Rage,
gdy tylko się obudziła poczuła ramię oplatające ją w talii i
ciepły oddech na policzku. Na początku była zbyt zaspana by
zwrócić na to uwagę. Jednak gdy tylko otrząsnęła
się z resztek snu postanowiła sprawdzić do kogo owe ramię należy.
Przekręciła lekko głowę w prawą stronę i omal nie krzyknęła z
zaskoczenia. Jej głowę i głowę Malfoy'a dzieliły centymetry.
Szybko
odwróciła od niego głowę by Serpent, gdy się obudzi nie
pomyślał, że ona mu się przypatruje. Na pewno nie obyło by się
bez jego przemów o tym jaki to on piękny i o tym, że od zawsze był
przekonany o miłości Rage do niego.
Lily
szybko oswobodziła się z uścisku chłopaka i wyczołgała się z
łóżka aby nie obudzić ani Industrii, ani Serpenta.
Po
cichu przemknęła do łazienki i od razu gdy zamknęła za sobą
drzwi zrzuciła swoje ubrania by po chwili znajdować się już pod
strumieniem gorącej wody.
Dopiero
po wzięciu prysznicu zorientowała się, że nie wzięła sobie
żadnych ubrań na zmianę. Owinęła się więc ręcznikiem,
rozczesała mokre włosy i dopiero wtedy wyszła z łazienki.
Gdy
stała już przed drzwiami do garderoby usłyszała głos, który
dochodził z łóżka, na którym jeszcze całkiem niedawno sama
leżała.
-
Fajny tatuaż.
Wystarczyły
dwa słowa by Rage niemal upuściła przytrzymywany
przez siebie ręcznik, jedyne jej okrycie.
-
Hmm... Dzięki. - mruknęła i zniknęła za drzwiami garderoby,
które oddzieliły ją od spojrzenia tego blondwłosego chłopaka.
Powoli
zaczęła się ubierać w krótkie jeansowe spodenki, czarny, luźny
T-shirt z nadrukiem i sandały na koturnie. Rage zapięła na ręce
bransoletkę z ćwiekami i założyła pierścionek na dwa palce.
Przy zakładaniu butów zawiesiła wzrok na tatuażu na swojej
stopie. Tatuażu, który przedstawiał węża.
Gdy
wyszła zauważyła, że nie tylko ona i Serpent już się obudzili.
Wszyscy z ekipy już krążyli po jej pokoju. Nigdzie nie widziała
Peggy, ale ta pewnie była już w łazience.
-
Rage musimy dzisiaj jechać na Pokątną.- zauważyła Blackness,
która wpadła do jej pokoju dosłownie przed chwilą i od razu
usiadła na fotelu. - Jutro Hogwart, a my nie mamy żadnych książek.
-
Fakt. - mruknęła rudowłosa wyciągając różdżkę i przywołując
listę z książkami, które powinna kupić. W tym roku chodziła na
Zaklęcia, Obronę Przed Czarną Magią, Transmutację, Zielarstwo i
Eliksiry. Mogłaby chodzić też na Opiekę Nad Magicznymi
Stworzeniami, ale jakoś nie miała ochoty marnować godziny czasu na
wysłuchiwanie o przeróżnych stworzeniach o których potem i tak
nie będzie nic pamiętać. - Zaczekamy na Peggy i Ludę, i wtedy
pojedziemy.
-
Jak sobie życzysz. - Blackness wstała z fotela ukłoniła się
przed Rage i szybko wyszła z pokoju więc poduszka lecąca w jej
stronę trafiła w drzwi.
***
-
Wspominałem może, że nienawidzę zakupów? - zapytał Luda, który
szedł obładowany torbami z książkami zarówno swoimi jaki i
dwójki dziewczyn.
-
Dzisiaj jakieś trzy razy, a w całym swoim życiu... Jest to tak
duża liczba, że nie mogę nawet jej powiedzieć na głos. -
odpowiedziała Blackness, która stała na stołku, a obok niej stała
starsza czarownica, która przypatrywała się jak miara mierzy
dziewczynę.
-
Panno Mitchell może pani na razie zejść. - zakomenderowała
czarownica i gdzieś zniknęła wraz ze swoją miarką.
-
Długo będzie robiła tą cholerną szatę? - zapytał Luda kilka
minut później, który chciał już iść do sklepu z miotłami,
zresztą nie był w tym osamotniony. Lily, która swoje szaty dostał
już dawno też chciała już stąd wyjść. Czarownica, która ją
obsługiwała zdążyła już oddać jej szaty i zacząć mierzyć
jakiegoś młodego faceta podczas gdy druga kobieta dopiero co
kończyła mierzenie Blackness.
-
W takim tempie to posiedzimy tu jeszcze z godzinę. - mruknęła
Lily, ze znudzeniem obserwując swoje paznokcie z każdej strony.
-
To może my pójdziemy... - zaczął Luda, ale nie dane mu było
dokończyć ponieważ starsza czarownica podeszła do Blackness i
kazała jej przymierzyć szatę.
Gdy
dziewczyna w końcu otrzymała swoją szatę mogli wyjść ze sklepu
z szatami by skierować się do tego, w którym sprzedawane są
miotły oraz akcesoria do ich pielęgnacji.
Rage
i Luda z entuzjazmem wkroczyli do sklepu, a Blackness zaraz za nimi z
cierpiętniczą miną.
Dwójka,
która szła z przodu od razu skręciła w alejkę, w której można
było zobaczyć najnowsze modele mioteł zarówno tych wyścigowych
jaki i do gry w quidditcha. Przez chwilę się nimi zachwycali, ale w
końcu odeszli w stronę miejsca, w którym można było znaleźć
zestawy do pielęgnacji mioteł.
Rage
i Luda podeszli do sprzedawcy i zapłacili za zakupy. Gdy mieli już
wychodzić zauważyli, że nie ma z nimi Blackness. Okazało się, że
brunetka flirtuje z jednym z klientów sklepu. Chłopak wyglądał
jak jedne z tych – w 100% - fascynatów quidditcha, więc Lily
musiała w myślach pogratulować dziewczynie, że udało jej się w
ogól oderwać wzrok tego gościa od mioteł.
Szybko
odciągnęli Blackness od chłopaka – oczywiście nie obyło się
bez pomruków niezadowolenia – i poszli do lodziarni Fortescue,
która została nie dawni odrestaurowana i teraz wyglądała o wiele
lepiej.
Zajęli
stolik i zamówili lody, a po chwili już się nimi zajadali
rozmawiając o różnych bzdetach. Jednak w końcu ich rozmowa
przeszła na o wiele mniej przyjemne tematy, których głównym
„bohaterem” była Salome Russel.
-
No i jak ona na to zareagowała? - zapytała w pewnym momencie
Blackness, zatrzymując łyżeczkę w połowie drogi do ust.
-
Nijak. Wygłosiła przemowę o tym, że cały czas ją oszukiwałam.
Uroiła sobie też, że ja ze Scorpiusem się przyjaźnimy. -
-prychnęła Rage. - No a potem sobie poszła.
-
Wiesz, że mówiąc, że na VI roku wszystko się zmieni nie mieliśmy
na myśli aż takiego wszystkiego.-
mruknęła z lekkim rozbawieniem Blackness.
-
Teraz duet Salome i Lilyanne się rozpadnie na zawsze. - powiedział
Luda dramatycznym tonem. - Chociaż może Lil... Auu! - przerwał, bo
dostał od Rage łokciem w brzuch i w tym momencie próbował
równocześnie posyłać groźne spojrzenia i zwijać się z bólu.
Co – w przypadku spojrzenia – nie za bardzo mu wychodziło.
-
Jeszcze raz powiesz Lilyanne,
a obiecuje ci, że nie będę się hamować i zginiesz w ciężkich
mękach. - warknęła dziewczyna rzucając mu złowrogie spojrzenie.
-
Okay! Okay! Już się nie odzywam Lilya... Au!
-
Tak teraz to on się na pewno już nie odezwie. - westchnęła
Blackness wstając od stolika,a zaraz za nią wstała Rage i Luda. -
Jedziemy do klubu?
-
Mhm... Trzeba w końcu zrobić imprezę pożegnalną. - Luda
uśmiechnął się od ucha do ucha. „I to na tyle z nie
odzywaniem się” pomyślała
Rage.
-
Chcesz żebym wyglądała jutro jak zombie? - zapytała brunetka.
-
Ty nie potrzebujesz imprez by tak wyglądać. - zaśmiała się Lily.
-
Mam ochotę coś powiedzieć, ale się powstrzymam. - warknęła
brunetka wsiadając do swojego samochodu, który stał zaparkowany
przed Dziurawym Kotłem tak samo jak auto Rage i Ludy.
-
Ja też cię kocham! - wrzasnęła Lily i zobaczyła rękę brunetki
wystawioną przez okno, która pokazywała jej środkowy palec.
***
-
Znowu szkoła. Nauka, wstawanie wcześnie i ględzenie nauczycieli. -
westchnął Luda siedzący na tylnych siedzeniach w nissanie Rage.
-
Ograniczenie imprez, chodzenie pod krawatem. - Dexter siedzący obok
niego postanowił go jeszcze bardziej dobić.
Rage
także nie uśmiechał się powrót do Hogwartu. Chodź ten rok i tak
zapowiadał się lepiej od poprzednich. W końcu mogli razem
zorganizować jakieś większe imprezy – w poprzednich latach
spotykali się w Pokoju Życzeń. Lily będzie musiała się też
jakoś zmierzyć z obrażoną na nią Salome, która była bardzo
wybuchowa i w każdej chwili Rage mogła się spodziewać kłótni.
Nie bała się jej, ale nie były jej potrzebne sceny na każdym
kroku.
Gdy
Potter zatrzymała się przed dworcem Kings
Cross z ociąganiem położyła
kluczyki na wyciągniętej ręce Dextera i oczywiście zaczęła
wyliczać co mu zrobi jeżeli cokolwiek stanie się jej samochodowi.
Wystarczyło
kilka minut by pojawili się na peronie 9 ¾. Od razu zobaczyli
czerwoną lokomotywę, którą była już przygotowana do odjazdu.
Młodzież co chwilę wsiadała do niego i wysiadała by pożegnać
się z rodzicami.
Rage
widziała wiele znajomych twarzy, ale prawie tyle samo nie znanych
jej. Bardziej wrażliwe matki płakały w międzyczasie pouczając
swoje dzieci lub machając do tych, które siedzą już w pociągu, a
ojcowie pocieszali swoje żony.
Lily
w tłumie mignęła blond czupryna, która z całą pewnością
należała do Serpenta, ponieważ brat Blackness przyjechał z nimi i
teraz odsuwał się od nich jak najbardziej, szukając wzrokiem
swoich kumpli.
Luda
i Blackness też po chwili zniknęli by przywitać się ze znajomymi
ze swojego domu, ale Rage długo nie była sama, bo gdy tylko
skierowała się w stronę pociągu dopadł ją Alec. Był to rok
starszy od niej prefekt Gryffindoru, z którym utrzymywała dość
dobre kontakty ze względu na jego znajomość z jej starszym bratem
Al'em.
Jednak
Albusa nie zauważyła nigdzie w pobliżu i za bardzo go nie
poszukiwała zakładając, że szwenda się gdzieś z jakąś laską
albo jest już w przedziale wraz zresztą jego paczki.
-
Świetnie wyglądasz Ruda. - rzucił chłopak lustrując ją
wzrokiem. - Wiesz o wiele bardziej podobają mi się te spodnie od
tych twoich starych jeansów.
-
Mi też. - zaśmiała się Lily.
-
Jeśli szukasz Russell to widziałem ją w... - zaczął Alec, gdy
przepychali się przez tłum w pociągu.
-
Nie, nie szukam. - przerwała mu wchodząc w końcu do przedziału,
który był kompletnie pusty i zatrzaskując mu drzwi tuż przed
nosem.
Nie
zdążyła jednak nawet usiąść, gdy drzwi od przedziału znów
trzasnęły, a do środka wpadła gromadka składająca się z
Blackness, Ludy i pewnego blondyna, którego poznała po samym
zapachu fajek.
-
Devil. - pisnęła i rzuciła się na chłopaka co kompletnie nie
było w jej stylu. Blondyn ten był jej najlepszym przyjacielem od
dzieciństwa i tak samo jak ona interesował się samochodami.
Wyjechał jednak dwa lata temu z rodzicami do USA, bo tamci mieli tak
załatwioną jakąś pracę. - Czemu nie powiedziałeś, że wracasz?
-
Widzę, że nie próżnujesz Rage. - zakpił Serpent, który wpadł
do przedziału i zastał Lily i Devila w dość dziwnej pozycji.
Chłopak nie mal leżał na siedzeniu, a dziewczyna zaplotła mu nogi
wokół bioder i dodatkowo ręce zawiesiła mu na szyi.
-
Ja o czymś nie wiem? - dopytywał się Devil, który spoglądał to
na przyjaciółkę to na przybysza. - Scorpius Malfoy dobrowolnie
wchodzący do przedziału, w którym siedzi Lilyanne Potter.
-
Jeszcze raz powiesz Lilyanne, a skończysz poćwiartowany na maleńkie
kawałeczki. - Rage posłała mu złowrogie spojrzenie i stanęła na
własnych nogach. - Serpent po prostu zaczął się zadawać z
normalnym towarzystwem.
-
Nie chce nic mówić, ale słowo normalne nie jest tu na miejscu. -
zauważył uczynnie Devil.
-
Jeszcze jedno słowo, a wyrzucę cię z przedziału. - warknęła
Lily siedząca już na miejscu przy oknie.
-
I tak wiem, że byś tego nie zrobiła. - blondyn posłał jej
promienny uśmiech. - Za bardzo mnie kochasz.
-
Na razie pozwolę ci w to wierzyć.
***
Droga
do Hogwartu minęła im na żartach. Serpent nie został z nimi
długo, bo dziś mieli jeszcze sprawiać pozory wrogów na śmierć i
życie, więc Rage wraz z nim odstawili jeszcze kłótnie przed sporą
grupką uczniów.
Do
Hogsmead dotarli, kiedy słońce całkowicie schowało się za
horyzontem, a jego miejsce zajął księżyc, który zwiastował
pełnię za kilka dni.
Rage
spojrzała na zamek, który widniał w oddali. Oświetlało go
światło księżyca, a w oknach było widać światło. Gdy była
młodsza czuła entuzjazm na samą myśl o powrocie do Hogwartu, ale
to były czas kiedy jeszcze prowadziła w miarę zwykłe i nudne
życie.
Wraz
Blackness, Ludą i Devilem skierowała się do powozów, które
zostały przygotowane specjalnie na przybycie uczniów Hogwartu. W
oddali słychać było głos Hagrida, który nawoływał
pierwszorocznych. Widząc teraz przestraszone miny co po niektórych
nowych uczniów domyślała się, że starsze rodzeństwo
naopowiadało im głupot o tym, co też nie będą musieli zrobić by
dostać się do jakiegoś domu.
Gdy
tylko wysiedli z powozu Lily dostrzegła niedaleko Salome, która
szła w towarzystwie jednej z dziewczyn z ich wspólnego dormitorium
– Penryn. Rozmawiały ze sobą z wielkim entuzjazmem, jednak gdy
tylko Russell zauważyła przechodzącą obok nich Rage wraz zresztą
swojej ekipy od razu przerwała swoją wypowiedź.
W
Wielkiej Sali nic się nie zmieniło od chwili kiedy ostatni raz w
niej była. Stoły stało na swoich miejscach, Tiara Przydziału
leżała na krześle stojącym przy stole nauczycieli, przy którym
tylko dwa miejsca były jeszcze nie zajęte.
Blackness
i Luda pożegnali się z ich dwójką i skierowali się do swoich
stołów by zająć miejsca przy reszcie swojego rocznika. Rage i
Devil usiedli zaś jak najdalej od stołu nauczycielskiego co było
dość zrozumiałe, bo byli osobami, które naprawdę nie miały
ochoty na słuchanie corocznych przemów dyrektora.
-
No a teraz łaskawie powiedz mi co się stało z Russell, że nagle
jej miłość do ciebie zamieniła się w coś zupełnie innego. -
powiedział blondyn.
-
Emm... Pokłóciłyśmy się na ślubie mojego ojca. Ona umyśliła
sobie, że gdy spotykałam się z Blackness i Ludą, tak naprawdę
przesiadywałam z Malfoy'em. - odpowiedziała znudzona powtarzaniem
tego po raz kolejny.
-
Ona myśli, że ty i on...
-
Nie! Uważa, że jesteśmy przyjaciółmi.
-
Skąd wiesz, że nie chciałem tego powiedzieć?
-
Pieprz się.
Pierwszoklasiści
zostali wprowadzeni do sali. Wszyscy rozglądali się z
zaciekawieniem po pomieszczeniu, niektórzy z lekkim zdziwieniem.
Stanęli niedaleko Tiar, która po chwili ciszy zaczęła swoją
coroczną śpiewkę o cechach domowników wszystkich domów oraz o
ich zjednoczeniu aż w końcu znieruchomiała. Zastępca dyrektora
profesor Shaw, który uczył zaklęć, zaczął wyczytywać nazwiska.
Młodzi uczniowie siadali na małym taborecie, a tiara raz po raz
wykrzykiwała nazwę domu.
Gdy
jednak z tego tłumu pierwszaków zostały tylko trzy osoby, które
na dodatek nie wyglądały na jedenastolatków w Wielkiej Sali
zapanował szum. Przed wyczytaniem nazwisk tej trójki Shaw na chwilę
przerwał i rzucił na siebie sonorusa by być lepiej
słyszalnym.
-
W tym roku do naszej szkoły dołączy trójka nowych starszych
uczniów z francuskiej szkoły magii dla chłopców oraz szkoły
hiszpańskiej. - cofnął zaklęcie i zabrał się za wyczytywanie
nazwisk. - Paphael Moliere.
-
Ravenclaw! - krzyknęła Tiara Przydziału niemal od razu po
dotknięciu czarnych włosów chłopaka.
-
Chiara Lucchese. - po wyczytaniu tego nazwiska na krześle usiadła
brunetka, której mina była bardziej arystokratyczna niż ojca
Scorpiusa Malfoy'a, co było dość dużym wyczynem.
-
Hufflepuff!
-
Costanaza Lucchese. - dziewczyna bardzo podobna do poprzedniej
usiadła na krześle, lecz ta miała już dużo bardziej przystępną
minę.
-
Gryffindor!
Costanaza
rzuciła spojrzenie swojej siostrze, która ją zignorowała. Nowa
Gryfonka usiadła naprzeciwko Rage i Devila.
-
Ile masz lat? - spytał prosto z mostu blondyn.
-
Nie słyszałeś, że kobiet nie pyta się o wiek. - skarciła go
Lily próbując udać ton swojej ciotki – Hermiony – co nie za
bardzo jej wyszło.
-
Rage nie bierz się lepiej za rolę Hermiony Weasley, bo nie jest
stworzona dla ciebie. - zauważył Devil.
-
Tak wszyscy wiemy, że ona jest niepowtarzalna. - powiedziała
kpiącym głosem Lily. - Ale zeszliśmy z tematu. Na którym roku
jesteś?
-
Na piątym. - odpowiedział dziewczyna. - A wy?
-
Na szóstym. - dało się słyszeć dwa głosy wypowiadające
równocześnie te same słowa.
-
Tak samo jak moja siostra.
-
To ta druga laska? Wyglądała na su... - Devil nie dokończył, bo
dostał łokciem w brzuch od Potter.
-
Lepiej weź się za jedzenie. - mruknęła dziewczyna wskazując ręką
na potrawy, któe przed sekundą pojawiły się na stole.
Gdy
na stołach pojawiło się jedzenie w Wielkiej Sali momentalnie
rozległ się gwar rozmów, wszędzie słychać było brzdęk
sztućców.
Devil
cały czas opowiadał Rage o roku spędzonym w Stanach Zjednoczonych,
a ona słuchała go z uwagą, lecz zanudzał ją na śmierć. Chłopak
uprzedzał ją, że nie wydarzyło się nic ciekawego, ale ona uparła
się aby jej opowiedział, co wcale nie wyszło jej na dobre.
-
Rozumiem, że próbowałeś pie*dolić wszystko co się rusza, ale
jakoś ci to nie wychodziło. Dodajmy jeszcze, że były tam wyścigi,
ale ty za ch*ja nie mogłeś wyprosić rodziców, aby dali ci forsy
na samochód. - skróciła jego opowieść do minimum, gdy skończyła
już pochłaniać wszystko co miała na talerzu.
Po
jakimś czasie momentalnie wszyscy ucichli ponieważ z miejsca
powstał dyrektor Scott Grant był to bardzo młody mężczyzna jak
na dyrektora Hogwartu – nie miał jeszcze czterdziestki – i
zawsze wpadał na jakieś „genialne” pomysły. W każdym roku
jest dość sporo atrakcji takich jak bale czy też konkursy.
Dyrektor
standardowo zaczął wygłaszać swoją przemowę. Oczywiście
powtarzał to co w zeszłym roku. Na koniec tylko dodał coś o
jakiejś niespodziance i wszyscy mogli iść do swoich dormitoriów.
Devil
i Rage szybko wyszli z Wielkiej Sali i nie czekając na resztę
Gryufonów zaczęli się przemykać tajnymi przejściami w stronę
wieży Gryffindoru.
-Tak
w ogóle to dlaczego ciebie nie przydzielali znowu do domu. -
zapytała Lily w drodze do wieży.
-
Dyrektor chyba uznał, że nie zmieniłem się od ostatniego
przydziału i postanowił mnie zostawić w Gryffindorze. -
odpowiedział blondyn wzruszając ramionami.
Po
chwili stanęli przed portretem Grubej Damy i dopiero wtedy
zorientowali się, że nie zapytali żadnego prefekta o hasło.
Zaczęli
zgadywać hasła, wymyślając co raz to dziwniejsze kombinacje, gdy
po raz enty nie udało im się go odgadnąć dało się słyszeć
głos Devila:
-
Ku*wa mać!
-
Kobieto nie możesz nas po prostu wpuścić?! Znasz nas od dawna! -
warknęła Rage do Grubej Damy.
-
Gdybym wpuszczała tak każdego to.. - kobieta przedstawiona na
obrazie nie zdążyła dokończyć ponieważ Rage znów zaczęła
zgadywać hasła.
-
Pie*dolnięte ryczące lwy. - Na jej słowa obraz w końcu się
odsunął ukazując im wejście do Pokoju Wspólnego. - Ale tak z tym
pie*dolnięte?
-
Co za idiota wymyśla te hasła? - spytał Devil wchodząc do środka.
-
Grant. - mruknęła Potter.
-
Za dużo się nie pomyliłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz