Pogoda
nie sprzyjała od kilku dni. Na niebie widniały ciemne chmury, a
deszcz sprawiał, że nikt nie chciał wychodzić z domu. Nikt oprócz
jednej rudowłosej dziewczyny, która właśnie wypadła z wielkiej
willi. Ubrana była w krótkie, skórzane spodenki, luźną szarą
bluzkę z numerem 72, czarne conversy oraz skórzaną kurtkę. Ulewa
nawet nie zdążyła jej porządnie zmoczyć, bo szybko wsiadła do
czarnego nissana GT-R. Ruszyła z piskiem opon nawet nie zawracając
sobie głowy zamknięciem domu na klucz.
Wszystkie
wścibskie kobiety zamieszkujące osiedle zaczęły wyglądać przez
okna w swoich domach by zobaczyć kto spowodował ten dźwięk. Gdy
zobaczyły czarny samochód przejeżdżający z – już na starcie -
dość dużą prędkością obok ich domu wróciły do poprzednich
czynności. Zaczynały się już przyzwyczajać do widoku sportowych
aut przejeżdżających ich ulicą, które zatrzymywały się zawsze
przed tym jednym domem.
Dziewczyna
stanęła przed klubem, który znała bardzo dobrze. Zgasiła silnik
i wyciągnęła kluczyki, zaciągając ręczny. Wysiadła z auta i
skierowała się w stronę klubu. Przywitała się z ochroniarzami i
bez problemu weszła do środka. Nie zwróciła większej uwagi na
bawiących się w środku ludzi. Od razu skierowała się ku schodom,
które prowadziły na górę.
Pierwszym
co rzuciło jej się w oczy po wejściu na górę była skórzana
kanapa na której siedziało kilka osób. Wszyscy podnieśli na nią
wzrok, ale gdy zobaczyła pewnego blondyna stanęła w pół kroku.
Chwilę przypatrywała się mu po czym warknęła:
-
Co on tu robi?
-
Mówisz o Serpencie? Od dzisiaj będzie z nami hmm... Pracował.
Jeżeli można to tak nazwać. - odpowiedział brunet, który
wyglądał na najstarszego z nich wszystkich.
-
Was już do reszty poj*bało! - niemal krzyknęła. - Lepiej mówcie
po co mnie tu ściągnęliście.
-
Chce abyś nauczyła go jeździć.
-
Zaj*biście. - mruknęła pod nosem. - Mam nadzieję, że potrafisz
jako tako jeździć bo nie mam zamiaru się z tobą męczyć
godzinami - rzuciła w stronę blondyna.
Usiadła
z miną cierpiętniczki pomiędzy wcześniej wspomnianym brunetem
oraz czarnowłosą dziewczyną.
-
Jak ja kocham moje życie. - gadała jakby sam do siebie.
-
Nie martw się Tygrysico. - zaśmiał się brunet.
-
Tygrysico?! Naprawdę? Nie dało się wymyślić czegoś lepszego?!
To może ja zacznę do ciebie mówić Wężu? - oburzyła się
zakładając ręce na piersi.
-
Nie denerwuj się Tygrysie. - odsunął się przed lecącą w jego
stronę poduszką.
-
Ja pie*dole. - uderzyła się ręką w czoło, a wszyscy wokół niej
się zaśmiali. - A więc jak ci minął dzień Wężu? - uśmiechnęła
się słodko.
-
Okay. Zostańmy przy Rage, ale Tygrys i tak zostaje. - westchnął.
-
Jaki z ciebie idiota. Industrio. - zrobiła nacisk na ostatnie słowo.
-
Też cię kocham.
-
Pff... - Odwróciła głowę w stronę blondyna, który siedział na
drugiej sofie. - M... Serpent spotkamy się tu jutro o osiemnastej.
Nie interesuje mnie czy masz coś ważnego do zrobienia , czy może
jednak umówiłeś się na randkę. Jak będzie lało też masz tu
przywlec swoją arystokracką dupę. - chłopak pokiwał głową
niechętnie. - Mam nadzieję, że masz samochód... - Gdy ten
zaprzeczył na jej usta wpłynął uśmiech. - Mogę ci pożyczyć
mojego brata ponieważ wolę nie ryzykować utratą swojego
samochodu.
-
W końcu to twoja jedyna miłość co nie? - zaśmiała się
brunetka.
-
No przecież dobrze wiesz Blackness, że przez to auto nigdy się nie
zakocham. - mruknęła Rage.
-
W nikim innym oczywiście, bo przecież już się zakochałaś w
swoim nissanie. - dodała blondynka.
-
Właśnie o to mi chodziło Peggy. - rzuciła.
-
Będę u ciebie przed szóstą, bo sama się nie zabiorę z dwoma
samochodami. - rzuciła jeszcze do Serpenta. Gdy ten chciał otworzyć
usta dodała – Nie martw się sama się dowiem gdzie mieszkasz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz