niedziela, 4 października 2015

Rozdział 4

Rage, gdy tylko się obudziła poczuła ramię oplatające ją w talii i ciepły oddech na policzku. Na początku była zbyt zaspana by zwrócić na to uwagę. Jednak gdy tylko otrząsnęła się z resztek snu postanowiła sprawdzić do kogo owe ramię należy. Przekręciła lekko głowę w prawą stronę i omal nie krzyknęła z zaskoczenia. Jej głowę i głowę Malfoy'a dzieliły centymetry.
Szybko odwróciła od niego głowę by Serpent, gdy się obudzi nie pomyślał, że ona mu się przypatruje. Na pewno nie obyło by się bez jego przemów o tym jaki to on piękny i o tym, że od zawsze był przekonany o miłości Rage do niego.
Lily szybko oswobodziła się z uścisku chłopaka i wyczołgała się z łóżka aby nie obudzić ani Industrii, ani Serpenta.
Po cichu przemknęła do łazienki i od razu gdy zamknęła za sobą drzwi zrzuciła swoje ubrania by po chwili znajdować się już pod strumieniem gorącej wody.
Dopiero po wzięciu prysznicu zorientowała się, że nie wzięła sobie żadnych ubrań na zmianę. Owinęła się więc ręcznikiem, rozczesała mokre włosy i dopiero wtedy wyszła z łazienki.
Gdy stała już przed drzwiami do garderoby usłyszała głos, który dochodził z łóżka, na którym jeszcze całkiem niedawno sama leżała.
- Fajny tatuaż.
Wystarczyły dwa słowa by Rage niemal upuściła przytrzymywany przez siebie ręcznik, jedyne jej okrycie.
- Hmm... Dzięki. - mruknęła i zniknęła za drzwiami garderoby, które oddzieliły ją od spojrzenia tego blondwłosego chłopaka.
Powoli zaczęła się ubierać w krótkie jeansowe spodenki, czarny, luźny T-shirt z nadrukiem i sandały na koturnie. Rage zapięła na ręce bransoletkę z ćwiekami i założyła pierścionek na dwa palce. Przy zakładaniu butów zawiesiła wzrok na tatuażu na swojej stopie. Tatuażu, który przedstawiał węża.

Gdy wyszła zauważyła, że nie tylko ona i Serpent już się obudzili. Wszyscy z ekipy już krążyli po jej pokoju. Nigdzie nie widziała Peggy, ale ta pewnie była już w łazience.
- Rage musimy dzisiaj jechać na Pokątną.- zauważyła Blackness, która wpadła do jej pokoju dosłownie przed chwilą i od razu usiadła na fotelu. - Jutro Hogwart, a my nie mamy żadnych książek.
- Fakt. - mruknęła rudowłosa wyciągając różdżkę i przywołując listę z książkami, które powinna kupić. W tym roku chodziła na Zaklęcia, Obronę Przed Czarną Magią, Transmutację, Zielarstwo i Eliksiry. Mogłaby chodzić też na Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami, ale jakoś nie miała ochoty marnować godziny czasu na wysłuchiwanie o przeróżnych stworzeniach o których potem i tak nie będzie nic pamiętać. - Zaczekamy na Peggy i Ludę, i wtedy pojedziemy.
- Jak sobie życzysz. - Blackness wstała z fotela ukłoniła się przed Rage i szybko wyszła z pokoju więc poduszka lecąca w jej stronę trafiła w drzwi.
***
- Wspominałem może, że nienawidzę zakupów? - zapytał Luda, który szedł obładowany torbami z książkami zarówno swoimi jaki i dwójki dziewczyn.
- Dzisiaj jakieś trzy razy, a w całym swoim życiu... Jest to tak duża liczba, że nie mogę nawet jej powiedzieć na głos. - odpowiedziała Blackness, która stała na stołku, a obok niej stała starsza czarownica, która przypatrywała się jak miara mierzy dziewczynę.
- Panno Mitchell może pani na razie zejść. - zakomenderowała czarownica i gdzieś zniknęła wraz ze swoją miarką.
- Długo będzie robiła tą cholerną szatę? - zapytał Luda kilka minut później, który chciał już iść do sklepu z miotłami, zresztą nie był w tym osamotniony. Lily, która swoje szaty dostał już dawno też chciała już stąd wyjść. Czarownica, która ją obsługiwała zdążyła już oddać jej szaty i zacząć mierzyć jakiegoś młodego faceta podczas gdy druga kobieta dopiero co kończyła mierzenie Blackness.
- W takim tempie to posiedzimy tu jeszcze z godzinę. - mruknęła Lily, ze znudzeniem obserwując swoje paznokcie z każdej strony.
- To może my pójdziemy... - zaczął Luda, ale nie dane mu było dokończyć ponieważ starsza czarownica podeszła do Blackness i kazała jej przymierzyć szatę.
Gdy dziewczyna w końcu otrzymała swoją szatę mogli wyjść ze sklepu z szatami by skierować się do tego, w którym sprzedawane są miotły oraz akcesoria do ich pielęgnacji.
Rage i Luda z entuzjazmem wkroczyli do sklepu, a Blackness zaraz za nimi z cierpiętniczą miną.
Dwójka, która szła z przodu od razu skręciła w alejkę, w której można było zobaczyć najnowsze modele mioteł zarówno tych wyścigowych jaki i do gry w quidditcha. Przez chwilę się nimi zachwycali, ale w końcu odeszli w stronę miejsca, w którym można było znaleźć zestawy do pielęgnacji mioteł.
Rage i Luda podeszli do sprzedawcy i zapłacili za zakupy. Gdy mieli już wychodzić zauważyli, że nie ma z nimi Blackness. Okazało się, że brunetka flirtuje z jednym z klientów sklepu. Chłopak wyglądał jak jedne z tych – w 100% - fascynatów quidditcha, więc Lily musiała w myślach pogratulować dziewczynie, że udało jej się w ogól oderwać wzrok tego gościa od mioteł.
Szybko odciągnęli Blackness od chłopaka – oczywiście nie obyło się bez pomruków niezadowolenia – i poszli do lodziarni Fortescue, która została nie dawni odrestaurowana i teraz wyglądała o wiele lepiej.
Zajęli stolik i zamówili lody, a po chwili już się nimi zajadali rozmawiając o różnych bzdetach. Jednak w końcu ich rozmowa przeszła na o wiele mniej przyjemne tematy, których głównym „bohaterem” była Salome Russel.
- No i jak ona na to zareagowała? - zapytała w pewnym momencie Blackness, zatrzymując łyżeczkę w połowie drogi do ust.
- Nijak. Wygłosiła przemowę o tym, że cały czas ją oszukiwałam. Uroiła sobie też, że ja ze Scorpiusem się przyjaźnimy. - -prychnęła Rage. - No a potem sobie poszła.
- Wiesz, że mówiąc, że na VI roku wszystko się zmieni nie mieliśmy na myśli aż takiego wszystkiego.- mruknęła z lekkim rozbawieniem Blackness.
- Teraz duet Salome i Lilyanne się rozpadnie na zawsze. - powiedział Luda dramatycznym tonem. - Chociaż może Lil... Auu! - przerwał, bo dostał od Rage łokciem w brzuch i w tym momencie próbował równocześnie posyłać groźne spojrzenia i zwijać się z bólu. Co – w przypadku spojrzenia – nie za bardzo mu wychodziło.
- Jeszcze raz powiesz Lilyanne, a obiecuje ci, że nie będę się hamować i zginiesz w ciężkich mękach. - warknęła dziewczyna rzucając mu złowrogie spojrzenie.
- Okay! Okay! Już się nie odzywam Lilya... Au!
- Tak teraz to on się na pewno już nie odezwie. - westchnęła Blackness wstając od stolika,a zaraz za nią wstała Rage i Luda. - Jedziemy do klubu?
- Mhm... Trzeba w końcu zrobić imprezę pożegnalną. - Luda uśmiechnął się od ucha do ucha. „I to na tyle z nie odzywaniem się” pomyślała Rage.
- Chcesz żebym wyglądała jutro jak zombie? - zapytała brunetka.
- Ty nie potrzebujesz imprez by tak wyglądać. - zaśmiała się Lily.
- Mam ochotę coś powiedzieć, ale się powstrzymam. - warknęła brunetka wsiadając do swojego samochodu, który stał zaparkowany przed Dziurawym Kotłem tak samo jak auto Rage i Ludy.
- Ja też cię kocham! - wrzasnęła Lily i zobaczyła rękę brunetki wystawioną przez okno, która pokazywała jej środkowy palec.
***
- Znowu szkoła. Nauka, wstawanie wcześnie i ględzenie nauczycieli. - westchnął Luda siedzący na tylnych siedzeniach w nissanie Rage.
- Ograniczenie imprez, chodzenie pod krawatem. - Dexter siedzący obok niego postanowił go jeszcze bardziej dobić.
Rage także nie uśmiechał się powrót do Hogwartu. Chodź ten rok i tak zapowiadał się lepiej od poprzednich. W końcu mogli razem zorganizować jakieś większe imprezy – w poprzednich latach spotykali się w Pokoju Życzeń. Lily będzie musiała się też jakoś zmierzyć z obrażoną na nią Salome, która była bardzo wybuchowa i w każdej chwili Rage mogła się spodziewać kłótni. Nie bała się jej, ale nie były jej potrzebne sceny na każdym kroku.
Gdy Potter zatrzymała się przed dworcem Kings Cross z ociąganiem położyła kluczyki na wyciągniętej ręce Dextera i oczywiście zaczęła wyliczać co mu zrobi jeżeli cokolwiek stanie się jej samochodowi.
Wystarczyło kilka minut by pojawili się na peronie 9 ¾. Od razu zobaczyli czerwoną lokomotywę, którą była już przygotowana do odjazdu. Młodzież co chwilę wsiadała do niego i wysiadała by pożegnać się z rodzicami.
Rage widziała wiele znajomych twarzy, ale prawie tyle samo nie znanych jej. Bardziej wrażliwe matki płakały w międzyczasie pouczając swoje dzieci lub machając do tych, które siedzą już w pociągu, a ojcowie pocieszali swoje żony.
Lily w tłumie mignęła blond czupryna, która z całą pewnością należała do Serpenta, ponieważ brat Blackness przyjechał z nimi i teraz odsuwał się od nich jak najbardziej, szukając wzrokiem swoich kumpli.
Luda i Blackness też po chwili zniknęli by przywitać się ze znajomymi ze swojego domu, ale Rage długo nie była sama, bo gdy tylko skierowała się w stronę pociągu dopadł ją Alec. Był to rok starszy od niej prefekt Gryffindoru, z którym utrzymywała dość dobre kontakty ze względu na jego znajomość z jej starszym bratem Al'em.
Jednak Albusa nie zauważyła nigdzie w pobliżu i za bardzo go nie poszukiwała zakładając, że szwenda się gdzieś z jakąś laską albo jest już w przedziale wraz zresztą jego paczki.
- Świetnie wyglądasz Ruda. - rzucił chłopak lustrując ją wzrokiem. - Wiesz o wiele bardziej podobają mi się te spodnie od tych twoich starych jeansów.
- Mi też. - zaśmiała się Lily.
- Jeśli szukasz Russell to widziałem ją w... - zaczął Alec, gdy przepychali się przez tłum w pociągu.
- Nie, nie szukam. - przerwała mu wchodząc w końcu do przedziału, który był kompletnie pusty i zatrzaskując mu drzwi tuż przed nosem.
Nie zdążyła jednak nawet usiąść, gdy drzwi od przedziału znów trzasnęły, a do środka wpadła gromadka składająca się z Blackness, Ludy i pewnego blondyna, którego poznała po samym zapachu fajek.
- Devil. - pisnęła i rzuciła się na chłopaka co kompletnie nie było w jej stylu. Blondyn ten był jej najlepszym przyjacielem od dzieciństwa i tak samo jak ona interesował się samochodami. Wyjechał jednak dwa lata temu z rodzicami do USA, bo tamci mieli tak załatwioną jakąś pracę. - Czemu nie powiedziałeś, że wracasz?
- Widzę, że nie próżnujesz Rage. - zakpił Serpent, który wpadł do przedziału i zastał Lily i Devila w dość dziwnej pozycji. Chłopak nie mal leżał na siedzeniu, a dziewczyna zaplotła mu nogi wokół bioder i dodatkowo ręce zawiesiła mu na szyi.
- Ja o czymś nie wiem? - dopytywał się Devil, który spoglądał to na przyjaciółkę to na przybysza. - Scorpius Malfoy dobrowolnie wchodzący do przedziału, w którym siedzi Lilyanne Potter.
- Jeszcze raz powiesz Lilyanne, a skończysz poćwiartowany na maleńkie kawałeczki. - Rage posłała mu złowrogie spojrzenie i stanęła na własnych nogach. - Serpent po prostu zaczął się zadawać z normalnym towarzystwem.
- Nie chce nic mówić, ale słowo normalne nie jest tu na miejscu. - zauważył uczynnie Devil.
- Jeszcze jedno słowo, a wyrzucę cię z przedziału. - warknęła Lily siedząca już na miejscu przy oknie.
- I tak wiem, że byś tego nie zrobiła. - blondyn posłał jej promienny uśmiech. - Za bardzo mnie kochasz.
- Na razie pozwolę ci w to wierzyć.
***
Droga do Hogwartu minęła im na żartach. Serpent nie został z nimi długo, bo dziś mieli jeszcze sprawiać pozory wrogów na śmierć i życie, więc Rage wraz z nim odstawili jeszcze kłótnie przed sporą grupką uczniów.
Do Hogsmead dotarli, kiedy słońce całkowicie schowało się za horyzontem, a jego miejsce zajął księżyc, który zwiastował pełnię za kilka dni.
Rage spojrzała na zamek, który widniał w oddali. Oświetlało go światło księżyca, a w oknach było widać światło. Gdy była młodsza czuła entuzjazm na samą myśl o powrocie do Hogwartu, ale to były czas kiedy jeszcze prowadziła w miarę zwykłe i nudne życie.
Wraz Blackness, Ludą i Devilem skierowała się do powozów, które zostały przygotowane specjalnie na przybycie uczniów Hogwartu. W oddali słychać było głos Hagrida, który nawoływał pierwszorocznych. Widząc teraz przestraszone miny co po niektórych nowych uczniów domyślała się, że starsze rodzeństwo naopowiadało im głupot o tym, co też nie będą musieli zrobić by dostać się do jakiegoś domu.
Gdy tylko wysiedli z powozu Lily dostrzegła niedaleko Salome, która szła w towarzystwie jednej z dziewczyn z ich wspólnego dormitorium – Penryn. Rozmawiały ze sobą z wielkim entuzjazmem, jednak gdy tylko Russell zauważyła przechodzącą obok nich Rage wraz zresztą swojej ekipy od razu przerwała swoją wypowiedź.
W Wielkiej Sali nic się nie zmieniło od chwili kiedy ostatni raz w niej była. Stoły stało na swoich miejscach, Tiara Przydziału leżała na krześle stojącym przy stole nauczycieli, przy którym tylko dwa miejsca były jeszcze nie zajęte.
Blackness i Luda pożegnali się z ich dwójką i skierowali się do swoich stołów by zająć miejsca przy reszcie swojego rocznika. Rage i Devil usiedli zaś jak najdalej od stołu nauczycielskiego co było dość zrozumiałe, bo byli osobami, które naprawdę nie miały ochoty na słuchanie corocznych przemów dyrektora.
- No a teraz łaskawie powiedz mi co się stało z Russell, że nagle jej miłość do ciebie zamieniła się w coś zupełnie innego. - powiedział blondyn.
- Emm... Pokłóciłyśmy się na ślubie mojego ojca. Ona umyśliła sobie, że gdy spotykałam się z Blackness i Ludą, tak naprawdę przesiadywałam z Malfoy'em. - odpowiedziała znudzona powtarzaniem tego po raz kolejny.
- Ona myśli, że ty i on...
- Nie! Uważa, że jesteśmy przyjaciółmi.
- Skąd wiesz, że nie chciałem tego powiedzieć?
- Pieprz się.
Pierwszoklasiści zostali wprowadzeni do sali. Wszyscy rozglądali się z zaciekawieniem po pomieszczeniu, niektórzy z lekkim zdziwieniem. Stanęli niedaleko Tiar, która po chwili ciszy zaczęła swoją coroczną śpiewkę o cechach domowników wszystkich domów oraz o ich zjednoczeniu aż w końcu znieruchomiała. Zastępca dyrektora profesor Shaw, który uczył zaklęć, zaczął wyczytywać nazwiska. Młodzi uczniowie siadali na małym taborecie, a tiara raz po raz wykrzykiwała nazwę domu.
Gdy jednak z tego tłumu pierwszaków zostały tylko trzy osoby, które na dodatek nie wyglądały na jedenastolatków w Wielkiej Sali zapanował szum. Przed wyczytaniem nazwisk tej trójki Shaw na chwilę przerwał i rzucił na siebie sonorusa by być lepiej słyszalnym.
- W tym roku do naszej szkoły dołączy trójka nowych starszych uczniów z francuskiej szkoły magii dla chłopców oraz szkoły hiszpańskiej. - cofnął zaklęcie i zabrał się za wyczytywanie nazwisk. - Paphael Moliere.
- Ravenclaw! - krzyknęła Tiara Przydziału niemal od razu po dotknięciu czarnych włosów chłopaka.
- Chiara Lucchese. - po wyczytaniu tego nazwiska na krześle usiadła brunetka, której mina była bardziej arystokratyczna niż ojca Scorpiusa Malfoy'a, co było dość dużym wyczynem.
- Hufflepuff!
- Costanaza Lucchese. - dziewczyna bardzo podobna do poprzedniej usiadła na krześle, lecz ta miała już dużo bardziej przystępną minę.
- Gryffindor!
Costanaza rzuciła spojrzenie swojej siostrze, która ją zignorowała. Nowa Gryfonka usiadła naprzeciwko Rage i Devila.
- Ile masz lat? - spytał prosto z mostu blondyn.
- Nie słyszałeś, że kobiet nie pyta się o wiek. - skarciła go Lily próbując udać ton swojej ciotki – Hermiony – co nie za bardzo jej wyszło.
- Rage nie bierz się lepiej za rolę Hermiony Weasley, bo nie jest stworzona dla ciebie. - zauważył Devil.
- Tak wszyscy wiemy, że ona jest niepowtarzalna. - powiedziała kpiącym głosem Lily. - Ale zeszliśmy z tematu. Na którym roku jesteś?
- Na piątym. - odpowiedział dziewczyna. - A wy?
- Na szóstym. - dało się słyszeć dwa głosy wypowiadające równocześnie te same słowa.
- Tak samo jak moja siostra.
- To ta druga laska? Wyglądała na su... - Devil nie dokończył, bo dostał łokciem w brzuch od Potter.
- Lepiej weź się za jedzenie. - mruknęła dziewczyna wskazując ręką na potrawy, któe przed sekundą pojawiły się na stole.
Gdy na stołach pojawiło się jedzenie w Wielkiej Sali momentalnie rozległ się gwar rozmów, wszędzie słychać było brzdęk sztućców.
Devil cały czas opowiadał Rage o roku spędzonym w Stanach Zjednoczonych, a ona słuchała go z uwagą, lecz zanudzał ją na śmierć. Chłopak uprzedzał ją, że nie wydarzyło się nic ciekawego, ale ona uparła się aby jej opowiedział, co wcale nie wyszło jej na dobre.
- Rozumiem, że próbowałeś pie*dolić wszystko co się rusza, ale jakoś ci to nie wychodziło. Dodajmy jeszcze, że były tam wyścigi, ale ty za ch*ja nie mogłeś wyprosić rodziców, aby dali ci forsy na samochód. - skróciła jego opowieść do minimum, gdy skończyła już pochłaniać wszystko co miała na talerzu.
Po jakimś czasie momentalnie wszyscy ucichli ponieważ z miejsca powstał dyrektor Scott Grant był to bardzo młody mężczyzna jak na dyrektora Hogwartu – nie miał jeszcze czterdziestki – i zawsze wpadał na jakieś „genialne” pomysły. W każdym roku jest dość sporo atrakcji takich jak bale czy też konkursy.
Dyrektor standardowo zaczął wygłaszać swoją przemowę. Oczywiście powtarzał to co w zeszłym roku. Na koniec tylko dodał coś o jakiejś niespodziance i wszyscy mogli iść do swoich dormitoriów.
Devil i Rage szybko wyszli z Wielkiej Sali i nie czekając na resztę Gryufonów zaczęli się przemykać tajnymi przejściami w stronę wieży Gryffindoru.
-Tak w ogóle to dlaczego ciebie nie przydzielali znowu do domu. - zapytała Lily w drodze do wieży.
- Dyrektor chyba uznał, że nie zmieniłem się od ostatniego przydziału i postanowił mnie zostawić w Gryffindorze. - odpowiedział blondyn wzruszając ramionami.
Po chwili stanęli przed portretem Grubej Damy i dopiero wtedy zorientowali się, że nie zapytali żadnego prefekta o hasło.
Zaczęli zgadywać hasła, wymyślając co raz to dziwniejsze kombinacje, gdy po raz enty nie udało im się go odgadnąć dało się słyszeć głos Devila:
- Ku*wa mać!
- Kobieto nie możesz nas po prostu wpuścić?! Znasz nas od dawna! - warknęła Rage do Grubej Damy.
- Gdybym wpuszczała tak każdego to.. - kobieta przedstawiona na obrazie nie zdążyła dokończyć ponieważ Rage znów zaczęła zgadywać hasła.
- Pie*dolnięte ryczące lwy. - Na jej słowa obraz w końcu się odsunął ukazując im wejście do Pokoju Wspólnego. - Ale tak z tym pie*dolnięte?
- Co za idiota wymyśla te hasła? - spytał Devil wchodząc do środka.
- Grant. - mruknęła Potter.

- Za dużo się nie pomyliłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic