknie balową jednak mogła ona być tylko w kolorze należącym do jednego z domów. Za to każdy z chłopaków miał być ubrany w mugolski garnitur, a koszula także miała być w takiej kolorystyce jak suknie dziewczyn. - Ja nie idę na ten pieprzony bal.
- Wiesz, że Blackness cię zabije jak się o tym dowie. - mruknął Devil, który leżał na sofie stojącej nieopodal.
- Kiedyś trzeba umrzeć. - prychnęła i odeszła od ogłoszenia siadając na fotelu.
- Ona się tak łatwo nie podda i coś czuję, że zaciągnie cię tam siłą.
- Na pewno coś wymyślę, aby się wykręcić. - odpowiedziała, w międzyczasie ze znudzeniem bawiąc się kosmykiem włosów. Zapadła między nimi chwilowa cisza, która jednak została szybko przerwana przez Rage. - Idziesz na ten nabór?
- Nie wiem, może spróbuje, wiesz nigdy nie byłem aż tak dobry w quidditcha. Mam nadzieję, że ty idziesz, bo przecież nie możemy zmarnować twojego talentu. - zaśmiał się blondyn.
- Nie wiedziałam, że jestem aż taka utalentowana we wszystkich dziedzinach, za niedługo zrobisz ze mnie geniusza z eliksirów. - zakpiła. - Może pójdę.
- P... - Devil nie zdążył nawet dokończyć słowa, które miał na myśli, bo do pokoju wpadł Albus, który zachowywał się tak głośno, że nie dało się go nie zauważyć. Prowadził go Alec z miną cierpiętnika. Brat Rage darł się tak głośno, że mógł tym obudzić nie tylko całą wieżę Gryffindoru, ale i Ślizgonów. Alexander chyba zrobił z tym coś wcześniej, bo nie weszło za nimi całe grono pedagogiczne, ale teraz niestety już to nie działało.
Kiedy z ust brata Lily wyleciała kolejna wiązanka przekleństw skierowana oczywiście do jego przyjaciela, dziewczyna podniosła się z fotela i podeszła do tej dwójki. Rzuciła na swojego brata zaklęcie wyciszające i drętwotę, a potem prze lewitowała go do jego dormitorium. Oczywiście podczas drogi nie obyło się bez przypadkowego uderzenia jego ciałem w ścianę.
Gdy wróciła do Pokoju Wspólnego opadła na fotel, na którym siedziała wcześniej, a ten naprzeciwko niej zajął Alec.
- Dzięki. - westchnął głośno chłopak. - Rzuciłem na niego wcześniej wyciszające, ale on je jakoś zdjął. Na szczęście byliśmy wtedy już przy wejściu do pokoju więc nie udało mu się obudzić żadnego nauczyciela.
- Bosko... A teraz powiedz mi gdzie ten idiota polazł tym razem? - zapytała się, choć w rzeczywistości dobrze wiedziała jaką odpowiedź usłyszy.
- Polazł do tego swojego kumpla, z którym mieszka i jak widać się upił. Ja znalazłem go jak wyczołgiwał się z tajnego przejścia do Hogsmead. Ciekawi mnie tylko jak on zdołał się teleportować. - odpowiedział Alexander.
- Zabije tego sku*wysyna i mojego kochanego braciszka też, ale dopiero jak wytrzeźwieje. - warknęła Rage. Albus od roku mieszkał z 5 lat starszym od niego chłopakiem, który na pewno nie należał do grzecznych chłopców, którzy chodzili codziennie do szkoły i stronili od imprez – zresztą ona sama do takich dziewczyn nie należała. Oczywiście ma to w dupie dopóki jej brat nie wraca do Hogwartu i nie wydziera się jakby go ku*wa ze skóry obdzierali. Właśnie po takich akcjach jej ojciec przyjeżdża do szkoły i jakby nie było mało wydzierania się na jej brata to jeszcze jej prawi kazania, aby nie brała z niego przykładu.
- To może ja już pójdę. - mruknął Alec i szybko poszedł do swojego dormitorium, które dzielił z Albusem.
- Zachowujesz się jak starsza, święta siostra, która nigdy nie piła. - zaśmiał się Devil. - A wątpię abyś podczas mojej nieobecności ze smutku i żalu przestała chodzić na imprezy. Dodajmy, że nie jesteś od niego starsza.
- Mówił ci ktoś, że jesteś małym, podłym, wrednym... - zaczęła, ale nie zdążyła dokończyć, bo zrobił to za nią ktoś inny, a konkretnie Devil.
- Człowiekiem. - wyszczerzył się i puścił jej oczko.
- Miałam coś innego na myśli. - mruknęła i spojrzała na niego zmrużonymi oczami.
- Och, Rage masz dzisiaj chyba zły dzień. Może wybierzemy się jutro po naborze do klubu Industrii. -zaproponował. - Nie widziałem ich przez rok i stęskniłem się. - zrobił minę zbitego psa.
- Okay. - zgodziła się łaskawie. - Wiesz Hogwart chyba na mnie źle działa. - zaśmiała się.
- Albo brak faceta. - Devil od razu po wypowiedzeniu tych słów ze śmiechem zaczął uciekać przed Rage, która podczas gonitwy już planowała w jaki sposób go zabić.
***
- Mam nadzieję, że Vogel się pośpieszy... I że będzie wyglądał tak samo bosko jak zawsze. - westchnęła Blackness, gdy zostawiali ją na trybunach.
- Ją już do reszty popie*doliło? - spytał Devil wskazując na dziewczynę, od której coraz bardziej się oddalali.
- Musisz się przyzwyczaić. - zaśmiał się Luda.
- Przecież on ma z cztery dychy na karku. - prychnął blondyn.
- Ma 23 lata tak dla ścisłości. - wetknęła swoje trzy grosze Rage.
- To dlaczego nie gra w drużynie quidditcha tylko siedzi w szkole? - dopytywał się Devil.
- Miał jakąś tam kontuzje i nie mógł grać przez długi czas i potem czekała go długa rehabilitacja... Bla, bla, bla. - odpowiedziała mu Lily.
- A skąd ty o nimi tyle wiesz? - tym razem do rozmowy wtrącił się Serpent.
- Czytałam jego biografie, bo jestem jego fanką. - warknęła. - A ten dupek co tu robi? - spojrzała z nieukrywaną pogardą na białowłosego chłopaka, który stał kilka metrów przed nimi i flirtował z jej kuzynką Rose. Kolejna Słodka Idiotka do kolekcji przemknęło Rage przez myśl.
- Proszę wszystkich o podejście bliżej mnie, tylko błagam nie za blisko, bo nie chcę zostać zgnieciony. - Lily przez głos Arnolda została zmuszona do przeniesienia swojego spojrzenia na jego sylwetkę. Trzeba dodać, że bardzo umięśnioną sylwetkę. - Na początek chciałbym abyśmy się pogrupowali tak abym wiedział kto o jakie stanowisko się ubiega. Proszę aby koło mnie stanęli wszyscy, którzy chcieliby zostać ścigającymi w naszej drużynie. - Obok Vogel'a stanęło 12 osób w tym Luda, Serpent i Hades, większość stanowili chłopcy, ale były tam też dziewczyny. - Dobrze, podzielcie się na cztery grupy. Zagramy sobie dwa krótkie mecze. Teraz poproszę szukających. - Tym razem wyszły 4 osoby w tym Rage. Lily została przydzielona do grupy, w której był Serpent i jakieś dwie dziewczyny, które kojarzyła z widzenia. - A teraz obrońcy. - Podeszło do niego pięciu chłopaków i z tej grupy jedynymi osobami jakie Rage kojarzyła był Luda i Raphael Moliere. Vogel czwórkę od razu po przydzielał do jakichś drużyny, a ostatniego, czyli Raphaela postanowił zmieniać z chłopakiem z grupy, w której znajdowali się Lily i Serpent. Na sam koniec zostali pałkarze i zdziwieniem większości chłopaków był fakt, że znajdowało się tam kilka dziewczyn. Na dodatek na każdą drużyną przypadało dwa razy więcej pałkarzy niż powinno i dlatego każda drużyna miała czterech pałkarzy i musieli się oni zmieniać. - Okay skoro już jesteście podzieleni możemy zagrać mecz. Najpierw te dwie drużyny. - wskazał na nie ręką i okazało się, że do jednej z nich należy Hades, a do drugiej Luda, a reszta osób była jej znana tylko z widzenie, gdy mijała się z nimi na korytarzu czy też miała z nimi jakiś szlaban.
Każdy mecz miał się zakończyć albo po dziesięciu minutach gry, albo po złapaniu znicza przez szukającego. Pojedynek pierwszych dwóch drużyn zakończył się po dziesięciu minutach gry, ponieważ żadnemu z szukających nie udało się złapać znicza. Ostatecznie jeżeli patrzeć na punkty, w prawdziwym pojedynku wygrałaby drużyna Hadesa.
Kolejne dwie drużyny podeszły do Arnolda Vogel'a. Do jednej z nich należała oczywiście Rage, Serpent, Raphael i reszta, a do drugiej Devil oraz pozostałe sześć osób, nie licząc dodatkowych pałkarzy.
- Proszę dosiąść mioteł. - Gdy Lily usłyszała te standardowe słowa, które słyszała przed każdym meczem w jakim grała od razu podskoczyła jej adrenalina. Na gwizdek piętnaście mioteł wzleciało do góry.
Rage zaczęła krążyć wokół boiska. Obserwowała przez chwilę to co się działo na boisku, ale już po chwili wróciła do poszukiwań znicza, którego jak na razie nie było widać na horyzoncie.
W pewnej chwili zauważyła tłuczek, który szybował w jej stronę i w ostatniej chwili zrobiła unik. Dwójka pałkarzy – chłopaków – chyba nie interesowała się za bardzo drugim tłuczkiem, bo jak na razie we dwójkę obserwowali tylko jeden.
Kiedy usłyszała gwizdek, rzuciła okiem na Arnolda, który właśnie zmieniał pałkarzy w obydwóch drużynach oraz obrońcę w drużynie do której należała. Z tego co zdążyła zauważyć ich obecny obrońca był do dupy tak samo jak pałkarze. Teraz na boisko wkroczyły dwie dziewczyny, które były o wiele lepsze od swoich poprzedników.
Lily jednak nie miała więcej czasu na zastanawianie się nad kompetencjami poszczególnych graczy ponieważ zauważyła złoty błysk przy pętli, której bronił Raphael. Szybko poszybowała w tamtą stronę i spostrzegła, że mała złota piłeczka znajduje się tuż obok ucha chłopaka. Ja zawsze mam takie szczęście pomyślała i przeleciała tuż obok chłopaka łapiąc piłeczkę, która niemal jej uciekła.
Po gwizdku wylądowała z gracją na trawie i oddała znicza Arnoldowi, schwał zarówno złotą piłeczkę jak i tłuczka. Kafla jednak zostawił i przerzucał go z ręki do ręki.
- Ponieważ nie zdążyłem sprawdzić jednego obrońcy, chciałbym aby wszyscy ścigający go wypróbowali. Każdy po dwa rzuty. - powiedział Vogel i rzucił kafla do Serpenta.
Po chwili cała trzynastka wzbiła się w powietrze, a zaraz za nimi nasz sędzia, który dokładnie obserwował każde ruchy zarówno ścigających jak i obrońcy. Raphael przepuścił tylko jedną piłkę, było już chyba przesądzone kto zdobędzie miejsce obrońcy.
- Na początku miałem zamiar wyniki ogłosić dopiero jutro... - zaczął Arnold po wylądowaniu i zebraniu wszystkich uczniów wokół siebie. Jego dalsze słowa niemal zagłuszył jęk protestu wydany przez kilka osób. - … ale zmieniłem zdanie. Dowiecie się dzisiaj wieczorem. - zaśmiał się i odszedł.
***
- Kogo j atu widzę? - zaśmiał się Daemon, gdy zobaczył grupkę wchodzącą do klub. Waszej czwórki się spodziewałem – wskazał ręką na Rage, Blackness, Serpenta i Ludę – ale ciebie nie. Myślałem, że zostaniesz w tej swojej Ameryce na zawsze, a nie tylko na rok. - Poklepał chłopaka przyjacielsko po plecach. - Właśnie miałem dzwonić po resztę.
- Wyścig? - zapytał Devil.
- O tej godzinie? - mruknął z powątpiewaniem, jednocześnie kręcąc głową. - Musimy przygotować się do akcji, a właściwie bardziej to Peggy musi przygotować te swoje urządzonka do ciężkiej pracy. - wyszczerzył się. - Przed chwilą dowiedziałem się o tym od Industrii.
- Jaka akcja? - spytała Rage siadając na szklanym stoliku, który stał za nią.
- Industria cię udusi jak rozpie*dolisz mu kolejny stolik. - zauważył uczynnie Dameon i sam też usadowił swój tyłek na stoliku. - Podobno masz stary, dobry przyjaciel znów wkracza do akcji i idziemy na hmm... Zwiady.
- Debra tu była?
- Nie, ale krążyła w okolicach. Widzieliśmy jej samochód nie daleko już kila razy w tym tygodniu. Wątpię, aby tylko przejeżdżała.
- Ciekawe czego oni znowu chcą? Chyba nie przypomnieli sobie po dwóch latach o tej forsie. Przez tyle czasu mieli okazje, aby się zemścić...
- Nie mam bladego pojęcia. - mruknął Daemon. - Ja idę zadzwonić. - pokazał im telefon jakby na potwierdzenie swoich słów.
Piątka uczniów Hogwartu została na chwilę sama. Nie minęła jednak nawet minuta kiedy rozległ się huk i z góry zaczęły spadać papiery, które wylądowały wokół nich. Zaraz po nich pojawił się Industria. On jednak nie spadł z góry i nie rozsypał się, tylko zbiegł na dół po schodach.
- Rage złaź ze stolika. - warknął, a potem wyciągnął różdżkę, machnął nią kilka razy i papiery znalazły się z powrotem w teczkach, które zostały odesłane do jego gabinetu.
- Daemon miał rację, jęczysz jak po czterdziestce. - zaśmiała się Rage.
- On tak powiedział?! Zabije sku*wysyna. - mruknął pod nosem i przytulił Lily oraz Blackness, które chichotały pod nosem, wymienił też męskie uściski z chłopakami. Zatrzymał się jednak chwilę dłużej przy Devilu. - A ty co tu robisz?
- Wiedziałem, że wszyscy się za mną stęskniliście, ale nie wiedziałem, że aż tak bardzo. - mruknął z ironią słyszalną w głosie.
- Bardzo mi przykro, że nikt cię nie kocha, ale mam lepsze powody zmartwień. - Industria spróbował zrobić smutną minę, ale wyglądała ona jak... No po prostu nie należała do udanych.
- Dziewczyna cię nie chciała? - spytała Rage. - Ja tam bym nie marudziła. Urody nie ma, ale przynajmniej jest forsa.
- Pieprzona materialistka już wiem dlaczego się tak do mnie przyczepiłaś. - zaśmiał się i odwrócił do niej plecami, a gdy ta już siadała na stoliku odwrócił się i spojrzał na nią zmrużonymi oczami. - Złaź ze stolika.
- Tak to jest po pięćdziesiątce. - mruknęła pod nosem.
- Po czterdziestce, czy po pięćdziesiątce, zastanów się w końcu. - spojrzał na nią rozbawiony.
- Po pięćdziesiątce. - powiedziała i zrobiła minę obrażonego dziecka.


***
Dzisiejszy rozdział jest kompletną porażką. Przez całe dwa tygodnie nie miałam nawet czasu przysiąść do komputera i cokolwiek napisać, a wszystko przez moją "kochaną" szkołę, która nie daje mi żyć. Napisałam go w dwa dni w przerwach między czytaniem przeróżnych lektur więc mogą tam się pojawiać jakieś dziwne, starożytne słowa, ale to nie moja wina... No może tak połowicznie moja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic